Wpisz i kliknij enter

Electorites – Structures

Schranz powraca?

Do niedawna za jedną z najmocniejszych odmian techno uznawano stylistykę ochrzczoną niemieckim terminem „schranz”. Przez wiele lat utożsamiana była ona z produkcjami tamtejszego producenta i didżeja – Chrisa Liebinga. To właśnie jego nagrania utrzymane w bezlitosnym tempie definiowały ten gatunek  w połowie lat 90. Okazało się to całkiem dobrą receptą na sukces – bo Liebing stał się z czasem wielką gwiazdą imprez techno, podtrzymując jego żywotność w czasach dominacji minimalu. Nowa fala gatunku o industrialnym brzmieniu, która zalała kluby na początku tej dekady sprawiła jednak, że schranz poszedł w odstawkę. Do teraz.

Do tego mocnego, ale dosyć monotonnego grania powraca na swym debiutanckim albumie włoski producent Luca Vollaro, znany przede wszystkim jako Electrorites. Choć zaczynał w minionej dekadzie od tworzenia progressive house’u, z czasem przeżył nawrócenie na zdecydowanie mocniejsze rytmy. W ciągu następnych dziesięciu lat nagrał wiele singli – przede wszystkim jednak w cyfrowym formacie – które publikowały mu mało znane wytwórnie w rodzaju Shout czy Freitag. W końcu powołał do życia własną tłocznię o wiele mówiącej nazwie Nightmare Factory – i jej nakładem podsumowuje teraz dekadę działalnosci debiutanckim albumem.

„Strukctures” to aż dwa krążki, na których znajduje się dwanaście nagrań. Na pierwszej płycie włoski producent dociska pedał gazu aż do samej deski – stąd wszystkie utwory buchają gorącą energią, niesioną przez brutalnie tłuczone bity i świdrujące loopy. Właściwie jedno nagranie od drugiego różni się tylko inną barwą tegoż właśnie głównego motywu – choć i tu niewiele się dzieje. To typowy schranz – ze wszystkimi swymi wadami i zaletami. Druga płyta jest nieco bardziej zróżnicowana, tym razem zestaw urozmaica bowiem z początku bardziej klasyczne techno w stylu lat 90. – choć z czasem i ono zostaje rozjechane przez schranzowy walec.

Szczerze powiedziawszy trudno przebrnąć w domowym odsłuchu przez półtorej godziny takiej bezceremonialnego nawalania. Może pojedyncze nagrania by się gdzieś sprawdziły – choćby na jakiejś halowej imprezie w rodzaju „Maydaya”. Pewnie jeszcze gdzieś są tancerze wychowani na dawnych klasykach Chrisa Liebinga, którzy tęsknią za taką jednowymiarową muzyką. Zmęczenie, jakie wywołuje kontakt z nagraniami Electrorites w tak dużej dawce, pozwala jednak przypuszczać, że „Structures” nie zwiastuje renesansu tej zapomnianej estetyki w pełniejszym wymiarze.

Nightmare Factory 2016

www.electrorites.com

www.nightmarefactory.com







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy