Wpisz i kliknij enter

Arovane – Lilies

Bardzo szybko znalazłem materiał do swojej pierwszej recenzji dla portalu „Nowa Muzyka”.

Upalny poranek towarzyszy moim dwudziestym dziewiątym urodzinom, a sprzęt grający zaczyna wypełniać przestrzeń mieszkania znanymi już od lat dźwiękami. Arovane, czyli Uwe Zahn, oraz pochodzący z 2004 roku album „Lilies”, to jeden z najważniejszych elektronicznych albumów, które ukonstytuowały moje idmowo-ambientowe zainteresowania. Materiał został wydany przez City Centre Offices i zmasterowany przez Dubplates&Mastering. Zahn, który bez wątpienia jest weteranem sceny, stworzył niezwykle spójny materiał. „Lilies” stanowi dla mnie idealny przykład dalekiej podróży od A do Z. Widać inspirację, którą artysta czerpie z odwiedzenia kraju kwitnącej wiśni.

Całość rozpoczyna się od utworu „Ten Hours”, który przypomina oczekiwanie na terminalu lotniczym lub na dworcu kolejowym. W mojej opinii, najważniejszymi numerami na płycie są: „Cry Cry Osaka”, tytułowe „Lilies”, „Tokyo Ghost Stories” oraz „Good Bye Forever”. Idealnie spajają wizję podróży Europejczyka na wyspiarskie krańce Dalekiego Wschodu. „Płacząca Osaka” z jej odwróconymi hi-hatami oraz spłaszczonym, troszkę zagłuszonym werblem, przypomina deszczowy poranek, który budzi nas strudzonym głosem mew. Słychać inspirację japońskimi instrumentami, których elektroniczne repliki znalazły tu swoje miejsce. Następnie oddajemy się wspaniałym liliom, których słodki zapach oraz nieskazitelna biel krzyczy melodią Arovane. To swojego rodzaju hymn, w którymi delikatnie muskane klawisze, przeplatają się z dostojnym dźwiękiem skrzypiec. To pierwsze promienie słońca na tym albumie.

No i mamy koniec dnia. „Tokyo Ghost Stories”, to wycieczka po nocnym mieście, które nie może zasnąć. Ciężkie, wręcz trip-hopowe brzmienie z nałożonym echem i delay’em na werbel, powoduje ezoteryczne doznania. Zwłaszcza, jeśli dodamy do tego przytłumione pady, syntezatory oraz klawisze będące w wiecznej inwokacji. Do tego odległe głosy, szmery i szum – pełen splendor nocy. „Good Bye Forever” to koniec podróży. Przeglądanie zdjęć w pamięci aparatu, spisywanie wrażeń w notesie oraz wizualizacja tego, czego było się świadkiem przez ostatnie chwile naszego jestestwa. Zawieszony gdzieś na krawędzi jawy i snu, troszkę lewitujący nastrój tego utworu, wprowadza nas w zasłużony odpoczynek. Kobiece głosy przypominają te, które można było usłyszeć u mistrzów – Krudera i Dorfmeistera.

Już za chwilę sen, po którym przywita nas kolejna muzyka miasta.

 

14 czerwca 2004 | City Centre Offices

https://www.facebook.com/pages/AROVANE/114847245413?fref=ts

https://soundcloud.com/arovane-1

http://www.discogs.com/label/191-City-Centre-Offices







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Solin
Solin
9 lat temu

Nie znałem wcześniej, dzięki „stary”.

Polecamy