Wpisz i kliknij enter

Xhin – Sword

Techno i IDM w wersji producenta z Singapuru.

Po raz kolejny sprawdziła się ta sama recepta – zaskakującą rewitalizację techno spowodował powrót do korzeni gatunku. A te od zawsze tkwiły w mocnych i mrocznych dźwiękach o industrialnym rodowodzie. Nieprzypadkowo taką muzyką zachwycił się dwie dekady temu były organizator awangardowego festiwalu Berlin Atonal, Dimitri Hagemann, otwierając dla niej podwoje swego klubu i wytwórni o tej samej nazwie – Tresor. Podobną funkcję spełnił dwa lata temu Berghain. Kiedy okazało się, że popularny wówczas minimal brzmi w murach tej dawnej fabryki jak dawne techno, grający w nim didżeje wrócili do klasycznych brzmień z Tresora, wywołując nową falę ciężkiego i twardego grania.

W podobny sposób zmieniła się muzyka pochodzącego z Singapuru producenta działającego pod pseudonimem Xhin. Wychowany przez ojca słuchającego z pasją Kraftwerku i Yellow Magic Orchestry, początkowo uczył się grać na fortepianie i gitarze, marząc o karierze rockmana. Dopiero zetknięcie z detroitowym techno podczas domowego odsłuchu u jednego z przyjaciół sprawiło, że klasyczne instrumenty poszły w kąt, a ich miejsce zajęły winyle i gramofony.

Na początku minionej dekady Xhin był jednak jednym z niewielu młodych ludzi próbujących didżejować i produkować klubową elektronikę w Singapurze. Nic więc dziwnego, że wydany przezeń własnym sumptem w 2004 roku album „Supersonicstate” przeszedł zupełnie niezauważony. Nie zrażając się niepowodzeniami Xhin zaczął wysłać swoje produkcje do europejskich wytwórni. I chwyciło – rezydująca w Stuttgarcie firma Meerestief postanowiła opublikować jego nowy materiał. Tak powstał wydany w 2008 roku „Greyscale” będący wyrazem fascynacji Xhina modnym wtedy minimalem.

Poprzez znajomych młody producent trafił jednak na podobnego mu miłośnika cięższej elektroniki, Lucę Mortarello, który właśnie rozkręcał własną wytwórnię – Stroboscopic Artefacts. I to właśnie w jej barwach Xhin odsłonił nowe oblicze – skoncentrowane na sugestywnym techno z elementami dubu. Wydany w 2009 roku singiel z utworem „Link” sprawił, że nagrania skośnookiego producenta trafiły do setów takich tuzów, jak Speedy J, Luke Slater, Ben Klock czy Sandwell District. A po serii udanych dwunastocalówek, przyszedł wreszcie czas na kolejny album – „Sword”.

Wprowadzeniem w jego klimat jest niepokojąca miniatura na drżące klawisze – „The Secret Closet”. Kiedy milkną jej ciche tony, zaczyna się mordercza bombardierka przesterowanymi bitami – tak gęsta, że trudno zdecydować, czy to jeszcze techno, czy już IDM („Fox & Wolves”). Kolejne nagranie ma już bardziej jednoznaczną rytmikę. „Teeth” prowadzą dudniące uderzenia ciężkich bitów wsparte falującym turbo-basem. A na wierzchu – industrialne zgrzyty zapętlone w świdrujący loop. Słychać w tym utworze echa dawnych dokonań killerów z Birmingham – Surgeona i Regisa.

„You Against Yourself” eksploduje bardziej rwanym rytmem – a oplatają go bulgoczące i brzęczące efekty przeszyte acidowym motywem. Dźwięki te przypominają hipnotyczny styl Cisco Ferreiry rodem z szalonych galopad firmowanych szyldem The Advent. Mocno industrialne brzmienie ma z kolei „Vent”. Oto bowiem tektoniczny puls utworu toczy chmurny pasaż przemysłowych deformacji uzupełnionych ciętymi smagnięciami giętych blach. Tym razem Xhin przywołuje klasyczne produkcje Luke`a Slatera pod szyldem Planetary Assault Systems.

Podobnie jak na tegorocznej płycie Lucy, również i tu znajdujemy hołd dla tradycji metalicznego IDM. „Medium” to przeniesione w XXI wiek klasyczne pomysły Aphex Twina – rozpisane na kakofoniczną orgię fabrycznych bębnów i tchnących lodowatym mrokiem laboratoryjnych klawiszy. Uspokojenie przynosi z kolei „Wood” – szeroko rozlany strumień perlistych syntezatorów o bajkowym tonie. Jest tu też miejsce na elektro-akustyczny eksperyment – bo „Insides” koncentruje się na skontrastowaniu tęsknych akordów fortepianu z glitchowym defektami. Całość kończy się zaskakująco łagodnie – ambientową kompozycją „This Is What You Drew While You Were Half Asleep”.

Jak widać z powyższego opisu producenci ze Stroboscopic Artefacts dbają, aby ich wydawnictwa były urozmaicone – stąd klubowe killery sąsiadują na płycie Xhina z kontemplacyjnymi nagraniami. Wszystko to układa się jednak w monolityczną całość – emanującą surową i czystą energią.

Stroboscopic Artefacts 2011

www.stroboscopicartefacts.com

www.xhin.com

www.myspace.com/xhin







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
stachman
stachman
12 lat temu

Switny album… Duzo idmu przywodzacego na mysl przelom XX i XXI w. Stroboscopic ostatnio wsrod moich faworytow:)

Polecamy