Wpisz i kliknij enter

I:Cube – M Megamix

Co zostało dzisiaj po wielkiej eksplozji popularności francuskiego house`u na przełomie dwóch minionych dekad? Niewiele. Daft Pank podbijają Hollywood orkiestrowymi soundtrackami, Bob Sinclair poszedł w totalną komercję, a Cassiuss, Motorbass czy Etienne De Crecy nie nagrali nic sensownego od bardzo dawna. Pałeczkę przejęła od nich młodsza generacja producentów z wytwórni Kitsuné i Ed Banger, stawiająca na znacznie mniej wyrafinowane środki wyrazu. Co w takim przypadku robi w tym rozwydrzonym towarzystwie weteran „french touch” – I:Cube?

A no okazuje się, że to właśnie Nicolas Chaix przetrwał wszystkie te zmieniające się mody i jako jedyny z dawnej generacji nadsekwańskich producentów broni honoru swojego i swych kolegów. Choć nie opublikował nowego albumu studyjnego od prawie dekady, z powodzeniem radził sobie przez te lata publikując nienagannie wyprodukowane utwory nakładem wiernej klasycznemu house`owi paryskiej wytwórni Versatile. W końcu jednak przyszedł czas na większą wypowiedź – i tak oto otrzymujemy piąty album I:Cube – „M Megamix”.

Wszystko wskazuje na to, że Chaix miał ostatnio wyraźny przypływ pomysłów – bo na krążek trafiły aż 24 nagrania przycięte do formatu trwającego niepełną godzinę didżejskiego miksu. Zaczyna się od turntablistycznych sztuczek („Not Important”) – a potem: jazda!

[embeded: src=”http://www.junostatic.com/ultraplayer/07/MicroPlayer.swf” width=”400″ height=”130″ FlashVars=”branding=records&playlist_url=http://www.juno.co.uk/playlists/builder/1955599-02.xspf&start_playing=0&change_player_url=&volume=80&insert_type=insert&play_now=false&isRe lease=false&product_key=1955599-02″ allowscriptaccess=”always”]

Francuski producent prezentuje na swym nowym albumie bajeczny wprost kalejdoskop klubowych brzmień. Jest tutaj miejsce na wspomnienie typowego „french house`u” o melodyjnym brzmieniu i pomysłowych samplach („Bajo Bajo”, „Popular Electronics” czy nadzwyczaj przebojowy „Lucifer En Discotheque”), z którym zgrabnie koresponduje solidna porcja europejskiego disco subtelnie podrasowanego na kosmiczną modłę („Grotto”, „In Alpha”, „Get The Fever” czy balearyczny „Le Rocher Aux Singes”). Nostalgiczna nutę wprowadzają tutaj zgrabne wycieczki w stronę ejtisowego synth-popu („N`Dololo X M” w stylu nagrań Telexu), a kontrastową do nich surową i dziką energię niesioną przez szorstkie brzmienia – czytelne odwołania do chicagowskiego house`u („Magnetic Mambo” czy „Club Miniature”) i detroitowego techno („Interludio” lub „Makossa Suspens”).

Francuski producent potrafi również pomysłowo mruknąć okiem do współczesnych trendów. Spokojnie – nie mam tu na myśli żadnego dubstepu. Jest za to siarczysty rave, którego pozazdrościliby mu brytyjscy twórcy pokroju Lone`a („Transpration”), a z drugiej strony – pulsujący głębokim bitem i basem hipnotyczny deep house, za jaki niejeden niemiecki artysta dałby się pokroić („Your Brain”). A jakby komuś było mało – Chaix pokazuje, że z powodzeniem mógłby się odnaleźć w klimatach rodem z Kitsuné czy Ed Banger, serwując emanujące rockową energią dynamiczne electro („Zero Tastatur”).

Ponieważ nagrania są króciutkie, a do tego płynnie zmiksowane ze sobą, płyta gna na łeb na szyję, jak rozpędzony ekspres linii TGV. Francuski producent panuje jednak nad wszystkim – dzięki temu zwalnia w odpowiednich momentach, a kiedy indziej – dorzuca węgla do pieca, zwiększając i tempo i temperaturę albumu. Może, gdyby rozciągnął te nagrania do pełnego formatu – płyta nie miałaby takiego kopa. A tak – to prawdziwy killer!

Versatile 2012

www.versatilerecords.com

www.facebook.com/versatilerec







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
mchl
mchl
11 lat temu

Obecnie moim zdaniem furorę robia dj z nad sekwany tj. francuska trojca Dan Ghenacia rezydent DC10 na ibizie, Shonky oraz Dyed Soundorom, choc ci panowie dzialaja bardziej na scenie szerokopojetego deep house i tech house. Dzialaja rowiez od niedawna jako Apollonia (sklad djski oraz wytwornia)

Arab
Arab
11 lat temu

Przykro mi ale nie mogę się zgodzić z odpowiedzią jaką udzieliłeś sobie po zadaniu pierwszego pytania. 😀

Faktem jest, że tuzy rozmieniły się na drobne. W sumie to jakby nie patrzeć to są to już ludzie którzy swoje zrobili.

Esencją francuskiej sceny był zawsze french house. Przynajmniej dla mnie. Dziennikarze mieli skłonność nazywać praktycznie wszystko, co pojawiało się w tamtym okresie French Touche.

Ten gatunek cały czas funcjonuję w podziemiu. Tak samo jak pojawiają się nowi artyści związani z francuską muzyką house ale nie posiadający tak dużego wsparcia ze strony labeli jak Ci w latach. 90. Należy pamiętać, że w tym okresie największą zasługę w promocji tego typu muzyki miał francuski oddział wytwórni Virgin Records. Dodatkowo funkcjonował wtedy projekt „Labels” który skupiał małych wydawców i pozwalał na ich globalną promocję. Przykładem takiej promocji jest składanka z 2002 roku (o ile dobrze pamiętam) – My house in montmartre.

A w kwestii nowych twarzy to koniecznie należy sprawdzić następujących artystów:

1. soundcloud.com/thephantomsrevenge
2. soundcloud.com/alec-carlsson
3.soundcloud.com/thonyritz (najzdolniejszy i najlepiej rokujący na przyszłość dla mnie)
4. http://soundcloud.com/c-zaire

Alan Braxe i Fred Flake (szczególnie ten drugi) całkiem nieźle sobie radzą. Zapraszam też od czasu na mojego bloga. Dodaje tam rzeczy wyszperane w sieci.

Uff. Mam do tego ewidetnie emocjonalny stosunek ale ta muzyka była naprawdę mocnym elementem mojego dzieciństwa. hehe 😉

Polecamy