Wpisz i kliknij enter

L.U.C.A. – I Semi Del Futuro

Roztańczona hipiska na plaży w promieniach zachodzącego słońca.

Francesco De Bellis długo błądził po włoskiej scenie klubowej. Zaczynał na początku minionej dekady od techno, by potem skierować się ku lżejszemu graniu. Pod pseudonimem Francisco nagrał nawet udany album dla wytwórni Nature, pokazujący, że bliskie jest mu nowoczesne disco. I właśnie te fascynacje sprawiły, że w ostatnich latach zwrócił się w stronę eklektycznej stylistyki określanej mianem „balearic”.

Zaczęło się od didżejskich setów, podczas których De Bellis miksował same stare nagrania: zarówno prog-rock i kosmische musik, jak również nową falę i new age. Kiedy zaczęło mu brakować winyli, które wygrzebywał w komisach ze starociami, postanowił sam tworzyć podobną muzykę. Tak narodziła się wytwórnia Edizioni Mondo, której nakładem ukazuje się właśnie debiutancki album nowego projektu artysty – L.U.C.A.

Jeśli ktoś nigdy nie zetknął się z muzyką „balearic”, zawartość „I Semi Del Futuro” zdefiniuje mu ją w sposób wręcz ilustracyjny. Zaczyna się od soundtrackowego „In Principio”, który z powodzeniem mógłby się znaleźć w którymś z filmów Quentina Tarantino. „Il Balzer Del Risveglio” to łagodny walczyk wpisany w formułę eterycznego prog-rocka w stylu Pink Floyd. Psychodeliczną wersję popu z końca lat 60. z orkiestrowymi smyczkami w roli głównej znajdujemy w „Anni Verdi”.

„Nuovo Ordine… Equilibro” odsyła nas z kolei do pastoralnego folku, podszytego jednak na rockową modłę. Podobnie dzieje się w „In The Sun” i „Niagara”, gdzie jednak główne motywy melodyczne są zaczerpnięte z folkloru – najpierw celtyckiego, potem hinduskiego. W „Oggi, Domani, Sempre” słychać zaskakujące echa country – niczym w dawnych nagraniach Crosby, Stills, Nash & Young. Całość wieńczy jednak statyczny ambient o akustycznym tonie – „Plancton”.

Wszystkie te nagrania, choć zrealizowane obecnie, brzmią tak, jakby powstały pół wieku temu. Zwiewne, rozmarzone, eteryczne, niczym roztańczona hipiska na plaży w promieniach zachodzącego słońca. Jest w tym więc oczywiście pewna estetyczna kiczowatość – ale w pełni świadoma, a zatem nie rzucająca cienia na gust autora. Słucha się tego przyjemnie – tym bardziej, że płyta nie trwa długo, bo zaledwie trzy kwadranse.

Edizioni Mondo 2016

www.facebook.com/edizionimondo

www.facebook.com/francesco.debellis.946







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Rozmawiamy z Łukaszem Polowczykiem (aint about me)

Łukasz Polowczyk – współzałożyciel projektu aint about me – opowiada o jego początkach w Nowym Jorku, muzycznych i duchowych metamorfozach, o inspiracjach, depresji, medytacji i wielu