Wpisz i kliknij enter

M.E.S.H. – Piteous Gate

Jeśli dzisiejszy IDM ma być awangardą – to tylko w takiej wersji.

Obecna sytuacja w berlińskim undergroundzie przypomina nieco sytuację sprzed piętnastu lat. Z mocnego techno i nastrojowego IDM-u zaczęły się wtedy wykluwać nowe formy eksperymentalnej elektroniki, których patronami były w większości nie istniejące już dziś wytwornie, od Mille Plateaux, przez DIN, po Scape.

Obecnie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem. Potężna eksplozja ciężkiego techno, która zatrzęsła całą sceną nowej elektroniki pod koniec minionej dekady, owocuje dziś wielością zaskakująco ciekawych eksperymentów. Najważniejsza wytwórnią patronująca tym dźwiękowym poszukiwaniom wydaje się być oczywiście PAN.

Po serii radykalnie awangardowych wydawnictw, prowadzący ją Bill Kouligas, skupił wokół siebie artystów, którzy nie rezygnując z odważnego zacięcia, spróbowali wprzęgnąć swe eksperymentalne ciągoty w bardziej typowe dla nowej elektroniki formy. O ile wydany niedawno debiut Helm był udaną próbą syntezy industrialu z ambientem, tak płyta projektu M.E.S.H. to śmiały krok w stronę odświeżenia IDM-u.

Zaczyna się od dwuznacznego flirtu z Aphex Twinem – bo „Piteous Gate” łączy industrialne warknięcia z orkiestrową kakofonią, jakby zapożyczoną z „Druqs”. Hydrauliczne rytmy wnoszące zimne pasaże klawiszy przeszyte niepokojącym piano w „Optimate” to znak, że tym razem brytyjski producent przetwarza klasyczne dokonania Autechre. Podsumowaniem tych dwóch wątków jest „Thorium” – bez wątpienia najlepsze nagranie w zestawie, zachwycające swą nieoczywistą aranżacją.

Wraz z renesansowymi tonami gitary otwierającymi „The Black Pill” przenosimy się do Berlina początku minionej dekady. Tak brzmiały bowiem wtedy pionierskie dokonania Arovane, łączące chłodną elektronikę z akustycznymi partiami instrumentu Christiana Kleine. M.E.S.H. nie chce nas jednak ukoić do snu – i w „Kritikal & X” serwuje industrialny prepar rezonujący przetworzonymi głosami niczym stare nagrania Throbbing Gristle. Koślawy IDM wraca jednak już w „Epithet” – przypominając wczesne eksperymenty twórców tego nurtu z hip-hopowymi podkładami rytmicznymi (choćby z wytwórni Schematic).

Barokowa miniatura gitarowa „Jester’s Visage” wprowadza nas w ostatnią część płyty. Tym razem znów dochodzą do głosu industrialne fascynacje angielskiego twórcy. „Methy Imbiss” eksploduje wściekłą partią metalicznych perkusjonaliów rodem z Test Department – tonąc jednak potem zawiesistych odmętach chmurnych syntezatorów. Podobnie wypada umieszczony na finał „Azov Seepage”, przypominając niezapomniane preparacje Holy Toy z płyty „Czemu nie w chórze?” sprzed trzech dekad.

IDM w wersji M.E.S.H. to muzyka na wskroś abstrakcyjna – pozbawiona właściwie melodii, skoncentrowana na rytmicznych połamańcach, mocno nasycona brudnymi i agresywnymi dźwiękami o industrialnym rodowodzie, dopuszczająca jednak odrobinę nieszablonowej liryki. Brzmi to świetnie – szkoda tylko, że debiutancki album Brytyjczyka związanego z kolektywem Janus jest tak skromny. Aż chciałoby się posłuchać tej muzyki w większym formacie!

PAN 2015

www.p-a-n.org

www.facebook.com/panact

www.facebook.com/MXEXSXH







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy