Wpisz i kliknij enter

Orlando Voorn – Black Diamond

Tytuł mówi sam za siebie – to prawdziwy, czarny diament.

W zeszłym roku mięło dwadzieścia lat, od kiedy holenderski producent Orlando Voorn zadebiutował swymi pierwszymi nagraniami. Mając za sobą didżejką przeszłość, związaną z amsterdamską sceną electro i hop-hopu, w lot wyczuł „czarne” brzmienia rodem z Detroit. Nic więc dziwnego, że szybko stał się jednym z pierwszych ich ambasadorów w Europie, współpracując z „ojcami” techno w rodzaju Derricka Maya czy Blake’a Baxtera.

Do dzisiaj zrealizował niezliczoną ilość winylowych dwunastocalówek, którymi obdarzał różne wytwórnie, nie zaniedbując jednak dwóch własnych – Night Vision oraz Ignitor. Co ciekawe – nie opublikował zbyt wiele albumów. Pierwszy ukazał się już w 1994 roku pod szyldem The Living Room – i „Roomservice” należy z pewnością do arcydzieł ilustracyjnej elektroniki. Własnym nazwiskiem firmował tylko dwie długie płyty – „Redeye” i „Divine Intervention”. Teraz dołącza do nich najnowsza – „Black Diamond”.

Mimo nieustannie zmieniających się mód na klubowej scenie, Voorn pozostaje wierny klasycznym brzmieniom z Detroit i Chicago. Krążek otwiera wolno rozpędzające się electro – przypominający najlepsze dokonania Juana Atkinsa przestrzenny „Rewind”. Wypełniające go kosmiczne brzmienia rozwija tytułowy „Black Diamond” – choć tym razem rozedrgane arpeggia wpisane zostają w formułę epickiego deep techno. Kolejnym nagraniem w tym stylu jest „Travelling Through The Speed Of Time” – wprowadzający na płytę acidowe dźwięki Rolanda TB303.

Bardziej surową odsłonę muzyki Voorna otrzymujemy w „Relaxation”. Wbrew tytułowi to siarczyste hard techno w stylu lat 90. o zaskakująco gęstym brzmieniu. Jeszcze cięższe bity i masywniejsze basy znajdujemy w „Gain Upwards” – a zestawione zostają one z szorstkimi efektami o komputerowym rodowodzie. Ten oldskulowy trop prowadzi nas wprost do chicagowskiego „Acid Tripu”. Tym razem tytuł idealnie oddaje ton nagrania, które eksploduje kwaśnymi przesterami, zestawionymi z samplami jazzowych bębnów. Segment ten puentuje umieszczony na finał „Hydrotech” – mordercze techno w stylu Jeffa Millsa o dźwięcznym motywie piano.

Nie brak tu również bardziej klimatycznych nagrań, czerpiących inspirację z podobnych dokonań klasyków z Motor City. „Shifter Bass” uderza rwanymi loopami przypominającymi poszatkowane sample gitary – motyw ten zostaje jednak zatopiony w ciepłym strumieniu onirycznych klawiszy. „Morning Dawn” ma znacznie szybsze tempo – ale zapętlony loop, przypominający kościelne dzwony, przywołuje nastrojowe kompozycje Derricka Maya. I wreszcie „Highway Soul” – ewidentny hołd dla organicznego house’u z Detroit, zestawiający funkowy pochód basu z rozmytymi syntezatorami o sonicznym sznycie.

Nowy album Orlando Voorna to rzeczywiście prawdziwy diament – w niektórych miejscach starannie oszlifowany, a w innych – szorstki i naturalny. Taka była, jest i zapewne będzie zawsze muzyka holenderskiego producenta. Dzięki swej tradycyjnej formie i brzmieniu kiedyś z powodzeniem była grywana w didżejskich setach Underground Resistance, a dzisiaj słychać ją podczas imprez, na których występuje Marcel Dettemann. „Black Diamond” to wspaniały album – oby nigdy nie zabrakło artystów, którzy tworzą tak szlachetną elektronikę.

Out-ER 2014

www.out-er.com

www.facebook.com/outerlabel

www.orlandovoorn.com

www.facebook.com/orlando.voorn







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 Pytania: Szymon Weiss

Sprawdzamy co słychać u najbardziej niepokornego polskiego producenta elektroniki!