Wpisz i kliknij enter

Lucy – Banality Of Evil

W 1963 roku niemiecka teoretyk polityczny Hannah Arendt opublikowała słynną do dziś pracę „Eichmann w Jerozolimie: rzecz o banalności zła”. Postawiła w niej szokującą tezę głoszącą, że najbardziej zbrodniczych czynów wcale nie dopuszczają się socjopaci i psychopaci, ale zwykli ludzie, kiedy obowiązujące w danym państwie prawo uznaje je za coś normalnego. Te zainspirowane Holokaustem rozważania znalazły swój muzyczny wyraz niespełna pięćdziesiąt lat później – a podjął je na swym najnowszym wydawnictwie włoski producent Lucy.

Krążek otwiera krótka impresja na temat syntezatorowej linii zapożyczonej z nagrania szwedzkiego duetu Roll The Dice – „Superior Orders”. Jej tytuł odnosi się do prawniczego terminu oznaczającego uniewinniane żołnierzy z popełnianych na wojnie zbrodni ze względu na fakt, iż wykonywali oni rozkazy przełożonych.

Po tym wstępie Lucy przechodzi do konkretów – „Stanford Prison” to jeden z najlepszych utworów w jego dyskografii. Podstawę kompozycji stanowi zdubowany bit o tektonicznym brzmieniu, na który nakładają się kolejne fale zdegenerowanego szumu. Wszystko to pobija rozjeżdżona partia dronowych klawiszy – tworząca paranoiczny klimat osaczenia. Ma to oczywiście swoje wyjaśnienie w tytule – bo odnosi się on do słynnego eksperymentu psychologicznego przeprowadzonego w 1971 roku na uniwersytecie w Stanford, w ramach którego najpierw jedni ochotnicy byli strażnikami a drudzy więźniami, a potem – zamieniano ich role.

„Milgram Experiment” to zwrot w stronę zdecydowanie bardziej połamanej rytmiki. Niepokojący klimat budują tutaj nie tylko lodowate pasaże metalicznych klawiszy, ale również zapętlony fragment ludzkiego głosu. „I began to feel that I was losing my identity” – to fragment wypowiedzi jednego z uczestników tytułowego eksperymentu, podczas którego psycholog społeczny Stanley Milgram badał w 1961 roku posłuszeństwo człowieka wobec autorytetów.

I wreszcie „Asch Paradigm” – najbardziej eksperymentalna kompozycja w tym zestawie. Rozważana na temat ludzkiego konformizmu oparte na badaniach przeprowadzonych w 1956 roku przez amerykańskiego psychologa, Lucy rozpisuje na radykalny prepar. Maksymalnie spowolnione akordy zdubowanych klawiszy splecione ze zdeformowanym głosem jakiegoś mamroczącego mężczyzny wnoszą industrialny wyziew, który poraża swym toksycznym brzmieniem.

Nowa płyta w katalogu Stroboscopic Artefacts to kolejny przyczynek do dyskusji na temat intelektualnych odniesień w nowej elektronice. Ale nie tylko – to również kolejny krok w coraz śmielszych eksperymentach szefa berlińskiej wytwórni. Wygląda na to, że przekraczanie wszelkich granic – muzycznych i myślowych – będzie jedynym stałym punktem w jego niezwykłej twórczości.

Stroboscopic Artefacts 2012

www.stroboscopicartefacts.com







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Rogal
Rogal
11 lat temu

no i zwięzła recenzja, w końcu. Bez „onirycznych plam, miękkich fal basline’u, medytacji” i innych osobistych impresji 😉

Rogal
Rogal
11 lat temu

genialny krążek

keisuke
keisuke
11 lat temu

Bardzo ciekawy koncept. Jestem pod wrażeniem, jak Stroboscopic Artefacts się rozkręca. Choć muzycznie bardziej czuję np. Jenssenową interpretację Nordheima i jego Les Fleurs Du Mal wg Baudelaire’a, niż formę dub czy minimal, to i tak jest świetnie. Poza tym – idąc za przykładem EP-ek Monad od I do X – mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy. A więc czekam na „Zło. Wyzwanie rzucone nowej elektronice” 🙂

Łukasz
Łukasz
11 lat temu

rzeczywiście dosyć odważny temat, szczególnie teraz. Niedawno był proces Andersa Breivika… A muzycznie?- świetna robota

Polecamy

3 pytania – Avtomat

W naszym cyklu mikrowywiadów gościmy prawdziwego „człowieka orkiestrę”.