Wpisz i kliknij enter

Ricardo Villalobos & Max Loderbauer – Re: ECM


Na pomysł ten wpadł Stefan Steigleder z niemieckiego oddziału Universalu. Znając się zarówno na elektronice, jak i jazzie, zaproponował dwóm cenionym producentom nowych brzmień – Ricardo Villalobosowi i Maxowi Loderbauerowi – zremiksowanie ich ulubionych nagrań z katalogu powszechnie cenionej wytwórni ECM.

Jej wydawnictwa zapisały się w historii muzyki złotymi zgłoskami – wszak to właśnie dla niej nagrywali najwięksi twórcy muzyki jazzowej (Keith Jarret, Carla Bley, Pat Metheny, Jan Garbarek, Tomasz Stańko), współczesnej (Arvo Pärt, Steve Reich, Gavin Bryars, Terje Rypdal, Stockhausen) czy nawet eksperymentalnej (Jon Hassel). Mimo ogromnej ilości artystów współpracujących z ECM, brzmienie większości płyt miało wspólny ton – przestrzenny, wykorzystujący ciszę jako element muzyki, o kontemplacyjnym czy wręcz sakralnym nastroju. A wszystko to dzięki właścicielowi wytwórni – Manfredowi Eicherowi – który sam dobierał współpracowników, często nadzorował ich pracę w studiu i wspomagał własną wiedzą.

Villalobos i Loderbauer od lat fascynowali się muzyką publikowaną przez ECM. I obaj dali temu wyraz w swych produkcjach – ten pierwszy, wykorzystując sample akustycznych dźwięków z płyt swoich ulubionych jazzmanów, a ten drugi – nagrywając z Tobiasem Freundem pod szyldem NSI album z muzyką współczesną o minimalistycznym sznycie („Plays Non Standards” z 2007 roku).

Prace nad remiksami nagrań z katalogu ECM ruszyły dwa lata temu. Eicher odwiedził obu artystów w ich berlińskim studiu i po przesłuchaniu wstępnych nagrań, udostępnił im cały katalog swej wytwórni. Villalobos i Loderbauer sięgnęli po kilka płyt z różnych okresów działającej już ponad czterdzieści lat firmy. Ich wybór okazał się nieoczywisty i padł na albumy Christiana Wallumrøda, Aleksandra Knayfela, Johna Abercrombie, Miroslava Vitousa, Louisa Sclavisa, Wolferta Brederode, Paula Gigera, Arvo Pärta, Benniego Maupina i tria Rava/Bollani/Motian. Wycięte z nich fragmenty poszczególnych ścieżek obaj artyści uzupełnili samodzielnie wygenerowanymi dźwiękami o analogowym i cyfrowym pochodzeniu. W ten sposób powstał materiał, który trafił na dwupłytowy album „Re: ECM”.

Villalobos i Loderbauer podchodzą z wielkim szacunkiem do źródłowego materiału. Choć sklejają z niego zupełnie nowe utwory, to zachowują ducha oryginałów. Właściwie wszystkie kompozycje mają stonowany charakter. Bardziej wyrazista rytmika o elektronicznej proweniencji pojawia się tu zaledwie kilka razy – choćby w minimalowym „Rablazhenstva” czy przypominającym abstrakcyjny hip-hop „Reshadub”. W pozostałych przypadkach słyszymy zazwyczaj sample jazzowych bębnów („Reemergence”) wsparte masywnymi pochodami basu („Recurrence”). Raz trafiamy tu również na rytmy o etnicznym rodowodzie – w plemiennym „Reannounce”.

W muzyce tej jest aż gęsto od instrumentalnych pasaży – Villalobos i Loderbauer wycinają bowiem ze swych ulubionych płyt całe frazy – fortepianu („Rebird”), harfy („Replob”) czy dęciaków („Redetach”). Najbardziej przejmujące momenty albumu mają intensywność niemal muzyki liturgicznej („Redetach”). Obaj producenci sięgają bowiem chętnie po sample ludzkiego głosu – i wtedy rozbrzmiewają niebiańskie partie kościelnego chóru („Rekondakion”), eteryczne soprany („Resole”) i modlitewne recytacje („Retikhyi”) pochodzące z mistycznych nagrań Arvo Pärta i Aleksandra Knayfela. Villalobos i Loderbauer podchodzą do tych rejestracji z największą delikatnością, uzupełniając je jedynie szczątkowo – głębokimi dronami czy niespieszną rytmiką.

W kilku innych utworach te ingerencje są nieco śmielsze – a świadectwem tego glitchowa obróbka dźwięku zastosowana w nagraniach „Resvete” i „Rensenada”. Cyfrowe zgrzyty i trzaski splatają się z tutaj w jedno z analogowymi pasażami ambientowych syntezatorów i poszatkowanymi dźwiękami szeleszczącej perkusji czy majestatycznych dęciaków. Efekt jest zaskakująco amorficzny – bo zarówno daleki od jazzu, ale i od klasycznej elektroniki.

Villalobos i Loderbauer nie polegli w konfrontacji z kontemplacyjną muzyką z płyt ECM. Oddali hołd swym mistrzom i odcisnęli własne piętno na ich twórczości, tworząc autorskie kompozycje zachowujące subtelne piękno oryginałów. To prawdziwy triumf artystycznej pokory i miłości do muzyki.

www.ecmrecords.com
ECM 2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
pdymm
pdymm
12 lat temu

subtelne, czujne i klimatyczne. do zakochania z miejsca.;)

filemono11
filemono11
12 lat temu

poezja !

euwu
euwu
12 lat temu

zgadzam sie. piekny album. szczerze, dawno nie slyszalem czegos tak dobrego. zniszczyli panowie.

Yulquen
Yulquen
12 lat temu

bardzo piękna płyta

Polecamy

Depeche Mode – Memento Mori

Piętnasta płyta Depeche Mode zaczyna się dźwiękami maszyny perkusyjnej produkowanej pod…Warszawą. A potem zaskakuje jeszcze bardziej.