Wydany w 1999 roku debiutancki album austriackiego muzyka – „Pop Loops For Breakfast” – był chyba pierwszym zwiastunem pojawienia się nowej wrażliwości u elektronicznych twórców – otwierającej ich na piosenkowe struktury i mocno emocjonalne treści. Płyta została opublikowana w dwóch wersjach – kompaktową wydała wiedeńska wytwórnia Charhizma, a winylową – berlińska Morr Music. I to właśnie ta druga w ciągu następnych dwóch lat wyrosła na najważniejszą reprezentantkę nurtu ochrzczonego wtedy pomysłowym terminem „emo-tronica”.
Niebawem zaroiło się od wykonawców, którzy z mniejszym lub większym powodzeniem łączyli subtelną wrażliwość bliską indie-popowi z nowoczesnymi zdobyczami chrzęszczącej elektroniki. ISAN, Styrofoam, Phonem, F. Blumm, Lali Puna – by wymienić tylko tych kilku, związanych ze wspomnianą tłocznią Thomasa Morra. Dziś niewiele zostało z tamtej sceny – być może również za sprawą radykalnego odwrotu jej głównego mecenasa w stronę alternatywnego rocka w połowie minionej dekady.
Bernhard Fleischmann jako jeden z nielicznych reprezentantów tego nurtu pracuje jednak regularnie. Z jednej strony nagrywa płyty łączące piosenkową formułę z chroboczącymi rytmami (ostatnia to „Humbucking Coil” sprzed sześciu lat), a z drugiej – bardziej eksperymentalne albumy, lokujące go w kręgu stonowanego IDM-u („Melancholie/Sandestrasse” oraz „For M/Mikro_Kosmos”). I co ciekawe – pozostaje wierny Morr Music. Nic więc dziwnego, że nakładem właśnie tej firmy otrzymujemy najnowsze dokonanie wiedeńskiego twórcy – „I`m Not Ready For The Grave Yet”.
[embeded: src=”http://www.junostatic.com/ultraplayer/07/MicroPlayer.swf” width=”400″ height=”130″ FlashVars=”branding=records&playlist_url=http://www.juno.co.uk/playlists/builder/2022599-02.xspf&start_playing=0&change_player_url=&volume=80&insert_type=insert&play_now=false&isRe lease=false&product_key=2022599-02″ allowscriptaccess=”always”]
Płyta zaczyna się trochę podobnie, jak ostatnie dokonania islandzkiej formacji Múm – choć typową dla niej gęstą rytmikę uzupełnia tu szorstko brzmiąca gitara o indie-rockowym rodowodzie („Don`t Follow”). Wspomnienie lat 80. dochodzi pełniej do głosu w następnej kompozycji – a to za sprawą nostalgicznie pohukujących klawiszy, uzupełnionych kruchymi bitami poddanymi glitchowej obróbce („Tomorrow”). Wątek ten odnajdujemy ponownie w „Who Emptied The River” – bo piosenka ta brzmi niczym zaskakujące połączenie syntezatorowych dźwięków New Order z gitarowym zgiełkiem Sonic Youth. Rozmyte tony rodem z zimnofalowych klasyków The Cure znajdujemy natomiast w „At Night The Fox Comes”.
Kontrapunktem dla tych nostalgicznych wycieczek w krainę nowej fali, są tutaj pomysłowo urozmaicone rytmy. Spowolniony podkład rodem z abstrakcyjnego hip-hopu znajdujemy w „Beat Us”. Jazzowymi breakami rodem z lat 90. eksploduje „Lemminge”. Chrzęszczące uderzenia automatu perkusyjnego wywiedzione z klasyki IDM stanowią o pulsie wspomnianego „Who Emptied The River”. „This Bar” przynosi dalekie echo dubstepu, a „Some/Others/My Husband” eksploduje niczym dynamiczny drum`n`bass o połamanym metrum.
Wszystko to są jednak piosenki – w większości kompozycji Fleischmann śpiewa bowiem swym charakterystycznym głosem o melancholijnej barwie, nadając całości lekko rozmarzony ton (choćby tytułowy „I`m Not Ready For The Grave Yet”). Gdy jego wokal milknie – pojawiają się zabawne sample z angielskiego radia (lub telewizji), które poddane pomysłowej edycji, tworzą oryginalną melodykę wypełnionych nimi utworów („Beat Us” czy „Some/Other/My Husband”). A na finał austriacki muzyk serwuje jak zwykle najbardziej urzekającą piosenkę – wypełnioną ciepłymi dźwiękami gitary i saksofonu „Your Bible Is Printed On Dollars”, której łagodny ton kontrastuje z ironicznym (i mocno politycznym) tekstem.
Nowy album B. Fleischmanna ukazuje się w idealnym momencie – na progu jesieni. Te smutne piosenki poddane elektronicznej obróbce nigdy nie zabrzmiałyby lepiej.
Morr Music 2012
Jak można napisać „niebawem zaroiło się”? Rozumiem pęd do oryginalności, ale szanujmy język polski.
Płyta jest nawet nawet.