Wpisz i kliknij enter

Tropic of Cancer – Restless Idylls

Gdy mało znany, ale otoczony sporym kultem wtajemniczonych zespół wydaje płytę, warto sprawdzić czy przypadkiem nie trafia nam się „czarny koń” sezonu. W wypadku „Restless Idylls” Tropic of Cancer z pewnością tak się stało.

Pisząc „zespół” trzeba od razu sprostować: debiutując w 2009r. Tropic of Cancer był dzieckiem pary – Juana Mendeza (Silent Servant) i Camelli Lobo. Mendez wydawał się być w duecie postacią kluczową, choć zespół był pomysłem jego partnerki. Dziś za nazwą kryje się tylko ona – „grobowa” dziewczyna dobierająca ze sporym smakiem zarówno dźwięki, jak i elementy estetyki ToC. „Restless Idylls” to wyczekiwany długogrający krążek Lobo, która przed ToC śpiewała jedynie (jako dziecko) w kościelnym chórze. ToC dotychczas miał na swoim koncie małe, eteryczne EP-ki i kompilację pt. „The End of All Things” (2012). Nareszcie przyszedł czas na oficjalny długogrający debiut.

Album to osiem napisanych i wykonanych w Los Angeles nagrań, które – jak mówi sama Lobo – są „hymnami do odegrania w pustym pokoju, pośród tonącego świata”. Teksty orbitują wokół takich tematów jak ból, miłość, poświęcenie i poczucie bezradności. Nad wszystkim, jak echo, unosi się niski głos Lobo, której śpiew przechodzi w melorecytację. Z brzmieniem korespondują idealnie. Płytę zapowiadał świetny, motoryczny „More Alone”. Wersję z siedmiocalowego singla zastąpiła na krążku wolniejsza i dzięki temu utwór nie „odstaje” od pozostałych siedmiu kompozycji. Gdyby, zgodnie z nazwą zespołu, pokusić się o literackie porównania, płyta ToC to raczej „Podróż do kresu nocy” Céline’a, niż pełen ostrych fragmentów „Zwrotnik raka” Millera. Całość „płynie”, a utwory „Court of Devotion” i „Children Of A Lesser God” mają sporą szansę zostać ze słuchaczem na dłużej.

Krążek ToC powinien spodobać się jeśli… w tym miejscu powinny paść stwierdzenia: „jeśli uwielbiacie chłodne brzmienie starego 4AD”, „nie jest wam obca klasyka dark wave”, ale i „wpadł wam w ucho modny witch house” czy tym podobne. Można więc ToC ustawić w jednym rzędzie z innymi „dziećmi chłodu lat 80.” – nieważne, czy przyjdzie tu na myśl Soft Moon, John Maus, czy Martial Canterel. Nie będzie to dla nikogo krzywdzące, a muzyce wcale nie ubędzie nic ze świeżości. Bo „Restless Idylls”, choć tak wyraźnie przywołuje duchy od Cocteau Twins przez stare Clan of Xymox, Savage Republic aż po Bowery Electric, czy nawet Slowdive, wcale nie jest wtórną płytą. Co więcej, swoich wiernych słuchaczy (których przybywa) rekrutuje spośród niezwykle różnych środowisk – od gotów aż fanów minimalistycznej elektroniki i tylko na tym zyskuje. Swoją pierwszą EP-kę, „The Dull Age/Victims” (2009) wydał w znanym z wysmakowanego techno Downwards. Później ToC pojawił się w m.in. w katalogu Ghostly International, zaś „Restless Idylls” ukazała się nakładem Blackest Ever Black, dla którego wydaje choćby Vatican Shadow. Płyta dostępna jest zarówno na CD jak i winylu. Przykuwającą uwagę okładkę zaprojektowali Silent Editions.

Tropic of Cancer posłuchamy w niedzielę 13 października w Krakowie w ramach Unsound Festival.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy