Wpisz i kliknij enter

NowaMuzyka.pl rozmawia z Iwoną Skwarek z zespołu Rebeka

Przygoda z syntetycznymi brzmieniami to dla mnie zabawa w zupełnie nowej piaskownicy.

Kamil Downarowicz: Czym różni się Rebeka z okresu przed wydaniem debiutanckiej płyty „Hellada” od dzisiejszej Rebeki?

Iwona Skwarek: Przede wszystkim bardzo dużo nauczyliśmy się przez ostatnie trzy lata, czyli od momentu, kiedy zaczęliśmy wspólnie z Bartkiem grać. Dzisiaj inaczej podchodzimy do tworzenia nowych numerów niż w czasie przed „Helladą”. Podczas nagrywania płyty staliśmy się innymi muzykami, zrozumieliśmy dużo spraw, spojrzeliśmy na naszą twórczość z nowej perspektywy. No i oczywiście, kiedy mamy debiut już za sobą, jesteśmy spokojniejsi. To była dość stresująca sytuacja, bo z naszym albumem były związane spore oczekiwania. Na szczęście udało nam się chyba sprostać wyzwaniu. „Hellada” została doceniona przez publiczność i krytykę – np. Gazeta Wyborcza nagrodziła nas tytułem płyty roku  – co ogromnie cieszy. Dzięki temu wsparciu czujemy się dużo bardziej pewni siebie niż na początku istnienia Rebeki.

Spojrzeliście na swoją muzykę z nowej perspektywy – czyli  jakiej?

Zrozumieliśmy jak ważna w muzyce jest przestrzeń. Np. Rui Maia, który pomagał w miksowaniu kawałka „Stars” pokazał nam, jak dobierać poszczególne dźwiękowe elementy tak, by tworzyły spójną całość. Co dać na pierwszy plan, co pozostawić w dalekim tle itd. To była cenna lekcja.

Proces nagrywania „Hellady” był chyba dość nietypowy.

To prawda. W zasadzie nie było czegoś takiego, że weszliśmy do studia i nagraliśmy album powiedzmy w miesiąc. Można powiedzieć, że rejestrowaliśmy płytę przez 3 ostatnie lata – ciągle coś dogrywaliśmy, zmienialiśmy i polepszaliśmy. Eksploatowaliśmy daną piosenkę do momentu, w którym stwierdzaliśmy, że nie jesteśmy w stanie więcej z niej wycisnąć, zostawialiśmy ją na jakiś czas, po czym wracaliśmy do niej i okazywało się, że jednak można jeszcze coś podrasować. W końcu uzgodniliśmy, że czas w końcu zamknąć utwory i więcej w nich nie grzebać, bo inaczej moglibyśmy tak bawić się tak w nieskończoność.

r2

Duże wrażenie robi na mnie świetna produkcja albumu.

Produkcję ”Hellady” należy rozpatrywać dwutorowo. Po pierwsze Bartek zajął się miksem i masteringiem. Wiedział, jak kręcić odpowiednio korektorami, by uzyskać zadowalający nas oboje efekt. Odbywało się to też przy mojej pomocy, bo zawsze siedziałam z tyłu na kanapie i podpowiadałam mu, czy jest ok. Po drugie razem dobieraliśmy barwy, pogłosy i brzmienie wszystkich utworów, więc można powiedzieć, że producentów albumu było dwóch + pomoc wspomnianego wcześniej Rui Maia. Słuchaliśmy także w tym okresie sporo muzyki i zadawaliśmy sobie pytania w stylu, „Dlaczego Austra brzmi tak, a nie inaczej? W jaki sposób uzyskuje swoje brzmienie?” Rozmawialiśmy o produkcji z innymi ludźmi, którzy znali się na rzeczy, robiliśmy notatki, można powiedzieć, że byliśmy uczniami pragnącymi uzyskać, jak największą wiedzę, którą później wykorzystaliśmy w praktyce.

Na koncertach występujesz w pomalowanej twarzy. Czy czujesz się dzięki temu trochę kimś innym niż Iwona Skwarek?

Malowanie twarzy jest dla mnie czymś w rodzaju makijażu wojennego, który nakładam na siebie, wychodząc na scenę. Ale obecnie przechodzimy przez etap zmiany wizerunku, bo zrozumiałam, że nie chcę grać już więcej w sukienkach i z twarzą schowaną za malunkami. Dlatego na najbliższych koncertach zaprezentujemy się z Bartkiem w białych koszulach i czarnych spodniach. Ale to też z pewnością nie będzie nasz finalny image. Kiedy poczuję znowu potrzebę przebrania się w błyszczący strój i „barwy wojenne”, to to po prostu zrobię. Ważne, aby przede wszystkim być na scenie sobą i nie robić niczego na siłę.

Jeszcze trzy lata temu, podczas pierwszej wspólnej trasy w składzie Iwona/Bartek, grałaś na klawiszach marki Casio, które otrzymałaś, jako prezent komunijny. Nadal korzystasz z nich na koncertach?

Obecnie moim podstawowym instrumentem jest syntezator z lat 80. – Prophet 600, ale Casio służy mi wciąż wiernie i wygrywam na nim niektóre partie podczas koncertów, co sprawia mi wiele radochy. Ten keyboard posiada wyjątkowe brzmienie, które nie sposób podrobić.

Lubicie chyba muzyczne zabawki w stylu retro.

Wierzę, że analogowe instrumenty z lat 70. I 80. mają w sobie duszę. Ale nie tyle kocham sprzęt retro, co brzmienie, jakie dzięki nim mogę uzyskać. Brzmienie, które nie jest krystalicznie czyste – jak te generowane za pomocą technologii cyfrowej – ale posiadające w sobie pewien zakres błędu, brud.

s3

Grywacie poza granicami naszego kraju, np. w Niemczech, Portugalii czy w Anglii. Co musi zrobić zespół z Polski, żeby został zauważony na zachodzie?

W naszym przypadku ogromną rolę odegrał Instytut Adama Mickiewicza, który jest dla zagranicznych festiwali doradcą w kwestii doboru zespołów do line-up’u. Na pewno na zachodzie zwraca się uwagę na pozycję, jaką dana kapela zajmuje w swoim kraju oraz, co oczywiste, na jakość muzyki, którą prezentuje. Dlatego warto się starać zaistnieć najpierw na swoim podwórku, a później wysyłać aplikacje poza Polskę i liczyć na szczęście. Nieodzowna jest tutaj rola bloking agenta, dbającego o to, żeby zespół dużo grał i zdobywał coraz większą publikę. Osobiste kontakty też robią swoje. To, że wydaliśmy materiał w portugalskiej wytwórni Discotexas zaskutkowało tym, że zagraliśmy w tym kraju koncerty. To, że mam znajomego w Berlinie prowadzącego teatr pomogło nam zaistnieć w Niemczech.

Co odpowiesz krytykom, którzy twierdzą, że nie tworzycie żadnej nowej jakości muzycznej, tylko odgrzewacie synth-popowe kotlety z lat 80.?

Nigdy nie słuchałam muzyki z lat 80., przygoda z syntetycznymi brzmieniami to dla mnie zabawa w zupełnie nowej piaskownicy. Rebeka ma swój własny styl, który z pewnością nie jest wierną kopią tego, co było wcześniej. Ale jeśli ktoś uważa odwrotnie, to oczywiście ma do tego prawo. Nie da się zadowolić wszystkich.

Bartek Szczęsny zajmuje się obecnie produkcją płyty polskiego zespołu The Dumplings. Czy Ty także planujesz jakąś muzyczną działalność poza Rebeką?

Jestem typem człowieka, który potrafi i chce pracować nad jedną wybraną rzeczą, której odda się bez reszty. Rebeka pochłania wiele mojego czasu – tworzę muzykę, piszę teksty, zastanawiam się nad ich znaczeniem… zupełnie mi to wystarcza.  Nie chciałabym znaleźć się także w sytuacji, w której wpadam na jakiś pomysł i zastanawiam się na potrzeby którego projektu go użyć. To nie dla mnie.

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy