Wpisz i kliknij enter

Ghostpoet

[wide][/wide]

Kiedy w 2010 roku nieznany nikomu producent i raper zrealizował własnym sumptem epkę „The Sound Of Strangers”, w muzycznym świecie zawrzało. Wieść o czterech utworach (w jednym gościnnie pojawiła się Micachu) podpisanych przez niejakiego Ghostpoeta z prędkością światła rozprzestrzeniła się po internecie, redakcjach największych magazynów muzycznych i rozgłośniach radiowych.

Podekscytowani blogerzy i dziennikarze znaleźli nowy obiekt hajpu, tym razem jednak ich podniecenie zdawało się być w pełni uzasadnione i nie podyktowane trendami.

http://www.youtube.com/watch?v=zHgPJMpFyFw

Ghostpoet nie wpisuje się w żaden z najpopularniejszych obecnie nurtów w muzyce; w jego twórczości brak elementów dubstepu czy szeroko pojętego techno, nie mówiąc już o wątpliwych amerykańskich wynalazkach typu chwillwave czy witch house. Ufundowane na hip-hopie i mrocznym soulu dźwięki czarnoskórego artysty przywołują najlepsze dokonania Tricky’ego, Mos Defa i Roots Manuvy z lat 90. Oszczędne bity generowane przez „żywą” perkusję, subtelna elektronika spod znaku lo-fi i przede wszystkim liryczne, osobiste teksty (porównywane z poezją zmarłego niedawno Gil Scotta-Herona), pełne gier słownych i podawane z charakterystycznym, nieco bluesowym flow – to właśnie te elementy muzyki Ghostpoeta zwracają uwagę w pierwszej kolejności. Paradoksalnie, nieco staroświecki, utrzymany w trip-hopowym duchu styl stanowi powiew świeżości na nieco skostniałej scenie wyspiarskiego hip-hopu, gdzie Mike Skinner już dawno stracił serce do muzyki, a MC nawijają głównie pod bass music.

Urodził się 27 lat temu w Londynie jako Obaro Ejimiwe, jednak miejscem, w którym „stał się mężczyzną”, jak sam mówi, było Coventry: „Na studiach pisałem teksty, ale nie robiłem muzyki. Przez jakiś czas należałem do grime’owego kolektywu, jeden z moich kumpli używał Reasona (program do komponowania muzyki – przyp. red.) i nauczył mnie podstaw produkcji na komputerze. Ponieważ nie gram na żadnym instrumencie, bardzo mnie to pociągało, bo nie musiałem uczyć się gry na gitarze czy bębnach – wszystko mogłem zrobić na ekranie”. Potem trzeźwo dodaje: „Nawet teraz nie uważam, żeby moje bity były doskonałe. Są takie tylko przez chwilę. Uważam, że zawsze można nauczyć się czegoś nowego. O to chodzi w życiu, o ciągłe podnoszenie poprzeczki”.

Poprzeczka z pewnością osiągnęła szczyty w swojej kategorii wraz z tegoroczną premierą „Peanut Butter Blues & Melancholy Jam” – debiutanckiego longplaya Ghostpoeta, wydanego w barwach należącej do Gillesa Petersona wytwórni Bronswood Recordings. Zewsząd posypały się ekstatyczne recenzje, chwalące bezkompromisowy i oryginalny styl Londyńczyka, oraz propozycje koncertów w całej Europie. Ghostpoet wraz z dwoma muzykami towarzyszącymi zdążył już wystąpić w rodzinnym UK, Francji, Niemczech, Holandii, Szwecji, Belgii, na Węgrzech i Litwie oraz dwukrotnie w Polsce – najpierw w katowickim klubie Hipnoza, a pół roku później na festiwalu Boogie Brain w Szczecinie.

http://www.youtube.com/watch?v=UEWqIuJHqCM

„Peanut Butter Blues & Melancholy Jam” została też nominowana do Mercury Prize – jednego z najbardziej prestiżowych wyróżnień w brytyjskim przemyśle muzycznym. Zwycięzca zostanie wyłoniony we wrześniu (inni nominowani to m.in. James Blake, Metronomy, Katy B i PJ Harvey), ale niezależnie od wyniku, nie ulega wątpliwości, że to właśnie Ghostpoet jest autorem najciekawszego pełnometrażowego debiutu A.D. 2011.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Venzz
12 lat temu

Liiines wymiata ….

Polecamy