Wpisz i kliknij enter

William Basinski – Nocturnes

Chyba mało kiedy okładka płyty, jej kolor i skromna faktura grafiki są lustrzanym odbiciem muzyki.

Od ostatniej płyty studyjnej „Vivian & Ondine” Williama Basinskiego minęły już cztery lata. Na niej mieliśmy dźwiękową nostalgię nad rozpadającymi się taśmami i eksperymenty z szesnastokanałowym zestawem głośników, a tym razem rozsypuje się nam dźwięk pochodzący z fortepianu.

Album „Nocturnes” (2062 Records) wypełniły dwie sporych rozmiarów kompozycje. Tytułowe nagranie „Nocturnes” trwa ponad czterdzieści minut. Zapętlone frazy preparowanego fortepianu pochodzą jeszcze z okresu (1979-1980), kiedy to Basinski mieszkał w San Francisco, a wspomniane fortepianowe pętle obracają się wokół osi elektronicznych przestrzeni tak charakterystycznych dla artysty. Słuchanie w zwolnionym tempie romantycznego kompozytora Johna Fielda pewnie dałoby podobny efekt. Tyle że u Basinskiego zaskakują mikrotonalne dźwiękowe zawieruszenia. Indywidualny i niekonwencjonalny romantyzm.

Samo tempo w jakim utrzymane jest nagranie „Nocturnes” nie pozwala zapomnieć o eksperymentach z taśmami. Słuchając tej kompozycji odnoszę wrażenie, jakbym puścił ją z analogowego magnetofonu szpulowego, a określenie czasu, kiedy powstało nagranie, jest niezwykle trudne. Nie mam na myśli wytykania palcem konkretnej daty, a bardziej ducha jakiejś muzycznej dekady. Basinski jest jedną nogą u progu XIX wieku, a jeden z jego palców pozostał w XXI wieku, tuż nad touchpadem laptopa. Niezwykłe jest to, że nie mam pojęcia kiedy minęło mi te czterdzieści minut z utworem „Nocturnes”.

Z kolei „The Trail of Tears” trwające prawie trzydzieści minut, pochodzi zupełnie z innego okresu. Utwór powstał w 2009 roku w związku z operą Roberta Wilsona „The Life and Death of Marina Abramović” („Życie i śmierć Mariny Abramović”). Wkraczamy w odmienny świat, a jakże wyjątkowy. Zdecydowanie bardziej nasycony elektroniką i owinięty w zapętlone taśmy. Melancholijny szok i wstrząs. To nagranie ma w sobie podskórny niepokój, który pęcznieje w nawarstwiających się dronach. Pomimo syntetycznych dźwięków w „The Trail of Tears” drzemie organiczny żywioł.

Była już wcześniej mowa o rozpadaniu. „Nocturnes” dostarcza przeżyć wielkoformatowych. Ale takie stwierdzenie byłoby łajdactwem w stosunku do płyty. Praktycznie się rozkruszyłem, a zwiotczały stan umysłu został rzucony w kosmiczną sferę.

25.06.2013 (europejska data premiery) | 2062 Records

 

2062 Records »
Słuchaj na Soundcloud »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Grzesiek Bojanek
10 lat temu

Jest w tym rzeczywiście jakiś mrok. Ciekawie sprawdza się taśma używana do nagrywania pianina. Dobra opcja. Dziś sporo osób wraca do taśmy… jak to się szybko zakręcił świat muzyczny 🙂

ja
ja
10 lat temu

Taka troszkę dołująca ta muza, muzyk chyba ma doła. dzieki za dobrą reckę.

Polecamy