Wpisz i kliknij enter

Robert Hood – M-Print: 20 Years Of M-Plant Music

Dwadzieścia lat ewolucji muzyki detroitowego geniusza.

Robert Hood jest obecny na elektronicznej scenie od ponad ćwierć wieku. Początkowo był członkiem kolektywu Underground Resistance, występując podczas jego klubowych imprez jako MC pod pseudonimem The Vision. Z czasem jego drogi rozeszły się z Jeffem Millsem i Mad Mike’m. Wtedy czarnoskóry producent założył własną wytwórnię M-Plant, choć nagrywał również dla innych tłoczni – choćby niemieckiego Tresora, austriackiego Cheap, brytyjskiego Peacefrog czy francuskiego Logic.

W tym roku przypada dwudziesta rocznica rozpoczęcia działalności M-Plant. Z tej okazji dostajemy specjalne wydawnictwo. „M-Print: 20 Years Of M-Plant Music” składa się z aż trzech kompaktowych krążków, zawierających w sumie 33 nagrania Roberta Hooda, firmowane jego imieniem i nazwiskiem, ale też pseudonimami Monobox i Floorplan. To wspaniała lekcja historii nowej elektroniki – ale też okazja do podsumowania kariery utalentowanego artysty.

Pierwsza płyta zawiera kompozycje z lat 1994 – 2001, podczas których wykuwał się charakterystyczny styl Hooda. To oczywiście szlachetny minimal, który dostajemy tu w tak znanych utworach, jak „The Rhythm Of Vision”, „Stereotype”, Unix” czy „Minus”. Zredukowany bit, pulsujący bas i oszczędnie dozowane loopy splecione z modulowanych akordów – to podstawa tego brzmienia. Choć jego korzenie tkwiły w klasycznym techno z Detroit, z czasem muzyka ta została zaadoptowana przez europejskich twórców. Jednak żadnemu z nich nie udało się uzyskać takiej precyzji, jak mistrzowi z Motor City.

Nie brakuje jednak w tym zestawie nieco odmiennych nagrań. „The Grey Area” to powoli rozpędzające się deep techno o zaskakująco przestrzennym tonie. W „Untitled 1” Hood gra jeszcze ciężko i chropowato – choć słychać, że na naszych uszach rodzi się jego słynny minimal. „Realm” opublikowany pod szyldem Monobox przynosi powiew zredukowanego house’u – uderzając kanalizacyjnymi efektami perkusyjnymi. Echa berlińskiego dubu spod znaku Maurizio odzywają się z kolei w „The Pace” – choć utwór ten wchodził w skład słynnego albumiu „Minimal Nation”. Krążek wieńczy niesamowicie przebojowy „Greatest Dancer” – twarde disco z pomysłowym cytatem z piosenki Sister Sledge.

Druga płyta zawiera nagrania Hooda z minionej dekady – i te najnowsze. To przede wszystkim jego genialna wersja współczesnej muzyki klubowej natchnionej duchem chrześcijańskiego gospel. Otrzymujemy ją tutaj w modelowych wręcz wersjach – najpierw w chóralnym „We Magnity His Name”, a potem w znanym chyba wszystkim „Never Grow Old”. Trzeba przyznać, że podobne pomysły miał wcześniej Mad Mike – czego efektem był choćby utwór „First Galactic Baptist Church” Underground Resistance z 1997 – ale to właśnie Hood nadał tej koncepcji tak porywający charakter.

Kontynuacją wspomnianego „Greatest Dancer” są tu kolejne przykłady efektownego nasycenia ciężarem techno klasycznej muzyki disco – niepublikowany wcześniej „Dancer (Remix)” o funkowym pulsie oraz podrasowany wokalnie „Baby, Baby” z syntetyczną partią dęciaków. Idealnie koresponduje z nimi „Power To Prophet” – siarczysty hard house o chicagowskim tonie, wypełniony acidowymi efektami wyciskanymi z Rolanda TB303. Bardziej klasyczną wersję twardego techno o oszczędnym brzmieniu reprezentują w tym zestawie takie nagrania, jak „Superman”, „Range” i „Alpha”, które w minionej dekadzie objawiły powrót detroitowego producenta do wielkiej formy .

Trzeci krążek – to spojrzenie w przyszłość. Czyli nagrania premierowe, choć niekoniecznie najnowsze, bo pochodzące z minionych dwudziestu lat. Co najważniejsze – najwięcej tutaj ekspresyjnego techno o funkowym pulsie. Tego typu oszczędne granie, rozpięte między galopującą rytmiką, dozowanymi z aptekarską precyzją rozwibrowanymi loopami i „czarnym” pulsem basu znajdujemy w „Externus Oblique (Re-Plant)”, „The Family (Re-Plant)”, „Protein Vlave 1 (Re-Plant)” oraz finałowym „Minimal Minded”. Hood nie rezygnuje również z laboratoryjnego minimalu – a utrzymane w tym stylu „Untitled 4”, „Analog Track (Ghost)” oraz „Full Armor” to klubowe killery najwyższej próby.

Ciekawostką są tutaj nagrania odwołujące się do tribalowej wersji techno. „A.M. Track” i „Arrows” mają w przeciwieństwie do pozostałych utworów bogatsze brzmienie. Amerykański producent podszywa w nich miarowe bity dodatkowymi perkusjonaliami – uzupełniając je jednocześnie dźwięcznymi akordami piano i strzelistymi tłami rodem z klasycznych dokonań Derricka Maya. „Monkey” to z kolei chicagowski hard house czystej wody – z jednej strony uderzający twardym pulsem, a z drugiej – modulowanym strumieniem acidowych efektów. Z kolei w „Who Taught You Math (Alt. Mix)” ożywa epickie deep techno, asymilujące nawet trance’owe pasaże przestrzennych klawiszy.

Przesłuchanie „M-Print: 20 Years Of M-Plant Music” pokazuje, jak muzyka Roberta Hooda ewoluowała na przestrzeni dwóch dekad. Z jednej strony z roku na rok stawała się ona coraz bardziej zredukowana, ale z drugiej – śmiało asymilowała kolejne elementy „czarnej” tradycji, od gospel po disco. Stąd różne jej oblicza poznawaliśmy pod odmiennymi nazwami. Najnowsze produkcje czarnoskórego artysty wskazują, że chce on nadal szlifować swój styl – próbując w ramach pojedynczych nagrań zawierać wszystkie swe doświadczenia i fascynacje.

M-Plant 2014

www.mplantmusic.com

www.facebook.com/RobertHoodFloorplan







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy