Wpisz i kliknij enter

Artur Majewski / Patryk Zakrocki – Czas panowania traw

Wiadro improwizacji.

Fundacja Kaisera Söze coraz silniej zaznacza swoją pozycję na rynku wydawniczym. Po najnowszym wydawnictwie oczekiwania na każdą, następną premierę, będą rosnąć. Trudno jednak nie cieszyć się z takiego pochodu płyt znaczących. Od razu do kolekcji należy dodać płytę duetu Artur Majewski i Patryk Zakrocki. Majewski (trębacz) znany z Mikrokolektywu czy Robotobiboka, natomiast Zakrockiego (altowiolistę) znać można z SzaZa lub Spontaneous Chamber Music. Przywołane wyżej wiadro ma symbolizować naczynie o mierzalnej pojemności. Mógłbym wskazać jakiś większy zbiornik wodny, ale to byłoby bliskie pretensjonalności i mijałoby się z celem. Wiadro to ciężar jaki każdy jest w stanie unieść, więc improwizacja na „Czasie panowania traw” nikogo przeciążyć nie powinna.

Pełny brak sztywnej formy cechuje grę artystów. Muzyka Majewskiego i Zakrockiego właściwie trwa, a my po prostu przytykamy do tego ucho. Zupełnie jak powietrze, którym oddychamy, staje się rzeczą oczywistą. W zamyśle jest to muzyka organiczna i nieskrępowana definicjami. Na pewno nie rytm rozdaje karty w tym układzie. Twórcy dają możliwość przyjrzenia się bliżej ich dźwiękom, dostrzec różnorodność i docenić rolę przestrzeni. Już na początku rzucają mocną rzecz w postaci szesnastominutowego „Czasu panowania traw”. Niejako dla przeciwwagi dorzucili niespełna trzyminutowy „Promienie tylko się odbijają”. I znów, brak sztywnych reguł, prowadzić może tylko skupienia uwagi.

Brakuje mi wiedzy biologicznej, aby jakoś dookreślić związek muzyki duetu z naturalnym środowiskiem, ale że taki jest, świadczy chociażby okładka. Nazbyt wiele czasu kosztowało mnie intelektualne podejście do tej materii. Po kilku przesłuchaniach odpuściłem je więc i zdałem się kompletnie na odczuwanie. Ta ucieczka od rozumu wydaje mi się dobrym kierunkiem, aby w pełni docenić „Czas”. W zakresie instrumentów mamy kornet, altówkę i mbirę. Panowie sięgnęli też po delikatną elektronikę (delay, ring modulator). Przestrzeń, która odgrywa tu niemałą rolę, najpełniej wybrzmiewa w „Chlorochwilach”. Pomimo absolutnego minimalizmu, to najbardziej esencjonalny utwór z zestawu.

Trzymając się nawiązania do natury, „Więzy krwi” kojarzą mi się z jakąś formą ptasiej melodii. Rozdrgane niczym trel. Inny z natury jest zamykający „Jeszcze jeden trop”. Z jakiejś głębi dźwięki się wydobywają. Rezonują z otaczającą przestrzenią dając poczucie obcowania z czymś intymnym i mrocznym. Nie jest to mrok rodem z horroru, a raczej ten kojarzony z nocą w lesie. Znakomite podsumowanie nietuzinkowej płyty. Nawet jeśli nie chce się wam wyjść na łono przyrody, to przyroda może przyjść do was. Skoro więc Yuval Noah Harari w książce „Homo deus” przestrzega przed postępem technologicznym, to może jednak powinniśmy się oddać we władanie natury. Czas, aby trawy zapanowały przy akompaniamencie Majewskiego i Zakrockiego rzecz jasna.

Fundacja Kaisera Söze | 2018

Bandcamp







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy