Wpisz i kliknij enter

T. Raumschmiere – T. Raumschmiere

Czy ambient można podać na wesoło?

W minionej dekadzie Marco Haas, założyciel i właściciel berlińskiej wytwórni Shitkatapult, zrobił spektakularną karierę pod pseudonimem T. Raumschmiere. Jego elektryzujące połączenie punka, industrial i techno, idealno sprawdzało się w czasach electroclashu i nu-rave’u. Twórczość Haasa miała jednak też zupełnie inne oblicze.

Najpierw niemiecki producent objawił je na płycie „Anti”, którą w 2002 roku opublikowała amerykańska wytwórnia Hefty. Okazało się, że Haas całkiem dobrze sobie radzi również z bardziej statyczna muzyką – ambientem, IDM i minimalem. Potwierdziła to opublikowana już przez jego własną tłocznię cztery lata później kolekcja „Random Noize Sessions Vol. I”.

W ostatnich latach Haas skupił się na swym nowym projekcie. Pod szyldem Schrubbn! ukrywa się jego duet z kolegą po fachu – Ulli Bomansem. Firmowane tą nazwą nagrania były już w pełni dedykowane ambientowi, uzupełnionemu dubowymi preparacjami. Nic więc dziwnego, że najnowszy album T. Raumschmiere przynosi zamiast wściekłego electro-punku, bardziej wyciszoną muzykę.

Już otwierający płytę utwór „Abfahrt” wprowadza słuchacza w odpowiedni nastrój – oto z szumu startującego samolotu wyłaniają się strzeliste smugi eterycznego dźwięku. Kolejne nagranie ma już warstwę rytmiczną – mechaniczne breaki zostają jednak cofnięte w tył i uzupełnione oniryczną partią rave’wych syntezatorów.

W pulsującym podobnymi bitami „Anker” słychać już nie tylko pastelową elektronikę, ale również umieszczone w oddali metaliczne stuki. Te industrialne efekty nabierają mocy w kolejnym utworze. „Grotznogg” łączy je jednak z tkliwymi klawiszami, nadającymi całości liryczną tonację. Podsumowaniem tych obu wątków okazuje się być „Zwischenstopp” – metaliczny IDM o chrzęszczącym rytmie i trzepoczących syntezatorach.

Ten fabryczny posmak muzyki pozostaje również w „Schraubn” – a tworzą go metaliczne loopy i przesterowane basy. Jeszcze bardziej industrialny charakter ma jednak „007” – rozciągając się od przemysłowych zgrzytów do dronowych wyziewów. Puentą tego segmentu okazuje się być muzyczny żart – plumkający synth-pop o melodyjnym tonie z dziwacznie przetworzonymi głosami w roli głównej („Lenka”).

Finał płyty podtrzymuje te radykalne kontrasty. Najpierw dostajemy kolejny industrial pełną gębą – wiedziony narastającą falą blaszanego hałasu „Do Not Open The Hatch In A Diving Submarine”, a potem pulsującą dubowym rytmem piosenkę o nastrojowym tonie – zaśpiewaną przez dawno nie słyszaną Anikę „Sleeping Pills And Habits”.

W kategoriach tradycyjnego ambientu nowy album Marco Haasa trudno upchnąć. Niemiecki producent pozwala sobie tu bowiem na zbyt wiele swawoli: industrialne preparacje czy piosenkowe wariacje. To jednak jego prawo – bo już na wcześniejszych płytach pokazał, że czy bierze się za techno, czy za electro, czy za IDM, robi to zawsze po swojemu i z dużym poczuciem humoru. Tak jest i tutaj – i za to cenimy go najbardziej.

AlbumLabel 2015

www.albumlabel.com

www.facebook.com/album.label

www.t.raumschmiere.com

www.facebook.com/t.raumschmiere







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy