Wpisz i kliknij enter

Up To Date Festival 2016 – relacja

Właśnie zakończyła się 7. edycja białostockiego Up To Date Festivalu. W tym roku impreza zeszła do podziemi Stadionu Miejskiego, a także zagościła w przestrzeniach Pałacu Branickich.

Poprzednia odsłona Up To Date’a odbyła się jeszcze na Węglowej, ale z wielu przyczyn, o których nie chciałbym teraz pisać, festiwal musiał zmienić swoją lokalizację. Wiele też osób kręciło nosem, że nie będzie tzw. klimatu, nie te miejsce itd. Wymyślano dziesiątki innych powodów tylko po to, żeby narzekać. Dzisiaj już wiemy, iż wszyscy malkontenci dostali coś czego chyba się nie spodziewali, czyli festiwalową przestrzeń z prawdziwego zdarzenia. Mam nadzieję, że kryte parkingi Stadionu Miejskiego wpiszą się na stałe w historię Up To Date’a. W moim odczuciu – i nie tylko – festiwal bardzo dużo zyskał, wręcz otrzymał nowe życie, które warto rozwijać. Teraz nie ma większego znaczenia czy na zewnątrz pada deszcz i wieje wicher, bo dwie sceny – Electronic Beats i Technosoul – mieszczą się w przyjaznych tunelach stadionu. Jedynie Red Bull Container Stage jest odsłonięta, ale jak zauważyłem po ludziach tańczących w okolicach Red Bulla, warunki atmosferyczne (a sobotnia noc była dosyć chłodna) nie przeszkodziły im w dobrej zabawie.

Dzień pierwszy: 23 września   

Zacznę od początku, czyli od wyczekiwanego przez mnie ambientu. W tym roku mieliśmy dwa tzw. Centralne Salony Ambientu. Po raz pierwszy ta muzyka zawitała do pięknej sali Auli Magna barkowego Pałacu Branickich, a miało to miejsce w piątkowy i to deszczowy wieczór. Tuż po godzinie 19.00 na scenę CSA wyszedł Michał Wolski. Jak pamiętamy, wiosną tego roku ukazał się jego album „La Mer” (recenzja), na którym znalazły się bardzo interesujące nagrania, ale też i mniej wciągające. Ostatecznie Wolski zamienił Aulę Magna w pewien rodzaj dźwiękowego batyskafu, powoli dryfującego w morskich głębinach. Jego set opierał się na szorstkich, miejscami niewygodnych dla ucha brzmieniach, ale ujmujących swoją siłą. Oczywiście trzymał techno na wodzy, choć momentami dawało o sobie znać, szczególnie w basowych rejestrach. Po bardzo dobrym występie Michała, przyszedł czas na ambientową propozycję szwedzkiego artysty znanego wszystkim fanom techno jako Acronym. Na CSA zagrał pod aliasem Dan Vincente. Właściwie to nie wiedziałem co pokaże ten twórca, ale okazało się, że był to najlepszy set tego wieczoru – zbudowany na dosyć zrytmizowanej i repetytywnej elektronice. W pewnych fragmentach miałem wrażenie, że jestem gdzieś pomiędzy Boards Of Canada a Oneothrix Point Never. Dało się unieść te kilka centymetrów nad ziemią.

Jest też dobra wiadomość dla tych, którzy nie trafili wtedy do Pałacu Branickich, ponieważ całość odbyła się w ramach Boiler Roomu, a retransmisję tego wydarzenia będzie można obejrzeć 26 września na ich stronie. Dan Vincente zawiesił wysoko poprzeczkę, której nie przeskoczył Kanadyjczyk Noordwiijk (wystąpił jako ostatni) skupiający się na bardziej eksperymentalnej elektronice, często skonstruowanej w oparciu o brzmienia akustycznych instrumentów takich jak flet, klarnet, obój, rożek angielski czy fortepian. W końcówce Noordwiijk uciekł bliżej łagodnych dźwięków i tą część najbardziej zapamiętałem.

Ambient_piątek_1

fot. studiowasabi

Technosoul

Po wyjściu z Pałacu wskoczyłem do podstawionego autobusu z napisem „Pozdro techno”, a ten obrał kierunek na Stadion Miejski, gdzie już od jakiegoś czasu wystartowały inne sceny, czyli wspomniane Electronic Beats, Technosoul i Red Bull. Nie zastanawiając się długo, znalazłem się tuż pod sceną Technosoul. Z mrocznej przestrzeni wyłonił się Chino (Artur Oleś) – pochodzący z Katowic muzyk, grafik i plakacista. Artysta eksperymentuje z elektroniką od końca lat 90. Pamiętam udaną EP-kę Chino – „Early Days” (2013) wydaną przez Recognition. Z kolei razem z DJ Olivią współtworzy projekt Radar (swoją drogą to DJ Olivię spotkałem wśród festiwalowego tłumu). Na UTD Chino dał w sumie minimalistyczny set na styku acid house’u, Chicago, Detroit i deep techno. Według mnie to jeden z najciekawszych występów pierwszego dnia na scenie Technosoul. Znacznie gorzej wypadli Francuz Umwelt (trochę siłujący się z zacieraniem grani między electro a rave’em) oraz Holender I-F przemycający do swoich nagrań średnie cytaty z Depeche Mode. Za to Holender Ekman pokazał w dobrym stylu jak należy łączyć Detroit electro ze współczesnym techno. Po godzinie 2.00 zrobiło się pod sceną gęsto i jeszcze bardziej duszno, ponieważ pojawił się wyczekiwany przez wszystkich Legowelt (Danny Wolfers). Najbardziej ujęły mnie pierwsze dwadzieścia minut jego show, później jakby siadła energia. Jednak spodziewałem się po nim czegoś bardziej ekstrawaganckiego. Mój dzień na Technosoul zakończył się po Legoweltcie. Jeżeli byliście na pozostałych występach, to piszcie o swoich wrażeniach.

Tony Cash

Tommy €A$H, fot. Damian Przestrzelski Fotografia

Electronic Beats

Jak dla mnie piątkowy wieczór na tej scenie należał do Estończyków z projektu Tommy €A$H. W zasadzie jest to duet – on rapował, a jego kolega wypuszczał tłuste beaty i też rapował. Ich hip-hop jest dziki, nieujarzmiony, nieprzewidywalny i dużo zyskujący dzięki charakterystycznemu głosowi wokalisty. Na pewno warto zapamiętać tych artystów, bo na Up To Date dali solidny koncert.

Anton Rafael

Rafael Anton Irisarri, fot. studiowasabi

 

Dzień drugi: 24 września

Tego dnia ambient zagościł w świetnej kameralnej sali Opery i Filharmonii Podlaskiej. Walory akustyczne tego miejsca wręcz idealnie sprawdzają się w przypadku ambientu. Szkoda, że właściwie tylko raz w roku można posłuchać tam takiej muzyki. Jako pierwszy pojawił się New Rome, czyli Tomasz Bednarczyk. W maju tego roku australijska oficyna Room40 wydała jego płytę, pt. „Nowhere” (recenzja). Niestety, ale pamiętam, że nie powalił mnie ten album. Jednak na żywo zrobił na mnie dużo większe wrażenie niż wówczas. Proste i zmieniające się tło w trakcie występu New Rome dobrze współgrało z samą muzyką. Pastelowe odcienie elektroniki to chyba główny anturaż stylu tego twórcy. Kolejnym reprezentantem Room40 okazał się Amerykanin Rafael Anton Irisarri (znany też z projektu The Sight Below). W ubiegłym roku ten sam label opublikował album Irisarriego – „A Fragile Geography” (recenzja). Nie był to jego pierwszy koncert w Białymstoku, gdyż przedtem wystąpił w 2014 roku na Ambient Parku. Oba jego sety były zbliżone do siebie, z tym, że teraz grał materiał z „A Fragile Geography”. No i wykonał mój ulubiony utwór z tego krążka – „Displacement”. Miejscami było intensywnie (bliżej Fennesza), a innym razem bardzo onirycznie (okolice Williama Basinskiego). Dzięki niemu ten wieczór będę pamiętał na długo. Niemieckiego ambientowca Markusa Guentnera kojarzę najbardziej z jego zeszłorocznego wydawnictwa „Theia” (A Strangely Isolated Place). Twórczość Guentnera wciska się w szufladkę z podpisem „pop-ambient”. To, co zaprezentował w Białymstoku, dokładnie wpisuje się w tą stylistykę. Nie był to jakiś porywający set. Raczej z tych przyjemnych.

Technosoul

Hiszpański artysta Juan Rico ukrywa się nie tylko pod nazwą Reeko, ale też występuje jako Architectural. Pod tym drugim pseudonimem pojawił się tuż po secie Błażeja Malinowskiego, którego niestety nie widziałem, bo w tym czasie byłem jeszcze w Operze na ambiencie. Muzykę Architectural należy utożsamiać z przestrzenią i właśnie tak zabrzmiały jego nagrania na Up To Date. Oczarował mnie swoją precyzyjnie poprowadzoną mieszanką transowego techno z domieszką muzyki filmowej i ambientu. Ale najlepsze jeszcze było przede mną, bo jako następny wyszedł Acronym. Biorąc pod uwagę reakcję słuchaczy, którzy z niepohamowanym entuzjazmem reagowali na dźwiękowe detale jakie serwował co kilka chwil Szwed, ten set ich przeniósł w jakiś inny wymiar, włącznie ze mną. Kto nie był, to niech żałuje!

Tego wieczoru, na scenie Technosoul zagościł bardzo wysoki poziom, nie pozwalający oderwać się od tych artystów. Ten ekstatyczny trans przedłużył nowojorczyk Hayden Payne aka Phase Fatale, wywodzący się ze środowiska post-punkowego. W Białymstoku konkretnie przywalił elektroniczną pięścią uprzednio zanurzoną w surowej, chłodnej i mrocznej odmianie techno. Chyba nikomu nie trzeba przypominać o dzikiej energii Dominicka Fernowa aka Vatican Shadow, jaką każdorazowo można zaobserwować w trakcie jego setów. Nie inaczej było tym razem. Choć z pewnością Amerykanin przesadził trochę z głośnością. Ale pokazał co to znaczy potężny bas oplatający nasze wnętrzności. Następnie pojawił Juan Rico, ale już jako Reeko. Ten set – jak i pozostałe – mnie ominął. Muszę przyznać, że niektóre występy na Technosoul były zbyt głośne. Ten jedyny i drobny mankament nie zmienia faktu, że był to kapitalny wieczór.

Z mojej perspektywy 7. edycję Up To Date Festivalu mogę zaliczyć do niezwykle udanych, przede wszystkim ze względu na wyjątkową przestrzeń Stadionu Miejskiego, Pałacu Branickich oraz Opery i Filharmonii Podlaskiej. Myślę, że dzięki nowej (korzystnej) lokalizacji festiwal przyciągnie jeszcze więcej słuchaczy (na moje oko to i w tym roku frekwencja dopisała), a organizatorzy zaskoczą nas jeszcze nie jeden raz!

 

*Wkrótce więcej zdjęć pojawi się na stronie Facebook festiwalu: www.facebook.com/UpToDateFestival







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Grzesiek
7 lat temu

No i proszę bardzo. Pan Komła pisze ciekawie, o ciekawej imprezie.

Polecamy