Wpisz i kliknij enter

Berlin Atonal – relacja z festiwalu

Niepokorny duch post-punkowej awangardy objawił się znowu w Berlinie – pod postacią elektronicznych eksperymentów rodem z techno.

Kiedy młody Dimitri Hagemann rozpoczął w 1982 roku organizowanie w Berlinie Zachodnim festiwalu Atonal, nie spodziewał się chyba, że impreza ta przeora w tak znaczący sposób eksperymentalną scenę elektroniczną następnych dekad. Odbywające się wtedy głównie w klubie SO36 koncerty takich wykonawców, jak Psychic TV, Einsturzende Neubauten czy Test Dept. oddawały idealnie ducha swych czasów – gorączkowej kontestacji, próbującej w przewartościowaniu zastanego świata zdefiniować własny język artystyczny i sposób życia. Na ostatnich edycjach Atonal Festivalu zagrały już zespoły prezentujące zupełnie inne spojrzenie na elektronikę – Final Cut i 808 State. Oto bowiem po upadku muru berlińskiego nastąpił radykalny odwrót od mrocznego egzystencjalizmu w stronę radosnej celebracji wolności duchowej i swobody obyczajowej. Nic więc dziwnego, że Hagemann zaprzestał wtedy organizowania imprezy i skupił się na prowadzeniu klubu (oraz wytwórni) Tresor.

Koło historii popkultury toczy się jednak nieubłaganie i w ćwierć wieku od tamtych wydarzeń znów zatoczyło kolejny okrąg. Kultura klubowa w swym najbardziej progresywnym wydaniu straciła w ostatnich latach swój hedonistyczny charakter. Techno, asymilując elementy dawnego industrialu, post-punku, no wave i synth-popu, przeszło zadziwiającą metamorfozę. W efekcie jest dzisiaj nośnikiem kontrkulturowych treści (w mniejszym lub większym stopniu), niczym undergroundowa muzyka z lat 80., wyrastająca w prostej linii z punkowej rebelii. Nic więc dziwnego, że Dimitri Hagemann (z pomocą trzech młodszych organizatorów) reaktywował swój Atonal Festival. Tegoroczna edycja imprezy pokazała, że dzisiejsza elektronika jest dziś zaskakująco bliska temu, co działo się w post-punkowym undergroundzie trzy dekady temu.

1

Dobór wykonawców nie był przypadkowy – w ciągu pięciu dni trwania festiwalu pojawiło się kilku weteranów, których dawna twórczość wyznaczała kanony ejtisowej kontrkultury. Po raz pierwszy od dwóch dekad zabrzmiała na żywo muzyka legendarnej formacji Cabaret Voltaire. Nie była to jednak pełna reaktywacja – bo na scenie pojawił się tylko lider zespołu, Richard H. Kirk. Mimo to, łącząc fragmenty dawnych nagrań formacji z nowymi brzmieniami, pokazał on, że twórczość grupy z Sheffield miała ogromny wpływ na współczesną elektronikę – i co najważniejsze do dziś brzmi wręcz porywająco. Kiedy austriacki muzyk Konrad Becker nagrywał na początku lat 80. płyty pod nazwą Monoton, znajdywały one niewielu słuchaczy. Był wśród nich jednak Moritz Von Oswald – i występ Beckera na festiwalu pokazał, że to właśnie minimalistyczne struktury rytmiczne ze słynnej płyty „Monotonprodukt 07” legły u podwalin dokonań Basic Chanel.

Podobnie było w przypadku Laurenta Prota. Kto słyszał o płytach jego zespołu In Aeternam Vale w latach 80.? Dziś sympatyczny Francuz z dużym brzuszkiem i spiętymi w kitkę włosami (czyli totalnie niemodny) porwał widzów berlińskiej imprezy bez problemu swymi energetycznymi wariacjami na temat tanecznego industrialu i EBM. Debiutancki album nowojorskiej formacji Ike Yard z 1982 roku to kamień milowy w historii no wave – umieszczone na nim utwory przywołane przez amerykańską grupę na Atonalu zabrzmiały wprost ekscytująco, demonstrując jak ciekawie można wykorzystać eksperymentalną elektronikę do tworzenia… piosenek.

2

Weterani nie zawiedli – i choć w ich muzyce jest ciągle dużo agresji, złości, frustracji i niezgody na współczesny świat, znacznie bardziej konfrontacyjne nastawienie zademonstrowali młodzi artyści. Najbardziej ekstremalne show zaprezentował duet UF, w skład którego wchodzą Samuel Kerridge i Oake. Porażający swą intensywnością koncert, łączył w sobie wściekłość rodem z power electronics i dźwiękową radykalność w stylu noise z rytmiczna precyzją techno i majestatycznym pięknem ambientu. Występ młodych producentów był jednym z nielicznych, które z sektora VIP oglądał sam Dimitri Hagemann. Czy to znaczy, że muzyka UF zabrzmi niebawem z płyty firmowej przez Tresora?

Perwersyjna tendencja do szokowania rodem z klasycznego industrialu słyszalna była również podczas koncertu Abdulli Rashima. Zamiast typowego dla tego twórcy morderczego techno usłyszeliśmy eksperymentalny set o minimalowym tonie, z którego wręcz przebijała wyzywająca konfrontacyjność. Dasha Rush zaczęła swój występ od drastycznych wizualizacji pokazujących okrucieństwa II wojny światowej. Obrazy zmasakrowanych Niemców i Rosjan robiły w tym miejscu wyjątkowo mocne wrażenie – rosyjska producentka wykorzystała je jednak w kontrastowy sposób do opowiedzenia o jedynym kontynencie niezroszonym ludzką krwią, Antarktydzie.

3

Eskapistyczne tendencje znalazły również mocne odbicie w koncertach innych wykonawców. Brytyjczycy z Dalhaus zabrali widzów na przepełnioną panteistycznym zachwytem nad czystą naturą wizytę na polach Albionu. Jeden z niesłusznie zapomnianych dziś twórców klasycznego ambientu – TV Victor – przypomniał, jak wiele współczesna elektronika zawdzięcza wyrastającej z psychodelicznych wizji kosmische musik. A dorównujący mu muzycznym stażem (lecz bardziej aktywny) Max Loderbauer pozwolił widzom odetchnąć od mrocznych wizji w bajkowej krainie pastelowego IDM-u, zainspirowanej w równej mierze dokonaniami Autechre, co Isao Tomity.

Uzupełnieniem koncertów w przemysłowej Kraftwerk Halle (idealne miejsce – znakomita akustyka) były nocne sesje w klubie Tresor. Tam zagrali najważniejsi przedstawiciele współczesnego techno – od Adama X-a (tym razem jako ADMX-71), przez Sighę i Stanislava Tolkacheva, po Powella (koniecznie zobaczcie go na Unsoundzie).

Atmosferze i brzmieniu prezentowanej muzyki idealnie odpowiadała młoda publiczność – jakby żywcem przeniesiona z połowy lat 80. we współczesne czasy. Niemal wszyscy na czarno, w skórzanych kurtkach, błyszczących martensach, poszarpanych trampkach, czarnych okularach, nastroszonych fryzurach. W tym post-punkowym towarzystwie zabawnie wyglądała czekająca na występ Cabaret Voltaire Gudrun Gut – dziś szefowa wytwórni Monika, kiedyś członkini Malarii i Einsturzende Neubauten: sympatyczna pani w średnim wieku, ubrana zupełnie normalnie, obwiązana kolorowym szalem, jakby zdziwiona tym dominującym wśród dzieciaków gotycko-punkowym sznytem.

4

Atonal to zupełnie inny festiwal muzyki elektronicznej niż roztańczony Audioriver czy rozśpiewany Tauron Nowa Muzyka. To współczesna emanacja odwiecznego ducha kontrkultury, który dzisiaj wciela się w najbardziej radykalne odmiany syntetycznych brzmień: brutalne techno, mroczny ambient i rebeliancki noise. Ta odrębność sprawia, że po ponad dwóch dekadach przerwy w swym istnieniu, festiwal jest znów jedną z najważniejszych imprez w Europie, wyznaczającą nowe trendy na elektronicznej scenie.

Fot.  archiwum organizatorów.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Stachman
Stachman
9 lat temu

Będzie kontynuacja w przyszłym roku? Wygląda na to, że nie wolno się tam więcej nie pojawić…

vnv_69
vnv_69
9 lat temu

Wielkie dzięki za wspaniałą relację !

Nie mogę sobie wybaczyć, że nie widziałem Oake & Kerridge 🙁 masakra !

pozdrawiam

jędrek
jędrek
9 lat temu

MOŻE JAKIEŚ VIDEO !!! AUDIO !!! PLIZZ dzięki za reację !!!

Polecamy