Wpisz i kliknij enter

Mike Parker – Lustrations

Brutalny cios maczetą. Oglądaliście „Tylko Bóg wybacza”?

Zanim mieszkający w Buffalo producent zadebiutował w 1997 roku autorską dwunastocalówką „Circulation”, eksperymentował wcześniej z bardziej hałaśliwymi odmianami elektroniki – industrialem i noise’m. Dowodem tego nagrania Maintanance i P. Children, dwu współtworzonych przezeń formacji, które działały na przełomie lat 80. i 90. Zainteresowawszy się w naturalny sposób surową energią techno, zaczął próbować tworzyć ten gatunek, najpierw w duecie Trybet, a potem całkowicie na własną rękę.

Chociaż dzisiaj jest szanowanym wykładowcą sztuki na uniwersytecie w Buffalo, od piętnastu lat prowadzi również własną wytwórnię Geophone, nakładem której publikuje regularnie swoje kolejne płyty. Prowadzona z uporem maniaka działalność z czasem przyniosła spodziewany skutek. Dzisiaj amerykański twórca jest uznawany za jednego weteranów mocnego grania – i miejsce w swoich katalogach oferują mu tak prestiżowe na tej scenie tłocznie, jak Semantica czy Prologue. I oto nakładem tej ostatniej ukazuje się jego drugi album – „Lustrations”.

Mike Parker adresuje swą nową muzykę dla najbardziej zagorzałych fanów techno. Podchodzi bowiem on doń niemal jak do religijnego rytuału – stawiając na hipnotyczny puls, tworzony przez nad wyraz oszczędnie stosowane środki wyrazu. Właściwie każdy utwór z dwunastu zamieszczonych w kolekcji, zbudowany jest tylko z trzech elementów – twardego bitu, masywnego basu i świdrującego loopu. Być może gdybyśmy zaprezentowali ten materiał osobie nie mającej na co dzień do czynienia z techno, uznałaby ona, że właściwie słucha w kółko jednego nagrania. Wytrawne ucho wychwyci jednak różnice – choć rzeczywiście Parker stawia w aranżacjach swych kompozycji na skrajny wręcz minimalizm.


Płyta zaczyna się od ukłonu wobec nowoczesnej wizji gatunku opatentowanej przez producentów związanych z Berghain. To mordercze brzmienie o przestrzennym tonie – splecione z tektonicznych bitów, furkoczących basów i rozwibrowanych efektów („Khonsu”, „Nor’easter” i „Atlantic”). Potem amerykański producent nieco zwalnia tempo, sięgając po techno podrasowane na breakową modłę ze szkoły Stroboscopic Artefacts. Tym razem rytm jest nerwowy, loopy – przesterowane, a basy – mocno wygięte. Wszystko to bucha dziką energią bliską plemiennym obrzędom z Czarnego Lądu („DaiKaiju”, „Forms”, „Contours” i „Drums”).

Pewne uspokojenie przynoszą tu kompozycje w nasycone dubowym brzmieniem. „” i „Pressure Zone” zaskakują zredukowaną mocą, generowaną tym razem przez miarowy puls bitu i basu oraz zgrzytające efekty. Ten ostatni wątek prowadzi nas wprost do „Megalith” – bo to typowo industrialny wygar, rozpisany na siarczysty podkład i przemysłowe loopy. Na finał Martin wraca jednak do początku lat 90. „Sarychev” i „Dericho” przypominają bowiem betonowe hard techno o brutalnej rytmice i pulsującym brzmieniu w stylu wczesnego Harthouse czy Force Inc. I trzeba przyznać, że te oldskulowe zagrywki wypadają dzisiaj nad wyraz świeżo.

„Lustrations” przypomina trochę ostatni film Nicolasa Windinga Refna – „Tylko Bóg wybacza”. Ten album ma podobnie oszczędną strukturę, transowy rytm i mroczny nastrój. Zarówno amerykański producent, jak i duński reżyser, nie mają litości dla swego odbiorcy – dążą z pełną i zimną konsekwencją do realizacji swej wizji, nie licząc się z żadnymi czynnikami zewnętrznymi. Tutaj nie ma kompromisów – dlatego zarówno ta płyta, jak i ten film nie pozostawiają nikogo obojętnym.

Prologue 2013

www.prologuemusic.blogspot.com

www.facebook.com/pages/Prologue-Music

www.mike-parker.net







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Oko
Oko
10 lat temu

czekam, czekam aż coś na tej płycie znajdę :/

mariacool
mariacool
10 lat temu

dobrze powiedziane: kluczem jest konsekwencja w przestrzeganiu zasad gry…. niech żyje mike parker!

Troublemaker
Troublemaker
10 lat temu

‚ Tylko Bóg wybacza ‚ rozczarowanie na całej linii. Płytkę sprawdzę, może się okaże mniej nużąca od turbo nudnego filmu.

Polecamy