Musik Krause to pododdział jeńskiej wytwórni Freude Am Tanzen specjalizujący w bardziej ekstrawaganckim ujęciu klubowej elektroniki. Przykładem tego debiutancki album jednego z filarów tłoczni – Wendelina Weissbacha znanego jako Metaboman.
Przez prawie całe lata 90. był on wielkim fascynatem hip-hopu. Nie wyszło mu to na złe, bo dogłębnie poznał korzenie gatunku – od jazzu, przez soul, po funk. Kiedy więc na początku minionej dekady zachwycił się house’m i techno – od razu opatentował własną wizję tych stylistyk, mocno powiązaną z jego muzyczną przeszłością. Realizował ją zarówno w duecie Das Krause Duo, jak również samodzielnie pod pseudonimem Metaboman.
„Ja/Noe” to podsumowanie dziesięciu lat autorskiej twórczości Weissbacha. Już otwierający kolekcję utwór wprowadza nas w jej schizofreniczny nastrój. To szorstki tech-house, w którym trafiamy z jednej strony na soulowy wokal, z a drugiej – na kakofoniczne przestery („Wonderboy”). Podobnie brzmi następne nagranie – ale choć jego podstawą jest zredukowany podkład rytmiczny, wypełniają go metaliczne perkusjonalia i przetworzone głosy („Kontrapfiffie”).
Dwie kolejne kompozycje to wspomnienie przygód niemieckiego producenta z minimalem. „Bibibig” pulsuje wycofanym bitem, kołysząc jednocześnie słuchacza zbasowanymi akordami atonalnych klawiszy. Choć „Räuber” uderza mocniejszą energią, to oniryczny klimat budują tu subtelne sample gitary i klarnetu, dodające całości „żywego” tchnienia.
Weissbach nie zapomina o swej przeszłości i z upodobaniem zabawia się breakbeatem. W „East” poddaje go glitchowej obróbce, podszywając jednocześnie jazzowymi dęciakami. Jakby tego było mało w „Dubbyone” pojawiają się raperskie rymy – uzupełnione kąsającymi akordami klawiszy.
Kolejny segment płyty należy do zwalistego funku wpisanego w formułę klubowego house’u. To trzy nagrania – „Hot Shit”, „Ringer” i „Yokonotono”. Niemiecki producent sięga tu po buksujące basy i połamane bity, zestawiając je z wokalną ekwilibrystyką i energetycznymi partiami syntezatorów. Wszystkie te kompozycje mają gęste, ale surowe brzmienie, emanujące „czarną” zmysłowością.
A na finał coś zupełnie innego – utrzymany w marszowym metrum teutoński tech-house o mechanicznie kroczących klawiszach i pompatycznie dmących dęciakach („Ultrakörper”).
Weissbach śmiało popuszcza wodze fantazji w swych kompozycjach. Daje dojść do głosu różnym wpływom, ale przetwarza je na swój własny sposób. Jakby zupełnie nie przejmując się regułami gatunku, wykrzywia i udziwnia wszystkie dźwięki, a to atakując agresywnymi zgrzytami, a to kojąc psychodelicznymi pasażami. O ile muzyka taneczna może mieć świadomie groteskowy charakter – to właśnie w produkcjach Metabomana.
Musik Krause 2013