Wpisz i kliknij enter

Thomas Leer – 1979

U źródeł post-punkowej elektroniki.

Jeśli ktoś czytał kiedyś jakąś antologię współczesnej kultury DIY lub oglądał jakiś dokument o niezależnych wytwórniach, być może zapamiętał postać Thomasa Leera. To właśnie on w 1978 roku wydał w Londynie własnym nakładem singiel „Private Plane”, stając się tym samym prekursorem zarówno minimal wave, jak i ruchu indie. Nic w tym dziwnego – Leer przybył do stolicy Anglii ze Szkocji zwiedziony eksplozją punkowej rewolucji. Jednak to nie gitarowe brzmienia grały mu w duszy. Młody rebeliant interesował się elektroniką, głównie tą w niemieckim wydaniu – i zachęcony dokonaniami The Normal i Throbbing Gristle, postanowił stworzyć jej post-punkową wersję.

„Private Plane” stał się w chwili swego wydania sporą sensacją. Leer nie pracował jednak już wtedy sam, ale miał u boku kumpla z Glasgow – Roberta Rentala. Efektem ich wspólnych eksperymentów stał się legendarny dziś album „The Bridge” wydany w 1979 roku przez wytwórnię Industrial, należącą do Throbbing Gristle. Szorstka, brudna, transowa i przeniknięta niesamowitym smutkiem muzyka oddawała idealnie ducha swych czasów. Potem drogi Leera i Rentala się rozeszły, bo każdy z nich postanowił robić karierę na własną rękę. Większe sukcesy odniósł ten pierwszy, wkraczając z płytami „Contradictions” z 1982 roku i „The Scale Of Ten” z 1985 roku na teren bardziej wyrafinowanego synth-popu.

Wiadomo było jednak, że kiedy Leer pracował z Rentalem nad „The Bridge”, tworzył również w domowym studiu autorskie nagrania. Światło dzienne ujrzały one jednak dopiero teraz – niemal czterdzieści lat po swym powstaniu. Utwory te trafiły na kompilację „1979”, która wydana została na kompakcie przez austriacką wytwórnię Klanggalerie. Wśród czternastu kompozycji z krążka znajdujemy początkowo dalsze rozwinięcia pomysłów z „Private Plane” – czyli post-punkowe piosenki o mechanicznej rytmice, nerwowych wokalizach i zgrzytliwym tonie. To jednak tylko punkt wyjścia – bo w kolejnych utworach Leer serwuje bardziej abstrakcyjne brzmienia, łączące syntezatorowe wariacje w stylu kosmische musik z industrialnymi preparacjami, hipnotycznymi loopami i zdeformowanymi głosami.

Słucha się tego po latach rewelacyjnie. Szkocki artysta czerpie żywotną energię swej muzyki z punka – ale zamienia wyzwalany przezeń gniew, smutek i rozpacz na wtedy calkowicie futurystyczne brzmienia, pełne przemysłowych dźwięków i kakofonicznych dysonansów, nie unikając przy tym typowej dla generacji wychowanej na piosenkach z lat 60. zadziornej melodyjności. Inspiracje dokonaniami Can, Neu!, Kraftwerk czy Tangerine Dream zostają tutaj poddane deformacji w punkowym duchu – i objawiają się z zupełnie nową siłą wyrazu, odpowiednią schyłkowi lat 70. Dziś taka muzyka znów jest modna – a dzięki „1979” możemy doświadczyć jak wspaniale  brzmiała ona u swego źródła.

Klanggalerie 2017

www.klanggalerie.com

www.facebook.com/Klanggalerie-400510642753







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Vaduz
Vaduz
6 lat temu

Całe życie człowiek się uczy…
Dotychczas kojarzyłem Go głównie z raczej synth-popowych klimatów.
A tu proszę, taka miła niespodzianka.
Świetne.

e'M
e'M
6 lat temu

Doskonale się tego słucha.

Polecamy

Ron Wright & Neil Webb

„Burning Pool” to soundtrack do filmu o Sheffield w wykonaniu dwóch weteranów tamtejszej sceny elektronicznej.