Wpisz i kliknij enter

Mgun – Axiom

Z szacunkiem dla poprzedników.

Kiedy w 2010 roku ukazała się EP-ka efemerycznego duetu NSNT PRJCT, „Laygo My Faygo”, chyba niewielu obserwatorów współczesnej sceny klubowej domyślało się, że tworzący go Kyle Hall i Manuel Gonzales okażą się niebawem dwoma najważniejszymi przedstawicielami młodego pokolenia twórców z Detroit. Ten pierwszy miał co prawda już jakiś dorobek na koncie i prowadził swą wytwórnię Wild Oaks, ale ten drugi był całkowitym debiutantem. Musiały więc minąć jeszcze dwa lata zanim zdecydował się na w pełni autorską działalność.

W przeciwieństwie do większości swych starszych kolegów, Mgun od początku związał się z hipsterskimi wytwórniami z Anglii – The Trilogy Tapes i Don’t Be Afraid. Być może dlatego jego pierwsze płyty przeszły niezauważone przez wielbicieli muzyki z Motor City. Wszystko zmieniło się dopiero za sprawą debiutanckiego albumu młodego producenta. „Gentium” z 2016 roku był zaskakująco wyrazistym dowodem tego, że jego twórca mimo niewielkiego dorobku, ma swój własny styl i potrafi odcisnąć jego wyraźne piętno na muzycznej tradycji rodzinnego miasta.

Potwierdzeniem tej tezy jest druga płyta artysty. Tym razem dostajemy bowiem jeszcze bardziej różnorodne i dopracowane dzieło. Znakiem firmowym Mguna była surowa produkcja – i nie brak jej tutaj, bo Amerykanin nadal ma upodobanie do szorstkich bitów, warczących basów i perkusyjnych ozdobników, bez względu na to czy bierze się za detroitowy deep house („You Inside Me”), chicagowską odmianę stylu („Nichrome”) czy jego minimalową wariację („K Art. W Heel”). Nic dziwnego, że w efekcie powstają taneczne killery, skupiające jak w soczewce to, co najlepszego miało i ma do zaoferowania Motor City.

Nowością są w tym zestawie melodyjne motywy. Gonzales nie boi się już sięgać po dźwięczne akordy piano („Sil”) czy syntezatorów („Sift”), bo choć nadają one jego muzyce bardziej przystępny ton, oszczędnie dozowane, nie negują jej undergroundowego charakteru. Podobnie rzecz się ma z ilustracyjnymi wtrętami. Większość nagrań z „Axiom” ma pogłębione pejzażową elektroniką tła, które nadają całości lekko rozmarzony, czy wręcz psychodeliczny klimat („Your Never Home”). Z drugiej strony Mgun nie odmawia sobie sięgnięcia po zwarte electro – co jeszcze mocniej osadza go w kontekście Detroit („Hole” i „Cancel”).

Wszystko to składa się na wielowątkowy i rozbudowany materiał, objawiający różne odcienie muzyki Miguela Gonzalesa. To samorodny talent – i „Axiom” dokumentuje to w pełnym wymiarze, oferując nagrania zarówno mocno taneczne, jak i bardziej refleksyjne, czy wręcz ambientowe, choć przykrojone na razie do formatu dźwiękowej miniatury („Vap”). Niby artysta kumpluje się nadal z angielskimi hipsterami, jest jednak w jego muzyce szacunek dla poprzedników – i to tych bliższych, jak Moodyman („She Finna Blow”), jak i tych dalszych, jak Parliament („Sil”). Wszystko to działa na jego korzyć, stawiając „Axiom” w rzędzie najciekawszych płyt tego roku.

Don’t Be Afraid 2018

www.facebook.com/dontbeafraidrecordings

www.facebook.com/mgunmgmt313







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

3 pytania – Dj Steaw

Z okazji nadchodzącego festiwalu Wooded oraz Wooded City B4 Party w Poznaniu przepytujemy jedną z gwiazd tych wydarzeń.