Wpisz i kliknij enter

Anthony Rother – Netzwerk Der Zukunft

Niemiecki producent rewitalizuje swe najlepsze pomysły brzmieniowe z początku działalności.

Cztery lata minęły od ostatniego albumu Anthony’ego Rothera z muzyką electro. „Popkiller II” zgodnie ze swoją nazwą zawierał bardziej przystępną wersję typowego brzmienia dla niemieckiego producenta – i przyniósł mu wielki przebój „Disco Light”. Rok później pochodzący z Frankfurtu weteran zaprezentował nakładem wytwórni Fax, należącej do nieżyjącego Pete’a Namlooka trzy płyty, zawierające jego wariacje na temat klasycznej kosmische musik. Być może realizacja tej trylogii tak wyczerpała Rothera, że pomimo, iż regularnie prezentował nowe nagrania na winylowych dwunastocalówkach, kolejny album dostaliśmy dopiero teraz.

„Netzwerk Der Zukunft” stanowi radykalny zwrot niemieckiego twórcy w stronę jego klasycznych dokonań z początku minionej dekady – płyt „Simulationszeitalter” i „Hacker”, wydanych jeszcze przez poprzednią tłocznię artysty – PSI49Net. Podobnie, jak tamte krążki, również ten najnowszy jest concept-albumem. Tym razem Rother wpisuje swe mistyczne inklinacje w opowieść sci-fi rodem z „Artificial Intelligence” Stevena Spielberga. Z mrocznej wizji przyszłości, w której ludzie funkcjonują w cyfrowym uniwersum, wyłaniają się zasadnicze pytania o naszą obecną egzystencję. Na czym polega człowieczeństwo? Kto stworzył świat? Czy istnieje Bóg?

Te filozoficzne kwestie zostają rozpisane na dziesięć premierowych kompozycji, które przypominają, kto był w ubiegłym dziesięcioleciu najważniejszym twórcą electro w Europie. Już początek krążka wprowadza nas w odpowiedni nastrój – oto z chmurnego pasażu zbasowanych klawiszy wyłaniają się dwa mechaniczne głosy: „The Medium Is The Light/ In Which Every Spirit/ Refracts In The Dark Universe”. Potem uderzają wolne bity – i wiemy już, że tym razem Rother skoncentruje się na dźwiękach, za które pokochały go tłumy wielbicieli („Ich Bin Ewig”). Potwierdzają to następne nagrania, z których każde ma coraz szybsze tempo – „Schopfer” i „Medium”. Pierwsze wiodą rozwibrowane akordy cmokających klawiszy podszyte gęstym tłem, a drugie – nerwowy puls uzupełniony kraftwerkowymi efektami.

Bardziej kliniczną wersję electro o niemal minimalistycznym brzmieniu dostajemy w „Netzwerk”. Zimnym tchnieniem uderza także „Zukunft” – choć tym razem Rother stawia na bogatszą aranżację, skoncentrowaną na wydostającym się z drugiego planu warczącym dronie. W „Technokultur” pojawia się nieco więcej melodii za sprawą wokalnego duetu, splatającego ludzki śpiew z głosem maszyny. „We Are The Strength/ Which Monitors All Powers/ Synthetic Techno Culture/ Life In The Fast Lane” – przedstawia swe artystyczne credo niemiecki producent.

Finałowa część albumu ma bardziej urozmaicony charakter. Zaczyna się od „Wiederstand” – który rozwija się powoli, dopiero w drugiej części uderzając dudniącymi bitami. „Automat” to wspomnienie klasyki gatunku z połowy lat 80. – eksplodujące sprężystymi breakami i zbasowanymi akordami. W „Momentum” otrzymujemy chicagowską wersję electro – ze względu na zestawienie lekkich pociągnięć lodowatych klawiszy z kwaśnymi dźwiękami wyciskanymi z Rolanda TB303. Wieńczący płytę „In Digital Dominus” ma prawdziwie epicki rozmach – zaczynając się od zwalistych rytmów, a kończąc operową wokalizą i soundtrackowym syntezatorami rodem z „Terminatora”.

Rother nie sili się na swym nowym krążku na żadne eksperymenty. Po prostu cofa się w czasie – i rewitalizuje swe najlepsze pomysły z początkowego okresu działalności. W efekcie znów dostajemy w jego wykonaniu majestatyczne electro, łączące klubową motorykę z filmową ilustracyjnością w iście futurystycznym stylu. Właśnie na taką płytę czekali wszyscy fani niemieckiego producenta – i „Netzwerk Der Zukunft” spełnia wszelkie pokładane w niej nadzieje.

Datapunk 2014

www.datapunk.de

www.anthony-rother.com

www.facebook.com/anthony.rother.official







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
rkd
rkd
9 lat temu

genialny album, chłodny i piękny, wielka klasa

tosca
tosca
9 lat temu

Świetna płyta. Prawdziwe, elektryzujące elektro. Mimo że wraca do tego, co już było, Rother nadal pozostaje wymagający wobec odbiorcy: nasze ucho musi znieść ponad godzinę pozornie jednostajnego rytmu, żeby wychwycić te piękne krajobrazy w tle. Opłaca się słuchać.
Przy okazji, spoko recenzja. Im mniej potencjalny słuchacz wyczyta, tym bardziej sam się wysili.

Polecamy