Wpisz i kliknij enter

Coma – In Technicolor

Erudycyjne cytaty z klasyki elektronicznego popu łagodnie łączą się z nowoczesnymi pomysłami.

Marius Bubat i Georg Conrad zadebiutowali pod szyldem Coma sześć lat temu podczas ówczesnej edycji renomowanego festiwalu „c/o pop”. Ich występ zgromadził sporą widownię i spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem. Nie uszło to uwadze Michaela Mayera, tym bardziej, że młodzi artyści z Kolonii reprezentowali dokładnie to, co najbardziej ceni on we współczesnej muzyce: połączenie dbałości o popową melodykę z nastawieniem na klubową energię.

Bubat i Conrad przez kolejne pięć lat obdzielali swymi nagraniami dwie wytwórnie działające w Kolonii – Firm i Kompakt. Winylowe dwunastocalówki zrealizowane przez Comę oscylowały wokół podrasowanego na minimalową modłę tech-house’u, ciesząc się sporym powodzeniem wśród europejskich didżejów. Jednoznacznie taneczna estetyka z czasem zmęczyła jednak młodych muzyków – i dlatego na swym debiutanckim albumie postanowili wpuścić więcej popowej melodyki. I pewnie dlatego „In Technicolor” z dumą prezentuje wytwórnia wspomnianego Mayera – Kompakt.

Początek zestawu wypada nadzwyczaj frywolnie – bo „Hooooorey” to euforyczny disco-house, wypełniony ejtisowymi klawiszami i wokoderową wokalizą. Podobnie brzmi umieszczony niemal w połowie płyty „Missing Place”. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z bogatszą aranżacją – bo w połowie swego trwania kompozycja zamienia się w dynamiczny dance-punk.

Niemal klasyczne disco dostajemy z kolei w „Maybachu” – choć swingowa stylizacja utworu sprawia, że przypomina on nieco dawne przeboje Yello. Kosmiczną wersję stylu przynosi „Cycle”, zgrabnie łącząc zdecydowaną rytmikę ze strzelistymi dźwiękami syntezatorów. Najmniej ciekawie wypada w tym towarzystwie „Out Of Control”, bo aż nazbyt śmiało flirtuje z kiczowatymi brzmieniami rodem z europejskiej wersji gatunku sprzed ćwierć wieku. Od niesionego przezeń melodyjnego motywu fortepianowego – trudno się jednak uwolnić.

Nowofalowe inklinacje dają o sobie znać najmocniej w „Les Dilettantes”. Połamany bit wnosi tutaj mocny pochód basu o post-punkowym tonie i beznamiętny śpiew pogłębiony studyjnym pogłosem – tak brzmiała kiedyś Neue Deutsche Welle, tak brzmi dzisiaj duet Coma. Mechaniczne electro rodem z tej samej epoki pojawia się z kolei w „#” – i trzeba przyznać, że niemieccy producenci potrafią wycisnąć odpowiednio chłodne dźwięki z przesterowanego basu i rozlanych klawiszy.

Podsumowaniem tych ejtisowych wspominków jest „My Orbit” – bo tym razem Bubat i Conrad przywołują echa brytyjskiego synth-popu, wpisując chóralne śpiewy w elektroniczne rytmy, jak kiedyś mieli to w zwyczaju robić China Crisis czy Classix Nouveau. 

Finał albumu dedykowany jest nowocześniejszym brzmieniom. Zaczyna się od masywnego deep techno – to nieco patetyczny „The Great Escape”, rozpisany na chmurne partie syntezatorów i wokoderowe wokalizy. „Maximal Minimal” stanowi natomiast  ukłon w stronę muzyki z końca minionej dekady – bo brzmi, jak sprężysty minimal zanurzony w podwodnych efektach i dubowych pogłosach. I wreszcie „T.E.D.” – epicki tech-house o lekko trance’owym sznycie, który z powodzeniem mógłby się znaleźć w katalogu BPitch Control.

„In Technicolor” robi dobre wrażenie. Niemieccy producenci przyłożyli się do wszystkich nagrań, nadając im wyrafinowane aranżacje. W efekcie śmiałe cytaty z klasyki gatunku łagodnie łączą się z nowoczesnymi pomysłami. Wszystko to ma wyjątkowo przystępny ton – bo Bubat i Conrad nigdy nie tracą popowej wrażliwości. Wielbiciele tego rodzaju elektroniki będą więc zadowoleni.

Kompakt 2013

www.kompakt.fm

www.facebook.com/KompaktRecords

www.coma-music.de

www.facebook.com/comalounge







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
dadaista
dadaista
10 lat temu

A robiono mi zarzuty, że słucham Comy…

Polecamy