Wpisz i kliknij enter

Heidi Lord – English Electric

Gdzieś na uboczu sceny, z dala od topowych wytwórni, poczytnych portali, popularnych rankingów i całego tego hajpu, funkcjonują błyskotliwi twórcy znani niewielkiemu kręgowi wtajemniczonych.

Premierom ich płyt nie towarzyszą kampanie reklamowe ani wyprzedane trasy koncertowe, a jednak ich dokonania są często równie ciekawe – jeśli nie bardziej – od tego, co na pierwszym planie.

Jedną z takich postaci jest Heidi Lord. Debiutantka, która nagrała album przebijający większość pewniaków, przewijających się w niemal wszystkich tegorocznych podsumowaniach. Jeśli wierzyć materiałom prasowym, Heidi jest żoną Jodeya Kendricka, producenta związanego z labelami Rephlex i WeMe (jak głosi informacja na okładce, małżonek pomógł w produkcji płyty). Jeśli Jodey był kiedyś brany za kolejny alias Richarda D. Jamesa, to co powiedzieć o muzyce jego małżonki?

English Electric rozpoczyna się od fal złowróżbnego ambientu, z których wyłania się niepokojące miarowe tykanie. Podobnie startowała powalająca płyta Worship The Glitch grupy Coil i w podobnej atmosferze utrzymany jest również album Heidi. Dokonania producentki mają też wiele wspólnego z ambientowym okresem Aphexa oraz muzyką Demdike Stare, Chrisa Douglasa (Dalglish, O.S.T.) i Cosey Fanni Tutti. Ze współzałożycielką Throbbing Gristle łączy brytyjską producentkę zamiłowanie do syntezatorów modularnych i samplowania… aparatów do rezonansu magnetycznego. Wszelkie próby zaszufladkowania tej muzyki są skazane na klęskę, bo „ eksperymentalna owadzia elektronika z elementami ambientu i idmu” (a nawet wpływów Raster-Noton), nie wyczerpie tematu. Najlepiej przywołać słowa samej autorki: „Mogłabym opisać co ten album dla mnie znaczy, ale wolałabym pozostawić to słuchaczom”.

Taki debiut zdarza się raz na kilka lat. Heidi Lord mimochodem nagrała jedną z najlepszych płyt minionego roku.

WeMe Records | 2014







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
lofixxx
9 lat temu

Jakoś trudno jest uwierzyć że Heidi Lord – żona Jodeya Kenrdicka, faktycznie odpowiedzialna jest za ten materiał. Takie cuda się po prostu nie zdarzają. Album jest po prostu zbyt wybitny, jak na debiutantkę.  

whatever
whatever
9 lat temu

Na uboczu? Z dala? Musiałabym być ślepa i głucha, żeby nie usłyszeć o premierze albumu Heidi. I tak, jest ona żoną Jodeya. W dodatku niezwykle oddaną i kochającą, która wspierała go w czasie ciężkiej choroby.

Polecamy