Wpisz i kliknij enter

Mouse On Mars – Parastrophics

Niezły ubaw.

Już prawie dwadzieścia lat niemiecki duet Mouse On Mars jest obecny na elektronicznej scenie. W tym czasie jego muzyka zmieniła się w radykalny sposób – od transowych brzmień odwołujących się do kraut-rockowej motoryki i syntezatorowych pasaży rodem z kosmische musik po abstrakcyjne dekonstrukcje rytmiczne czerpiące garściami z nowoczesnego hip-hopu i glitchowych technik tworzenia dźwięku.

Najpierw projekt współpracował z brytyjską wytwórnia Too Pure. Wraz z ewolucją wykonywanej muzyki związał się z niemieckim Sonigiem. A ostatni album wydał mu… amerykański Ipecac prowadzony przez samego Mike`a Pattona. Od czasu opublikowanego w 2006 roku „Varcharz” minęło jednak aż sześć lat. W tym okresie Jan St. Werner i Andi Toma dokonali kolejnego zwrotu w swej twórczości. I dlatego najnowsze dzieło prezentują dzięki wytwórni kolegów z Modeselektora – Monkeytown.

Tym razem niemiecki duet stawia na schizofreniczną wersję electro-funku. Większość utworów na płycie osadzona jest na połamanych bitach o tanecznym pulsie, które uzupełnia sążniste klawisze. Te wywiedzione z klasyki gatunku dźwięki poddane zostają jednak radykalnej dekonstrukcji – Werner i Toma szatkują je na drobno cięte sample i sklejają w fantazyjnie skomponowany kolaż. Trudno doszukać się tu jakichś wyrazistych melodii – jeśli jakaś się pojawia, niemal natychmiast zostaje wciągnięta do muzycznej maszynki do mięsa, przemielona i wypluta w postaci powykręcanego na wszystkie strony dziwacznego motywu o kompletnie abstrakcyjnym charakterze. Tak dzieje się w podbitym basową linią przypominającą pamiętny „Another One Bites The Dust” Queenu „Wienuss”, ale też w zwieńczonym kakofoniczną orgią oldskulowych klawiszy „Imatch” czy eksplodującym 8-bitowymi efektami „Polaroyced”.

Wspomnieniem wcześniejszych dokonań Mouse On Mars z albumów „Niun Niggun” czy „Radical Connector” są nagrania utrzymane w tonie awangardowego hip-hopu. I tutaj również niemieccy producenci posługują się metodą klasycznego cut-upu – ze szczątkowych sampli sklejają zaskakujące swym gęstym brzmieniem kompozycje, w których jest miejsce zarówno na skompresowane bity, jak i soczyste rymy. Mało tego – Werner i Toma potrafią nawet taki psychodeliczny hip-hop podbarwić na jazzową modłę, jak w przypadku „Syncoticians” czy wymodelować go na rwany IDM o orkiestrowym charakterze, co dzieje się w otwierającym całość „The Beach Stop”.

Całkowitą nowością w twórczości Mouse On Mars są eksperymenty z… dubstepem. Ciężkie uderzenia masywnego bitu wsparte rozedrganymi partiami werbli znajdujemy w „Metrotopy” czy „Gearknot Cherry”. Pokłady te oplata jednak cały gąszcz efektów – od dziewczęcych śpiewów po funkowe pasaże syntezatorów. Podobnie dzieje się w „They Know Your Name” – choć to już dynamiczny grime, niosący przetworzoną nawijkę podbitą popiskującymi dźwiękami o 8-bitowym rodowodzie. Wszystko to jednak brzmi jak odbite w krzywym zwierciadle – koślawo, groteskowo, ale niezwykle energetycznie. Nawet germańskie techno w wieńczącym całość „Seaqz” śmieszy swym nadmiernym tempem i przerysowanym motywem o acidowym tonie.

Wygląda na to, że Werner i Toma mieli niezły ubaw podczas pracy nad tym materiałem. I pewnie dlatego unosi się nad nim duch ich muzycznych patronów z Modeselektora. Choć nagrania Mouse On Mars są mniej przystępne, emanują tą samą radością dźwiękowej żonglerki, którą znamy z dokonań Bronserta i Szarego. Dlatego nic dziwnego, że to właśnie oni są wydawcami „Parastrophics”.

Monkeytown 2012

www.monkeytownrecords.com

www.myspace.com/monkeytownrecords

www.mouseonmars.com

www.myspace.com/mouseonmars







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
11 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
tosca
tosca
11 lat temu

Nie porywałbym się na określanie muzyki MOM używając nazw sztucznie zaszufladkowanych stylów muzycznych. Gdyby cofnąć się tych parę (…naście?) lat wstecz, to choćby taki „Actionist Respoke” był „eksperymentem z dubstepem”, choć tego stylu jeszcze …. nie było.
🙂

keisuke
keisuke
12 lat temu

Pamiętam w połowie lat ’90 moją pierwszą podróż do Vulvalandu i na Iaora Tahiti wspólnie z MOM… Nieopisane, sążnisto-perliste doznania…

jarowit
jarowit
12 lat temu

„sążniste” rządza Panie Pawle!

gaudi
gaudi
12 lat temu

Extra. Mam niesamowity sentyment do tych panów. 10 lat temu wraz z Tarwater, Oval, Microstoria i Remote Viewer byli moimi „number one” Słyszę ze muza już nieco inna ale poziom nadal wysoki. Świetna niespodziewanka.

ubunoir
12 lat temu

szefostwo jest trzyosobowe, np. http://www.sonig.com/ic/page/137/shop_cid/39/shop_pid/166/sonig_boxset_thing.html „Founded by pop-experimentalist Frank Dommert and Andi Toma and Jan St. Werner of Mouse on Mars”

Kid Loco
Kid Loco
12 lat temu

„Już prawie dwadzieścia lat niemiecki duet Mouse On Mars jest obecny na elektronicznej scenie” czyli welcome nowa muzyka.

Heliosphaner
Heliosphaner
12 lat temu
Reply to  Kid Loco

Od kiedy nowa muzyka ma jakiś termin przydatności?

gradion
gradion
12 lat temu
Reply to  Heliosphaner

od kiedy kid loco – facet z awatarem płyty inxs (!!!) – tak powiedzial 😀

ubunoir
12 lat temu

drobna uwaga: MoM chyba nie tyle „związał się” z Sonig, ile go sam założył 🙂 w każdym razie dla mnie Parastrophics to już kandydat na płytę roku

Polecamy