Wpisz i kliknij enter

Lapalux – Lustmore

Po dwóch latach od głośnego debiutu producent pochodzący z hrabstwa Essex powraca nowym albumem i już na wstępie można stwierdzić, że jest to płynna kontynuacja „Nostalchic”.

Z jednej strony Lapalux o swym najnowszym „dziecku” mówi, że chciał przetransponować za jego pomocą do współczesności soundtracki do „Blade Runner” czy „Odyseja Kosmiczna 2001”, z drugiej zaś towarzyszyło mu odczucie, że „za każdym razem gdy pomyśli o nowej płycie, ma przed oczami scenę barową z „Lśnienia”, jest w niej coś dziwnego – halucynacyjne, psychologiczne szaleństwo, które koresponduje z muzyką w obydwu jej aspektach: w tworzeniu i jej brzmieniu”. W odniesieniu do materiału z „Lustmore” obydwa tropy rzucone przez artystę jakoś do mnie nie przemawiają, już bardziej koresponduje z nim nawiązanie do omamów hipnagogicznych*, które Lapalux również wymienia jako inspirację. Rozmyte, podkwaszone, niemal dysonansowe dźwiękowe oniryzmy są już w zasadzie znakiem charakterystycznym Stuarta Howarda.


Lapalux – „Don’t Mean A Thing”

Anglik swój pseudonim zawdzięcza lapsusowi słownemu, gdyż swego czasu zamiast idiomu „lap of luxury” (tłum. opływać w luksus) wypowiedział słowną zbitkę „lapalux”. Ów nazwa bardzo trafnie współgra z producenckim stylem 27-latka. Jego nagrania ociekają swego rodzaju luksusowością (okładka płyty), mają sznyt wysokiej elegancji i ciężko znaleźć tu jakieś zagniecenie lub odstającą fałdkę (neologiczny tytuł pierwszego LP „Nostalchic” złożony jest ze słów: nostalgia i szyk, co również idealnie opisuje jednym słowem twórczość tego producenta).

Album zawiera 13 kawałków zbudowanych z podobnych materiałów i spoin, choć w tych niespełna 48 minutach wydawać by się mogło te same klocki są poukładane w różnorodne formy. W pulsującym footworkowo „1004” – co ponoć oznacza anioła w koreańskim języku numerycznym – Lapalux oddaje hołd nieodżałowanemu Dj Rashadowi, „Midnight Peelers” to swego rodzaju pocztówka z kilkudniowego narkotycznego pobytu u kumpla w Estonii, „Don’t Mean A Thing” kolejna w dyskografii Howarda seksowna electro-pościelówa z padającym deszczem w tle, a „Make Money” cykający połamaniec z obozu Squerpusherowych glitchy.

Na świeżym krążku podobnie zresztą jak na debiucie, wybijają się na pierwszy plan utwory śpiewane, tym razem Lapalux sięgnął po dwie wokalistki sprawdzone już dobrze przez Bonobo. Otwierający z rozmachem „U Never Know” oraz mocno jazzujące „Puzzle” przyozdabia Andreya Triana, zaś w „Closure” ze szczególnie zgrabnym refrenem pojawia się Szjerdene. Sam producent również używa swojego głosu („We Lost”), choć częstokroć chowa go za zniekształcającymi efektami ( „Funny Games”, „Someone”).


Lapalux feat. Szjerdene – „Closure”

„Lustmore” skrojone jest ręką wykwintnego krawca, minorowo-elektroniczna podszewka obszyta jest tu złotą nicią zmysłowego r&b, czasem ścieg puszczony jest tu według jazzujących wzorów, gdzie indziej znowuż wykorzystuje bardziej nowoczesne niemal trapujące materiały – wszystko to jest własnoręcznie prane, w dobrze nam znanych ciepłych, analogowo-organicznych wodach Brainfeedera. Chyba każdy lubi czasem się ubrać nieco bardziej wyrafinowanie niż na co dzień, nowy album Lapalux, to też swego rodzaju wyrafinowane odstępstwo od topornej niekiedy codzienności i na pewno warto je sprawdzić.

*omamy hipnagogiczne – zjawisko fizjologiczne pojawiające się podczas zasypiania charakteryzujące się występowaniem wyrazistych wyobrażeń.

06.04.15 | Brainfeeder

www.lapalux.com
www.facebook.com/Lapaluxmusic
www.youtube.com/user/Lapalux
www.brainfeedersite.com







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 Pytania: Szymon Weiss

Sprawdzamy co słychać u najbardziej niepokornego polskiego producenta elektroniki!