Wpisz i kliknij enter

Mikkel Metal – Resamblance

Mikkel Metal odsłania nowe możliwości tkwiące w swojej muzyce.

Duński producent zaskarbił sobie dozgonne uwielbienie wielu fanów dubowej wersji techno dzięki serii wydawnictw z końca minionej dekady, głównie publikowanych przez kopenhaską wytwórnię Echocord. Dobre wrażenie robiły też jego występy na żywo – o czym można się było przekonać podczas kolejnych wizyt nad Wisłą. Ostatni album Mikkela Metala ukazał się osiem lat temu, a od tamtego czasu artysta prezentował tylko winylowe dwunastocalówki, umieszczając je w katalogach tak odmiennych tłoczni, jak Taterlet czy Semantica.

Nowy album duńskiego producenta może być dla tych, którzy pożegnali się z nim przy „Peaks And Troughs” sporym zaskoczeniem. W pierwszej części „Resamblance” trudno bowiem usłyszeć jakieś głośniejsze echo jego dubowych fascynacji. Nowa muzyka twórcy wypływa zapewne z jego klubowych doświadczeń, które od tej pory znajdowały swe ujście jedynie na singlach. I nic nie szkodzi, że Duńczyk odpuszcza tu jamajskie brzmienia – bo taneczne granie, które wypływa spod jego palców, jest wysokiej jakości.

Już otwierający zestaw „Pluralism” przenosi nas na teren oldskulowego house’u o sprężystej rytmice i melodyjnym piano. „Yfo” rezonuje pobrzękującymi energetycznie akordami zanurzonymi w ejtisowej elektronice, a „From Here” dudni zredukowanymi uderzeniami prostego bitu, wnosząc ze sobą mroczny pasaż syntezatorów. W „Affirmation” trafiamy na funkowy pochód basu, podszyty nocnymi klawiszami o łagodnym tonie. Segment ten wieńczy surowy „Monday”, zaskakując acidowymi wariacjami o żrącym tonie. Kiedy pierwszy szok mija, dociera do nas, że to świetna muzyka – ale bliższa temu, co robi Levon Vincent niż temu, co kojarzyliśmy z Mikkelem Metalem.

Ale spokojnie – rozpoczynający drugą część płyty „You Will Never Know” wnosi już na płytę leniwe tchnienie ciepłego dub-house’u, zestawiając miarowy puls ze skorodowanymi akordami. Zdecydowanie cięższą rytmikę znajdujemy w „Allowanace Of Ignorance” – bo to już niemal klasyczne dub-techno nasycone oniryczną elektroniką. Mniej jamajskich brzmień wnosi „Stronghold”, uderzając masywnym bitem o klaskanym tonie, który oplatają tęskne klawisze rodem z dawnych nagrań Orbital. W formule sugestywnego techno mieści się również „Fading Lamps”, będąc miejscem spotkania analogowych klawiszy i dubowego basu. Całość wieńczy zanurzony w kaskadach skorodowanych akordów „Quietly Calling”.

Mikkel Metal był zawsze poszukującym producentem. Świadectwem tego były nie tylko jego albumy, ale również pojedyncze nagrania umieszczane na singlach, czy też na kompilacjach. Ponieważ rozstaliśmy się z nim dosyć eterycznym zestawem sprzed ośmiu lat, teraz dostajemy zdecydowanie bardziej energetyczną muzykę. Choć raz w niej mniej, a raz więcej dubu, jako całość ma spójne brzmienie, szorstkie i surowe, dzięki czemu dobrze pasujące do obecnych trendów na elektronicznej scenie. To cieszy, że duński producent znów złapał wiatr w żagle – i wraca do formatu albumu w tak dobrym stylu.

Echocord 2016

www.echocord.com

www.facebook.com/echocord.records

www.facebook.com/pages/mikkel-metal







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy