Wpisz i kliknij enter

Variant – Falling Stars

Mistyka czasu.

Stephen Hitchell dał się przede wszystkim poznać jako twórca łączący w perfekcyjny sposób elementy dubu i techno. Taką muzykę firmował do tej pory swymi dwoma najważniejszymi pseudonimami – Intrusion i Soultek. Trzy lata temu ceniony producent objawił jednak swe ambientowe oblicze – tym razem pod szyldem Variant.

W drugiej połowie 2009 roku ukazał się debiutancki album tego projektu – „The Setting Sun”. Miał on dwie wersje – kompaktową i cyfrową – których program różnił się od siebie w znaczny sposób. Ta pierwsza nie zawierała jednego ważnego utworu – 52-minutowej kompozycji „Falling Stars”. Po trzech latach kolekcjonerzy płyt kompaktowych doczekali się uzupełnienia tego braku. Kilka dni temu ukazał się osobny krążek zawierający pełną – bo trwającą aż 62 minuty – wersję wspomnianego nagrania.

„Falling Stars” to utwór o zaskakująco subtelnej dynamice. Zaczyna się od powoli wyłaniających się z ciszy zaszumionych strumieni monochromatycznego dźwięku. Płynąc w jednostajnym rytmie tworzą one wyjątkowo sugestywny klimat – jakiegoś przyjemnego odizolowania w bezpiecznym i ukrytym przed światem miejscu.

Z czasem narasta jednak podskórny niepokój. Zza głębokiej ściany ziarnistych efektów przebijają się przeciągłe drony siejąc spustoszenie swym mrocznym brzmieniem. Mało tego – z dalekiego tła dochodzą ciężkie i miarowe uderzenia dudniącego bitu. Robi się groźnie. Pryska poczucie spokoju i ukojenia.

W pewnym momencie kosmiczne dźwięki ustają. Muzyka wyraźnie cichnie, staje się coraz bardziej oszczędna. Gwiazdy już spadły, zostało tylko ciemne niebo. Dopiero po dłuższej chwili w zalewie kojących tonów pojawia się mechaniczny motyw rytmiczny – o ewidentnie industrialnym rodowodzie. Wiedzie on wprost do tektonicznych efektów o podwodnym brzmieniu. Czy tak ocean przyjmuje opadające weń ciała niebieskie?

„Falling Stars” zadaje kłam tezie, że istotą ambientu jest posunięta do granicy rozsądku statyczność. W ciągu godziny trwania kompozycji ciągle zmieniają się dźwięki, a co za tym idzie – nastrój i emocje. Wszystko to odbywa się jednak w zminimalizowany sposób, jest rozciągnięte w czasie. Takie podejście do muzycznej materii nadaje jej niemal metafizyczny charakter. Bo przecież „jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień”.

Echospace Detroit 2012

www.echospacedetroit.com

www.myspace.com/echospacedetroit







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Mikeal Slovanski
Mikeal Slovanski
11 lat temu

Niesamowity album!

formalina
formalina
12 lat temu

setting sun bardzo lubiłem i lubie znakomicie czyta mi się przy nim ksiązki i usypia dzieciaki , nawiasem jesli muzyka nadal wywołuje emocje czy tez dykusje – jakiekolwiek – to jest okej – pozdrawiam wszystkich –
słuchacz wszystkiego prawie zdroworozsadkowy jednak 😉

m44-7
m44-7
12 lat temu
Reply to  formalina

tylko ze w tym przypadku malo sie mowi o muzyce.

emocje? mnie osobiście żenuje to co sie z ludźmi porobiło – 19 lat temu człowiek jechał setki kilometrów do sklepu z plytami, wyciagał płyte bez zadnego info, tylko skorodowana grafika i magiczna muzyka od brzegu do brzegu.

teraz nie dosc ze ktos pod lupa kopiuje wszystkie jej elementy ów 20letnich kawałków to jeszcze sam pisze sobie recenzje pod licznymi aliasami, trzaska sobie max ratingi i kilkakrotnie zaniża nakład (CD-R wypalanych w mieszkaniu lol) by w atmosferze „limitowanej edycji” opchnąć kolejne ksero w cenie od 27 usd wzwyż.

i to nie tylko hitchell, ale i takie np. knowone – wciskanie kitu jest teraz powszechnie akceptowane.. punktem zwrotnym bylo zainteresowanie sie elektroniką fachowców w red bull czy t-mobile – powstała neo-komercyjna scena pod płaszczykiem niezależnosci odciagająca mlodych od pierwotnych ideałów podziemnej elektroniki.

elkoza
elkoza
11 lat temu
Reply to  m44-7

Ile jeszcze tych zrzędzących staruchów co słuchają zawsze najlepszej muzyki. Lata 90 nie wrócą, a Variant jak i całe Echospace to klasa sama w sobie.

otakó
otakó
12 lat temu

wlasnie przesluchalem nowej produkcji varianta czekajac w holu na samolot. Nawet nie zauwazylem jak szybko czas minal;) pozytywny odsluch . Produkcji spod szyldu echospace nigdy za wiele. Aczkolwiek jesli mam porownac dwa albumy varianta to bardziej podoba mnie sie album „the setting sun”.

m44-7
m44-7
12 lat temu

tradycyjna muzyka elektroniczna – oksymoron jak ta lala.

moja wina – chowałem sie na drexciyanskim „experiments must continue” a tymczasem hitchell to przemysłowa kserokopiarka.

jeżeli ktoś jakimś cudem przegapił techno dub lat 92-2000 to ok, ale mysle ze bardzo warto nadrobić braki bo w przypadku BC można prześledzic jak z oryginalnych songów powstawaly duby – natomiast to cale nowe „dub techno” z dubem wspolnego nie ma zupełnie nic.

w tym przypadku przeszłość pozostała daleko w przedzie.

killia
killia
12 lat temu

ja się bardzo cieszę z tego wydawnictwa, a odsłuch nie miał nic wspólnego ze zmaganiem się.

m44-7
m44-7
12 lat temu

po końskiej dawce choroby morskiej (seconds to forever cd) nie odważe sie zmierzyc z tym materiałem.

..ale jesli przestal uporczywie podrabiac brzmienie quadrant / rhythm & sound to juz wielki krok naprzod.

sutter kane
sutter kane
12 lat temu
Reply to  m44-7

Brzmisz pan zupelnie jak jakis zgredzialy fan tradycyjnej muzyki elektronicznej, ktory zawsze mowi ze wiekszosc artystow w tym nurcie nie tworzy nic nowego kopiuje tangerine Dream i Klausa Schulze.

m44-7
m44-7
12 lat temu
Reply to  sutter kane

odpowiedź nieco wyżej, nie ten button nadepnąłem ;/

Polecamy