Wpisz i kliknij enter

M.E.S.H. – Hesaitix

Czy angielskiemu producentowi udało się przeskoczyć nowatorski debiut?

Pierwszy album Jamesa Whipple;a sprzed dwóch lat był niezwykle ważny z wielu powodów. Przede wszystkim ukazywał w pełnej krasie niezwykły talent młodego Brytyjczyka, mieszkającego od pewnego czasu w Berlinie, do tworzenia nieoczywistej muzyki elektronicznej. Stanowił tym samym wyjątkowo mocną pozycję w katalogu wytwórni PAN, dzięki czemu grono jej odbiorców poszerzyło się poza getto wielbicieli radykalnych eksperymentów. Był także ważnym punktem w rozwoju estetyki IDM, która na „Pitious Gate” zyskała zaskakująco nowoczesny ton.

Od tamtej pory M.E.S.H. przede wszystkim prezentował swój znakomity materiał na  żywo, choćby występując na krakowskim Unsoundzie. Najczęściej można było jednak usłyszeć firmowaną przezeń muzykę podczas imprez urządzanych przez berliński kolektyw Janus, którego stał się najbardziej rozpoznawalnym członkiem. W międzyczasie artysta znalazł czas na nagranie nowej EP-ki – i „Damaged Merc” z zeszłego roku potwierdził wysoką klasę producencką stojącego za projektem Anglika. W końcu dostajemy następcę „Pitious Gate”, który narodził się w Berlinie i w Umbrii.

„Hesaitix” stanowi logiczną kontynuację debiutanckiego albumu Whipple’a. Podobnie jak na tamtej płycie dekonstruuje on swoje dwa ulubione gatunki – IDM i ambient. W kontekście tego pierwszego tym razem słychać wyjątkowo silnie wpływy angielskiej bass music, oczywiście głównie w warstwie rytmicznej. Bity są więc sprężyste, taneczne i energetyczne, ale towarzyszy im postrzępiona i poszarpana elektronika, bliska glitchowym defektom i industrialnym preparacjom („2 Loop Trip” czy „Search.Revel”). Całość układa się więc w bardziej klubową wizję IDM-u, która swoje korzenie miała już na raczej refleksyjnym „Pitious Gate”.

Jeśli chodzi o ambient, Whipple jest nieco mniej kreatywny. W otwierającym album „Nemorum Incola” rezonują ewidentnie wpływy dokonań artystów z Subtext, którzy kontrastują ze sobą wyciszone pasaże syntezatorów i gwałtowne uderzenia noise’u, nadające kompozycjom majestatyczny rytm. W „Blurred Cicada I” i „Privileged Lord” ambient zostaje poddany industrialnej obróbce. Efekty są ciekawe – ale oniryczne tła i fabryczne stuki zestawiał już Cranioclast czy Zoviet France pod koniec lat 80. Całość wieńczy neoklasyczna wariacja na temat orkiestrowych sampli – „Ihnaemiaumix”: przyjemna w odsłuchu, ale również przewidywalna.

Cóż – przyzwyczailiśmy się, że artyści z PAN prześcigają się w niekonwencjonalnych pomysłach i nowatorskich brzmieniach. Przykładanie tego rodzaju miarki do każdego wydawnictwa z tej wytwórni sprawia, że „Hesaitix” okazuje się nie aż tak progresywnym dziełem jak „Pitious Gate”. Nie znaczy to jednak wcale, że to niedobra płyta. Przeciwnie: zarówno IDM-owe, jak i ambientowe wariacje Whipple’a brzmią nadal świeżo. Z tym, że tylko pierwsza grupa nagrań wnosi do jego muzyki nowe elementy. Być może oznacza to, że PAN wkracza w wiek dojrzały, kiedy jego artystom coraz trudniej będzie przeskoczyć wysoko ustawioną wcześniej przez siebie samych poprzeczkę.

PAN 2017

www.p-a-n.org

www.facebook.com/pan.hq

www.facebook.com/MXEXSXH







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy