Wpisz i kliknij enter

Andy Cooper – The Layered Effect

Dawno niewidziana radość.

Wysoki facet z Zachodniego Wybrzeża – tak można by w skrócie scharakteryzować Andy`ego Coopera. Robi w hip hopie już od dłuższego czasu. Był częścią składu Ugly Duckling od 1993 roku. Świata nie zwojował, ale trochę go zjeździł. Sam musiałem poszperać w zakamarkach internetu o jego dokonaniach, gdyż nie natrafiłem do tego czasu na twórczość Amerykanina. Zmusiła mnie do tego jego najnowsza płyta „The Layered Effect”, która sprawiła mnóstwo radości przy jednoczesnym, bezczelnym wykorzystywaniu najbardziej chwytliwych patentów z ubiegłych dekad. Ciekawe jest, że płyta praktycznie pozbawiona nowatorstwa czy aspiracji w poszukiwaniu nowych środków wyrazu, wypadła aż tak dobrze.

Wiele zależy od charyzmy rapera. Tej Cooperowi odebrać nie sposób. Może ułatwia mu to wzrost, a może wrodzony luz. W każdym razie ta mieszanka sprawia wiele dobra. Radość wprost emanuje z tego albumu. Spontaniczność w mieszaniu stylów, zgrabne i sensowne lepienie słów oraz talent mogą dać raperowi szansę na wyjście do szerszej publiczności. Sporo zawdzięcza też swojemu osłuchaniu i jazzowi. Szybko zostajemy nastrojeni odpowiednio. „Here Comes Another One” żeruje na jazzie do kości. Dęciaki mieszają się z dj-owymi popisami, a Blabbermouf wstawia pędzącą nawijkę. Szczypta bezczelności też daje o sobie znać. Cooper nie przesadza też z egocentryzmem, gdyż ustawia siebie w roli kolejnego rapera. Tym odróżnia się od wielu innych.

Nie ukrywa nawet swoich fascynacji. Wprost odnosi się do Beastie Boys w kawałku „B-Boy Blues” (patrz „B-Boy Bouillabaisse” z „Paul`s  Boutique” i sample z Johnny`ego Casha). Tu wykazuje swoje zainteresowanie funkiem i r&b. Ten miks wypada świeżo. Wpływ Run-D.M.C. słychać wyraźnie w „Rick Said So” (tu chodzi o Ricka Rubina). Dzieci wychowana na MTV z pewnością skojarzą to z bardzo popularnym utworem, gdzie raperzy grali z pewnym zespołem rockowym. „Sizzling Hot” to typowo imprezowa forma piosenki, dla kogoś kto bawił się w latach 80. Przegląd staroci oferuje „Get On That”. Ciasno upchane fragmenty przeskakują jeden po drugim, właściwie nie pozostawiając miejsca na ich wysłuchanie.

Gładkiego funku też nie poskąpił („Last Of A Dying Breed”). Czasami miałem wrażenie, że kręcimy się w kółko po znanych rewirach. I tak właśnie upływał mi czas w trakcie wielokrotnych przesłuchań. W miarę jego upływu, miejsce wyszukiwania nawiązań do „starej szkoły” i porównań z uznanymi zespołami zastępowało poczucie relaksu nieobarczonego wyrzutami sumienia. To też zasługa poczucia humoru, który gości na płycie. Twardogłowi fani hip-hopu mogą mieć z tym mały problem, ale mimo to bym im zalecał tę zdrową dawkę luzu. Tytuł dobrze oddaje tym czym ta płyta jest. To po prostu zestaw warstw/klisz muzycznych, które nagromadziły się w głowie Andy`ego Coopera do tego stopnia, że musiały znaleźć ujście.

Rocafort Records | 2018

FB

Bandcamp







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
e'M
e'M
6 lat temu

Funky hip hop z twistem i przymrużeniem oka. Jestem na tak.

Polecamy