Wpisz i kliknij enter

Terrence Dixon – From The Far Future Pt. 2

Terrence Dixon nagrał dzieło swego życia.

Istnieje teoria, że czarni muzycy są zorientowani na przyszłość, ponieważ nie mają po co wracać do przeszłości, która kojarzy im się z niewolnictwem i segregacją rasową. Dlatego w swojej twórczości ukierunkowują się na futurystyczne brzmienia, czego najlepszym przykładem oczywiście detroitowe techno. To jednak tylko część prawdy – bo z drugiej strony przecież twórczość czarnych artystów jest silnie osadzona w tradycji. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę wspomniane techno – to w najlepszych przykładach gatunku łatwo możemy znaleźć wpływy przede wszystkim funku, ale również soulu, gospel czy nawet jazzu. Dowodem na to najnowszy album jednego z najważniejszych reprezentantów drugiej fali elektronicznej muzyki z Motor City – Terrence`a Parkera.

Jako protegowany samego Juana Atkinsa, zadebiutował w 1994 roku nagrywając klasyczne już dziś dwie części „Living In Detroit” dla wytwórni Utensil, prowadzonej przez swego rówieśnika – Claude`a Younga. Jednak zrealizowane już kilka miesięcy później nowe nagrania Dixona, wskazywały, że jego ojcem duchowym jest raczej Robert Hood. Trzy dwunastocalówki opublikowane pod tytułem „Minimalism” stanowiły bowiem perfekcyjną definicję nowego stylu stworzonego w tym samym czasie przez byłego członka Underground Resistance. Dixon pozostał wierny oszczędnym brzmieniom do czasu wydania przez Tresor w 2000 roku albumu „From The Far Future”. Potem urzekła go głęboka rytmika deep house`u – czego podsumowaniem okazała się płyta „Train Of Thought” nagrana przezeń dla wytwórni Yore. Czarnoskóry producent nie porzucił jednak techno – bo powraca doń na swym najnowszym albumie, będącym drugą częścią tego sprzed dwunastu lat – „From The Far Future Pt. 2”.

Początek jest mylący – bo „Self Centered” to pulsujący plemiennymi perkusjonaliami ciepły deep house, w którym ciekawie skontrastowane zostały nostalgiczne tony jazzowego piano z przestrzennym tłem o kosmicznym rozmachu. Podobne brzmienia znajdujemy dopiero w połowie krążka – a mowa tu o kompozycji „Horizon”, w której Dixon znów sięga po miękki, ale głęboki puls bitu i basu wsparty zaloopowanymi dźwiękami wibrafonu.

Jazzowe dęciaki stanowią natomiast główny wątek „The Switch”. Detroitowy producent wpisuje je jednak tym razem w kontekst hipnotycznego minimalu, uzupełniając jedynie o sample etnicznych rytmów. Akustyczne dźwięki trąbki i saksofonu jeszcze ciekawiej zostały potraktowane w „Vision Blurry”. Pod palcami Dixona zamieniają się one bowiem w oniryczny strumień zdeformowanych tonów, podbitych miarowymi uderzeniami zredukowanego bitu.

Na bardziej przestrzenne obszary deep techno Dixon wypuszcza się w dwóch innych kompozycjach – „Fountain Of Life” i „Path Of Mystery”. Już ich tytuły wskazują na mistyczne konotacje – i czarnoskóry producent oddaje je za pomocą przesuniętej na pierwszy plan masywnej rytmiki i cofniętych w dalekie tło strzelistych pasaży rozwibrowanych klawiszy. Tak w większości brzmiała muzyka artysty z pierwszej części „From The Far Future” – tym razem ogranicza się on do jej wspomnienia tylko w tych dwu nagraniach.

Eksperymentalna stronę swych produkcji Dixon odsłania w „Dark City Of Hope (Main Mix)” i „My Journey Here”. Pierwsze z nagrań wspiera się na miarowych uderzeniach tektonicznego bitu – które oplata gęsta siatka skorodowanych syntezatorów. Druga przypomina z kolei ambientowe dokonania Basic Chanel – bo jej rdzeń stanowią masywne fale gęstego szumu poddane dubowej obróbce. Najciekawiej wypada jednak „The Auto Factory”. To prawdziwy popis wirtuozerii Dixona – bo choć utwór utrzymany jest w stylu klasycznego techno, łączy on w sobie z jednej strony chicagowskie ozdobniki rytmiczne, a z drugiej – elektroakustyczne preparacje bliskie hipisowskiej psychodelii.

Finał płyty to już ukłon producenta wobec klubowej publiczności, a zarazem hołd dla futurystycznego techno spod znaku Jeffa Millsa i Roberta Hooda sprzed niemal dwóch dekad. Kolejne nagrania – od „Navigate” po „The Study” – porażają wręcz laboratoryjną precyzją w łączeniu minimalowych bitów z sonicznymi klawiszami, która owocuje stworzeniem czterech killerów, idealnych na parkiet w Tresorze czy w Berghain.

„From The Far Future Pt. 2” to znakomity album. Bardziej zróżnicowany, bogatszy brzmieniowo, mocniej nasycony emocjami niż jego pamiętny poprzednik. Cóż – wygląda na to, że Terrence Dixon nagrał dzieło swego życia.

Tresor 2012

www.tresorberlin.com

www.facebook.com/tresorberlin

www.facebook.com/pages/Terrence-Dixon







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy