Wpisz i kliknij enter

Up To Date Festival 2018 – relacja

Dziewiąta edycja Up To Date w Białymstoku była nie tylko tradycyjnym zamknięciem festiwalowego sezonu letniego w Polsce, ale przede wszystkim okazała się najlepszym elektronicznym festiwalem tego „lata”!

Dwa dni festiwalu były także zdecydowanie czymś więcej niż tylko „muzycznym wydarzeniem”. W tym czasie doszło w Białymstoku do jakiejś metafizycznej wycieczki, pełnej pozytywnych doświadczeń i emocjonalnych przeżyć.

PIĄTEK

Wszystko zaczęło się koncertem Nanook Of The North, duetu tworzonego przez jednego z najbardziej znanych polskich producentów elektronicznych Piotra Kalińskiego aka Hatti Vatti i Stefana Wesołowskiego, świetnego skrzypka i pianistę, autora wybitnej płyty „Rite Of The End” (2017 r.). Podczas swojego występu zagrali utwory z ich debiutanckiego albumu, który ukazał w marcu tego roku. Chłód wiejący z mroźnego ambientu Nanook Of The North wzmagały obrazy z jednego z pierwszych dokumentalnych filmów w historii kina – „Nanook z Północy” z 1922 roku w reżyserii Roberta J. Flaherty’ego, który był wyświetlany w trakcie koncertu Nanooka.

Po polskim duecie scenę Centralnego Salonu Ambientu, zlokalizowanego w piątkowy wieczór w Operze i Filharmonii Podlaskiej – Europejskiem Centrum Sztuki w Białymstoku, przejęła Sarah Davachi, kanadyjska artystka eksperymentalna. Jako ostatni w tym dniu wystąpił Brock Van Wey aka Bvdub. Długi i niezwykle zmienny w brzmieniu set Amerykanina (obecnie mieszkającego w Warszawie) był zaskakującym przeżyciem. Dla mniej wtajemniczonych fanów ambientu mógł on okazać się nawet lekkim szokiem. Oto Bvdub drogą dziwacznych, momentami niespójnych przejść eksperymentalnych wypływał kilkanaście razy na fantastyczny wręcz poziom ambient – techno. Kiedy już słuchacz przyzwyczajał się do kulminacyjnego brzmienia Amerykanin znów robił przejście. Ten dryf spowodował, że wielu słuchaczy siedzących na podłodze na dywanach i opartych o miękkie kostki, po prostu zaczęło się bujać.

Set Bvduba miał wiele z magii, która zakodowana jest w ambient – techno, najbardziej wyluzowanego i błogiego rodzaju tanecznej (tak!) muzyki elektronicznej. Był to też pierwszy ambientowy set na jakim byłam, na którym doszło do kłótni! Napastliwy kamerzysta wciskający się z kamerą niemal przed sam ekran monitora Bvduba rzeczywiście był nie do zniesienia i artysta stanowczo zwrócił mu uwagę by przestał. Najwyraźniej nie trafiło to jednak do kamerzysty, bo opuścił on salę dopiero po kolejnej prośbie organizatorów o wyjście. Niemniej jednak wkurzył część publiki (a przynajmniej mnie), bo niepotrzebnie zepsuł na chwilę klimat Bvdub-owego seta.

Po zakończeniu piątkowego Centralnego Salonu Ambientu specjalnie zorganizowanym busem ruszyliśmy na Stadion Miejski, gdzie już od wejścia było słychać beaty ze sceny Beats., na której ówcześnie „bujali się” Żabson i Otsochodzi. Po pierwszych rozmowach towarzyskich udaliśmy się na scenę Pozdro Techno. Za niedługą chwilę wróciliśmy jednak na Beats., gdzie o 23:00 ze swoim setem startował szkocki producent Lanark Artefax, określany jednym z najciekawszych młodych twórców brytyjskiej sceny elektronicznej.

Mają oni rację. To co przedstawił Lanark Artefax przeszło moje najśmielsze oczekiwania i bez cienia wątpliwości był to najlepszy set Up To Date 2018. Szkot przedstawił istny dźwiękowy spektakl na skraju brzmień beats, idm i glitch. Miałam wrażenie, że jego muzyka lekko odrywa zgromadzonych od ziemi. Ten muzyczny trip wzmagały piękne wizualizacje wyświetlane na podłużnym monitorze ustawionym z przodu sceny. Ktoś pisał do nas SMSy gdzie jesteśmy i gdzie się widzimy, ale pod wrażeniem otaczających nas soczystych breaków i trzasków, tworzących absolutnie piękne melodie, nie byłam w stanie napisać „Pod sceną po prawej.” No cóż, tak bywa. W końcu po to się chodzi na elektroniczne festiwale, żeby przeżywać takie odloty.

Po Lanarku przenieśliśmy się na scenę Pozdro Techno – najpierw na E.R.P., a potem na Silent Servant. I chociaż uwielbiam techno to po Lanarku naprawdę ciężko było mi wrócić do rzeczywistości. Na szczęście pierwszej nocy na scenie Beats. grał jeszcze Lorn. Podczas setu amerykańskiego producenta odfrunęliśmy niemal tak daleko jak z Lanarkiem. Panowała tu gęsta a zarazem kapitalna atmosfera, tworzona przez naprawdę spory tłum fanów. Przyciemnione światła, emocjonalny idm pełen pięknych melodii i surowych breaków sprawiał, że znów wrażenia te chłonęło się całym sobą.

W piątkowo-sobotnią noc już do końca wirowaliśmy między scenami Beats. i Pozdro Techno, zlokalizowanych ściana w ścianę, co budziło „efekt domówki”. Nie leży ci muza w jednym pokoju? Przejdź do drugiego i zobacz co się dzieje tam. Spotykaliśmy się ze znajomymi, śmialiśmy się, z uśmiechem obserwowaliśmy jak bawią się inni, a czasem po prostu dołączaliśmy do nich (podobno ktoś robił zdjęcia). Z daleka patrzyliśmy jak zakochana para tańczy w objęciach w świetle potężnych reflektorów na stadionowym parkingu. Ktoś klęknął, ktoś kogoś całuje. Nie chcemy znać deklaracji, które tam padły. To ich intymność. Ale gratulujemy i trzymamy kciuki za ich przyszłość.

Up to Date to też nienachlana strefa merchu. Akurat tyle ile potrzeba. Przykładowo: wpadamy np. do sklepiku Pozdro Techno. Po skarpety z zeszłego roku. Nie ma, ale za to spotykamy znajomą, znaną z rozbrajającego uśmiechu. Żartujemy po czym wkręca sprzedawcę, tak że ten obiecuje przynieść w sobotę i oddać nam swoje osobiste skarpety z edycji 2017. Wchodzę w to! W ten sposób stałam się posiadaczką używanych skarpet Up To Date 2017. Posiadaczką, bo Up To Date to też dzielenie się – radością, emocjami, fajką. Zabrakło Ci – proszę, częstuj się. A kto wie, może przekazane mi skarpety na Up To Date 2019 pójdą dalej w obieg?!

Za to wszystko kochamy Up To Date i to najlepsza wizytówka tego festynu – soczyste beaty, surowe breaki, mocne techno, masa śmiechu i podlaska gościnność.

***

SOBOTA

Wyznaję szczerze, w sobotę czułam lekkie niedospanie, dlatego po śniadaniu na Lipowej w centrum Białegostoku zaproponowałam by ruszyć do Supraśla, malowniczo położonej wioski pod Białymstokiem, znanej z panującego tam mikroklimatu, pięknie położonego prawosławnego monasteru, renomowanego liceum plastycznego i… najlepszych na świecie i jedynych w swoim rodzaju pierogów z serem wiżańskim. OK, zregenerowani możemy wracać do Białego.

Drugi dzień również zaczęliśmy na Centralnym Salonie Ambientu, który w sobotę został już zlokalizowany w tzw. „Wersalu Podlasia” czyli barokowym Pałacu Branickich w Białymstoku. Jeśli nie możecie sobie wyobrazić piękniejszej lokalizacji na ambienty to macie rację – nie istnieje.

Sobotni Salon Ambientu otworzyła polska wiolonczelistka, kompozytorka i producentka Resina czyli Karolina Rec. Następnie zagrał włoski muzyk elektroakustyczny Giulio Aldinucci, a po nim „stary Serb, emerytowany pracownik huty”, którym to zwrotem, powtarzanym do znużenia jak mantrę, określany jest tajemniczy ambientowiec Abul Mogard. Oczywiście to bajka ale łykam ją w całości, tak jak set artysty, uświetniony wizualizacjami Marii De Santics wyświetlanymi na żywo. Drugi raz w tym roku (Abul zagrał na początku wakacji w ramach Tauron Nowa Muzyka 2018), drugi raz bezbłędnie. Dronowo – ambientowy masaż umysłu.

Z Pałacu Branickich znów busem dotarliśmy na Stadion. Sobotnim must-em był dla Nas oczywiście Goldie, legenda drum’n’bassu. I choć jego set zaplanowany został dopiero na 2 w nocy, po przyjeździe z Centralnego Salonu Ambientu i tak właściwie okupowaliśmy scenę Beats. Po przyjeździe udało nam się złapać końcówkę występu czołowej postaci polskiej sceny elektronicznej / hip-hopu – Noona i kultowego (już można tak chyba mówić) duetu Syny. Atmosfera ich występu była niesamowita, co znalazło najlepszy wyraz w tym gdy Piernik zaczął rymować wiążąc w rymy hasła Up To Date, co zakończył – nie inaczej! – „Pozdro techno białasie!”

Świetnej atmosfery po Synach nie utrzymał z kolei rosyjski raper Face, który – choć z internetowych nagrań zapowiadał się ciekawie – znudził nas popowo-rosyjskimi podśpiewkami. To co, zawijamy na techno? Uzupełniając płyny odpoczęliśmy chwilę na poduchach w pergolach wypełnionych koszami z jabłkami, zlokalizowanymi obok Czwartej Sceny Czwórki, na której wciągającego seta grał akurat RAU. Potem przenieśliśmy się na scenę techno na którą przejęła Cio D’or. Tańcząc do jej wysublimowanego setu wypatrzyliśmy jak wśród słuchaczy rejwuje Jędrzej „Dtekk” Dondziło. I znów Up To Date na urzekł. Bo czy może być lepsza rekomendacja dla festiwalu niż jeden z jej organizatorów bawiący się na luzie jak uczestnik? Raczej nie. A „Łysy” – jak na Dtekka mówią znajomi – robi naprawdę świetne imprezy. Po Cio D’or wpadliśmy znów na Beats. gdzie z półgodzinnym opóźnieniem zagrał wyczekiwany Goldie. Nie zawiódł oczekiwań, zabawa była przednia. To wszystko podtrzymał także LSDXOXO, jeden z ulubieńców nowojorskiej klubowej sceny undergroundowej, którego soczysta, naładowana erotyką muzyka doprowadziła nas do tanecznych skoków. Może nie trwały one nad wyraz długo, ale co fakt to fakt, to właśnie LSDXOXO sprawił, że wyskoczyliśmy z butów. Na koniec storpedowaliśmy się setem Rrose i Pozdro Techno Soundsystem.

Kiedy w końcu padliśmy na poduszki sen przyszedł w sekundę. Ale pojawiały się w nim obrazy wszystkiego tego, czym naładował nas Up To Date. Fantastycznej muzyki, zabawy uczestników z wielką dyktą przedstawiającą emotkę z tegorocznej grafiki, a nawet poszczególnych dźwięków, spotkań, objęć i uśmiechów. Up To Date – było zajebiście! Widzimy się za rok, na 10. jubileuszowej edycji. Mam tylko jedną prośbę – proszę, nie zmieniajcie się nigdy w duży festiwal. Dzięki.

Up To Date 2018 | 7-8 września 2018 r. | Białystok

Oficjalna strona Up To Date Festival

Galeria zdjęć z Up To Date 2018

Wszystkie zdjęcia wykorzystane w relacji są autorstwa Krzysztofa Karpińskiego.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Diuna
Diuna
5 lat temu

Oraz Bvdub…od początku miał wiele wspólnego ambient dub techno…więc skąd niby to zdziwienie miałoby wynikać?.

krl
krl
5 lat temu

Bvdub nie mieszka już w Polsce, Shaoxing to jego obecne miejsce zamieszkania.

Polecamy