Wpisz i kliknij enter

Dr. Strangeloop

Czyli jak przestałem się martwić i pokochałem technologiczną osobliwość. Pod nawiązującym do kapitalnego filmu Kubricka pseudonimem Dr. Strangeloop (także Strangeloop), kryje się David Wexler – amerykański twórca filmowy i kompozytor. Sławę zyskał jako doskonały VJ towarzyszący takim artystom jak Flying Lotus (stary znajomy z czasów studiów na Akademii Sztuki w San Fransisco), Kode9, The Gaslamp Killer i Samiyam. Strangeloop jest zresztą członkiem i nadwornym autorem wizualizacji kolektywu/labelu Brainfeeder, ale na równie dużą – jeśli nie większą – uwagę zasługują jego dokonania muzyczne. W przypadku Wexlera trudno zresztą o rozgraniczenie pomiędzy tymi dwoma mediami, obraz i dźwięk stanowią bowiem dwa równoważne składniki tej niepowtarzalnej twórczości.

Strangeloop oficjalnie zadebiutował przed dwoma laty, ale cóż to był za debiut! Wydany tylko w wersji cyfrowej utwór „Are We Lost Mammals Of An Approaching Transcendental Epoch?” trwa ponad 17 minut i jest świetnym przykładem ekwilibrystyki Amerykanina. Kompozycja wciąga od pierwszych do ostatnich sekund, nie pozwalając nawet na chwilę wytchnienia: nerwowy tętent przeplata się z zapętlonymi dźwiękami fortepianu, gdzieś w tle rozbrzmiewa niepokojąca wokaliza, nagle pojawia się ustawiona w poprzek ośmiobitowa melodia, przesterowana do granic słyszalności. I kiedy wydaje się, że wszystko zmierza w dość przewidywalnym kierunku, następuje nagły zwrot akcji w postaci monumentalnej suity z pogranicza rocka i elektroniki, coś w rodzaju wspólnej sesji nagraniowej Fuck Buttons i Clarka z okresu płyty „Totems Flare”. Miriady sampli sprawiłyby zapewne, że Józef II Habsburg zarzuciłby Strangeloopowi, to samo co Mozartowi w słynnym filmie Formana: „za dużo nut”, ale i w tym wypadku nie miałby racji. „Are We Lost Mammals Of An Approaching Transcendental Epoch?” to rzecz wielka, nawet jeśli chwilami bliska przerostu formy nad treścią.


Równie niesamowity jest tegoroczny „Breaking Open The Head” – kolejny muzyczny kolos, tym razem 13-minutowy. Zaczyna się jak plemienny rave a la Future Sound Of London, by po chwili przemienić się w połamanego parkieciarza upstrzonego dęciakami rodem ze spaghetti westernów. Na tym oczywiście nie koniec, ale najlepiej przekonać się o tym samemu, słuchając tej breakcore’owej mini-symfonii.

Centralnym wydawnictwem w dyskografii Strangeloop pozostaje „2010 [or] How I Learned To Stop Worrying And Love The Technological Singularity” – perfekcyjny miks obrazu i muzyki. Album został wydany w formie trzech DVD ograniczonych do 300 numerowanych egzemplarzy z autografem autora. Są tu grafiki, tapety i zdjęcia, ale najważniejszy jest 20-minutowy film i towarzyszący mu soundtrack.

Cyberpunkowa fabuła została przyobleczona w futurystycznie brzmiącą ścieżkę dźwiękową, na którą składa się wychodzący poza wszelkie gatunkowe ramy porywający zestaw. Breakcore, idm, hip-hop, glitch, ambient, sample z kultowego filmu „Zardoz” (Sean Connery z warkoczem i w czerwonych szelkach, to trzeba zobaczyć: trailer) – wszystko podane logicznym ciągiem i w zrównoważonych proporcjach. To zapewne siła sugestii i skojarzeń, ale przed oczami staje krajobraz metropolii z lasem atomowych grzybów na horyzoncie, zasianych przez zbuntowaną sztuczną inteligencję. Post-apokaliptyczna atmosfera „2010…” powinna zadowolić wszystkich miłośników kina/literatury/gier z obszernej szufladki s-f.

Polecamy śledzić dokonania Dr. Strangeloop, bo wygląda na to, że narodził się przyszły król.









Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy