Wpisz i kliknij enter

Lusine – The Waiting Room

Najbardziej przebojowa płyta w dorobku amerykańskiego producenta.

Seattle kojarzyo się nam oczywiście przede wszystkim z wytwórnią Sub Pop. Ale w tym chmurnym mieście powstaje również ciekawa elektronika. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców z tamtejszej sceny nowych brzmień jest Jeff McIlwain działający od ponad dekady pod pseudonimem Lusine.

W tym czasie zrealizował on dziewięć albumów, które opublikowały mu w większości europejskie tłocznie – U-Cover i Hymen. Dopiero od niedawna producent współpracuje z bliższą mu pod względem odległości firmą Ghostly International z Ann Arbour. Jego dokonania są różnorodne – zaczynał od onirycznego IDM-u, by potem zwrócić się w stronę bardziej tanecznego electro i techno, nie rezygnując jednak z ambientowych eksperymentów.

„The Waiting Room” to pierwszy album McIlwaina od czterech lat. I przynosi on dosyć wyraźną odmianę brzmienia artysty – tym razem nasycił on swe nagrania wyjątkową dużą dozą melodii. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą wokali jego żony – Sarah. Ale nie tylko – również poszczególne partie klawiszy mają niezwykle przystępny charakter.


Zaczyna się od wspomnień z przeszłości – „Panoramic” to nasycony soczystymi tonami syntezatorów energetyczny breakbeat, przywołujący ducha brytyjskiej elektroniki z połowy lat 90. Podobnie brzmi „Get A Message” – nowa wersja dawnego przeboju grupy Electronic, w którym Sarah McIlwain śpiewa pamiętną frazę napisaną przez Bernarda Sumnera: „I Don`t Know Where To Begin/ Living In Sin”.

Jeszcze dalej w czasie cofamy się w „Another Tomorrow”. To podrasowane na ejtisową modłę wysmakowane electro, kojarzące się z najlepszymi dokonaniami The Knife. W bardziej eterycznym klimacie utrzymany jest oparty na podobnym rytmie „Without A Plan” – a decydują o tym otworzone od tyłu syntezatory, nadające kompozycji lekko psychodeliczny sznyt. Nostalgicznym wspomnieniem klasyki brytyjskiego synth-popu jest tutaj „By This Sound”, tchnące chłodnymi tonami zimnych syntezatorów w stylu wczesnego The Human League.

McIlwan dobrze sobie radzi również z typowo klubową estetyką germańskiego tech-house’u. Po raz pierwszy odnajdujemy ją w „Lucky”, zgrabnie łączącym pobrzękujące akordy klawiszy z kobiecą wokalizą, jak to niegdyś bywało na płytach Matthiasa Schaffhausera. Równie elegancki szyk ma „First Call” – choć to całkowicie instrumentalna kompozycja. Wieńczący album „February” stanowi przeszczepienie kolońskiego brzmienia Kompaktu na amerykański grunt – idealnie pasując do panującej właśnie pory roku. McIlwan odnajduje się również w dub-house`owej konwencji – a przykładem tego „On Telegraph” o dyskretnie skorodowanym tonie.

„The Waiting Room” to wyjątkowo przyjemna płyta w odbiorze. Jej autor zadbał bowiem nie tylko o gładką produkcję, ale również o przejrzyste aranżacje i łagodną melodykę. Dlatego nowy album Lusine spodoba się wszystkim, którzy szukają w elektronice nie klubowej energii, ale raczej zgrabnych odniesień do nowoczesnego popu czy klimatycznego soundtracku do wirtualnych podróży.

Ghostly International 2013

www.ghostly.com

www.facebook.com/ghostly

www.lusineweb.com

www.facebook.com/pages/Lusine







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 pytania – Nela

Nowy, debiutancki singiel sprowokował nas do podpytania co słychać u byłej wokalistki duetu IWasHomeAnyway?