Wpisz i kliknij enter

LA-4A – Phonautograph

Zaskakująca niespodzianka od znanego producenta.

Chociaż pierwszym muzycznym objawieniem był dla Kevina McHugh koncert post-hardcore’owej grupy Fugazi w Waszyngtonie na początku lat 90., ważniejsza okazała się dlań jednak wizyta w miejscowym klubie Tracks, gdzie po raz pierwszy usłyszał EBM i industrial. Nic więc dziwnego, że zamiast złapać za gitarę, stanął za deckami – po raz pierwszy w Londynie podczas studenckiej wymiany.

Po powrocie do USA, przeprowadził się do Nowego Jorku, gdzie zajmował się zarówno sztuką w Andrea Rosen Gallery, jak i graniem w miejscowych klubach. Oba te zajęcia stały się kluczem do współpracy Kevina z Richie Hawtinem, który zaangażował go do przygotowania pierwszych koncertów Plastikmana na początku minionej dekady. W rewanżu słynny producent zaprosił młodszego kolegę do współpracy z jego wytwórnią Minus.

Dzięki temu amerykański didżej objawił się światu jako Ambivalent. Spod jego palców wyszło kilkanaście winylowych dwunastocalówek, ale też sztandarowy miks firmy Hawtina – „Presents Ground”. Specjalnością artysty był oczywiście wypasiony minimal, który podbijał do niedawna nie tylko kluby Ibizy, ale i kontynentalnej Europy. Bardziej melodyjną odsłonę swej muzyki McHugh tworzył dla Mobilee pod szyldem Amber.

Dwa lata temu producent postanowił wrócić do swoich korzeni. Efektem tego okazało się powołanie do życia projektu LA-4A. Do tej pory zrealizował on pod tym szyldem kilka winylowych EP-ek, które opublikowała jego własna wytwórnia Delft. Zawierały one siarczysty house i techno, zagrane na starych syntezatorach analogowych. Podsumowaniem działalności LA-4A okazuje się być debiutancki album projektu – „Phonautograh”.

Płytę otwiera eksperymentalna wizja ambientu – rozpisany na przesterowane loopy i zawodzące klawisze „Frequenzvariabler”. Sprężysty puls ejtisowego techno uderza dopiero w nagraniu „Transmitter” – łącząc się z chmurnymi pasażami syntezatorów o niemal trance’owym rodowodzie. „Dialup” to oldskulowe electro wywiedzione z dokonań Drexcyi, w którym jest miejsce acidowe efekty i nastrojową elektronikę.

„Blitzlicht” utrzymany jest w podobny stylu, ale ma zdecydowanie cięższe i mroczniejsze brzmienie, łącząc warczące akordy z onirycznym tłem. Post-punkową wersję electro otrzymujemy natomiast w utworze „Semantron”, gdzie mechaniczna rytmika zostaje wpisana w industrialne zgrzyty i szumy. Segment ten podsumowuje „Resistor” – zwalisty hard house z wokalnymi preparacjami w roli głównej.

Odliczanie do finału rozpoczyna „Piezophon” – tworząc niepokojący nastrój kaskadami rozjeżdżonych syntezatorów, układających się w poszarpaną wersję kosmische musik. „Capatitance” podrywa jednak znowu do tańca, uderzając twardymi bitami i pomrukującymi basami na chicagowską modłę. Całość wieńczy „610” – surowy hard house niesiony agresywnymi falami acidowych deformacji.

Znając kliniczny minimal autorstwa Ambivalenta i energetyczny tech-house Ambera, chyba nikt by nie pomyślał, że za szyldem LA-4A kryje się ten sam artysta. „Phonautograh” to eksplozja dzikiej energii o szorstkim i brudnym brzmieniu, która bardziej pasowałaby do któregoś z twórców z kręgu L.I.E.S. niż do współpracownika Minus i Mobilee. Mimo to amerykańskiemu producentowi udało się stworzyć szczery i odważny album, który docenią wszyscy fani najmocniejszych odmian muzyki z Detroit i Chicago.

Delft 2016

www.soundcloud.com/delft_la-4a







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 pytania – Low Key

Przed chwilą wydali debiutancki album, a dziś mówią nam m.in. czego słuchają na co dzień.