Wpisz i kliknij enter

Unsound Festival 2018 – relacja

Unsound trwa od niedzieli do niedzieli. W liczbach to ponad 110 występów, 200 wykonawców, 30 paneli dyskusyjnych, kilkanaście projekcji filmowych, prawie 160 godzin zabawy. Aby przeżyć cały tydzień, trzeba być wybrednym. Dobrze rozplanowany festiwal daje energię i inspiruje do działania. Po powrocie jest trochę smutno. I dziwnie się śpi.

Mark Fisher, aka k-punk, którego ośmiuset stronicowy zbiór tekstów dominował na półkach księgarni w Pałacu Krzysztofory, powiedział, że nawet w muzyce nie chodzi wyłącznie o muzykę. Parafrazując jego słowa: w festiwalu nie chodzi wyłącznie o muzykę. Chodzi o prezentację idei, które łączą w przeświadczeniu, że rzeczywistość może się zmienić. My możemy ją zmienić. Unsound jest wydarzeniem skupiającym najlepszych w przemyśle muzycznym, w najszerszym z możliwych znaczeń tego wyrażenia. Umożliwia wymianę myśli z genialnymi krytykami, teoretykami oraz praktykami, na których opiera się dzisiejsza muzyka.

Najciekawsze panele dyskusyjne przyciągały tłumy. Prowadzony przez znakomitą dziennikarkę Lisę Blanning, Beyond Cyberpunk, zaprezentował kompletny i prawie wyczerpujący obraz, nie tylko cyberpunka, ale jego następstw, które dzisiaj są obecne w kontrkulturze. W kontekście politycznym, który przedstawiła Agata Pyzik oraz estetycznym, przybliżonym przez Marcina Blachę, współtwórcę Cyberpunk 2077, gry komputerowej, produkowanej przez CD PROJEKT RED. Spotkanie z Johnem Doranem, współzałożycielem The Quietus, prowadzącym dyskusję o dość trudnym temacie radzenia sobie z depresją – przenikającą wiele aspektów codziennej egzystencji – było krokiem naprzód w procesie zwiększania świadomości społecznej z związku z leczeniem zaburzeń psychicznych. Szczególnie, że odbyło się 11 października, dzień po Światowym Dniu Zdrowia Psychicznego.

Dziesięcioletnia współpraca z należącą do Billa Kouligasa PAN Records zaowocowała podczas tegorocznej edycji Unsoundu. Nemiia Cetii, projekt Jenny Suteli, który inspirowany jest ruchem bakterii ekstremofilnych i nagraniami języka marsjańskiego, wykracza całkowicie ponad ziemskie odbieranie rzeczywistości oraz w osobliwy sposób nawiązuje do twórczości Davida Lyncha. Podcast dla The Quietus na Szpitalnej 1, gdzie zagrał Kouligas to dobre rozwiązanie dla festiwalowiczów, którzy w niedzielę wracają do rzeczywistości i odpuszczają imprezę zamknięcia. Object i Amnesia Scanner w hotelu Forum nie zawiedli, Eartheater dała jeden z najlepszych występów festiwalu.

W tym roku organizatorzy zdecydowali się zaprosić twórców oraz przedstawicieli sceny związanej z festiwalem Nyege Nyege, który od 2013 roku organizowany jest w Ugandzie. Wydarzenie tworzone przez Arlena Dilsiziana, od kilku lat prezentuje bardzo taneczne i wciągające połączenie afrykańskiej tradycji muzycznej z innowacyjną elektroniką. Dzięki tej współpracy mogliśmy usłyszeć na żywo Slikbacka, który zagrał w środę na Szpitalnej 1.

Unsound już dawno odszedł od nużącego grania 4×4, prezentując coraz bardziej heterogeniczną estetykę. Ballroom, największa sala w Hotelu Forum, była sceną dla przełomowych artystów, jak Linn Da Quebrada, Lotic czy SOPHIE. Nie brakowało na niej również debiutantów, m.in. JJIJIJIJJ z Intruder Alert, który otworzył całą imprezę. (Kasia Jaroch)

Oto najciekawsze występy tegorocznej edycji:

Fot: Dominika Filipowicz

Eartheater

W każdym utworze, zagranym podczas poniedziałkowego występu Alex Drewchin w Mandze, ścierały się ze sobą kontradyktoryjne głosy – rozbudowana dźwiękowa struktura, obsesyjnie ekscentryczny, trzy oktawowy wokal z powściągliwą, delikatną harfą. Eartheater jest pełna sprzeczności bo w dokonanych wyborach muzycznych zawsze znajduje wyjście ewakuacyjne. Jej pisk unoszący się ponad surowe elektroniczne dźwięki syntezatora, ewoluujące i miażdżące ciężkością różnorodne ścieżki melodyjne oraz nieprzewidywalne black metalowe uderzenia, dawały pogłębiony efekt wyrafinowanego przesytu. Harfa oraz pozornie niewykonalna choreografia, dopełniały surrealny odbiór. (Kasia Jaroch)

Fot: Theresa Baumgartner

Rabit, House of Kenzo & Sam Rolfes

Spokojny początek, gdy członkowie, związanego z wytwórnią Helcyon Veil kolektywu House Of Kenzo, poruszali się w rytm muzyki, ukryci za rozpostartą folią malarską, został przerwany kopnięciem z 20 centymetrowego obcasa, sięgającego do połowy uda, białego, skórzanego buta Ledefa. Ściśnięta w wielkiej sali koncertowej publiczność została poddana próbie objęcia w całości połączenia wizualizacji, dźwięku i tańca. Trójka multidyscyplinarnych artystów rozpierzchła się po sali, pojawiając się i znikając, wciskając się w ludzi w szalonym sprincie. Choreografia, w której wykorzystali stałe elementy scenografii – podesty, schody i stoły – uwalniała seksualność i cielesność, prezentując transgenderową kulturę vogue & ball. Wykonywane na żywo wizualizacje Sama Rolfsa, reżysera i artysty zajmującego się sztuką digital, znanego ze współpracy z Rihanną i Amnesią Scanner, wydawały się pochodzić zupełnie z innego wymiaru. Niezauważalna do pewnego momentu muzyka Rabbita, zgrała się w końcu z pozostałymi elementami tworząc efektowną wizję korelacji sztuk. Jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy performance całego festiwalu. (Kasia Jaroch)

Fot: Dominika Filipowicz

Linn Da Quebrada

Występ brazylijskiej producentki / gender terrorystki, która poprzez muzykę buntuje się przeciw władzy oraz obecnemu reżimowi, był bezkompromisowy, agresywny i ważny. Mimo braku znajomości języka portugalskiego, większość publiki doskonale się bawiła, odpowiadając z entuzjazmem na wszystko co działo się na scenie, skacząc i bujając się do portugalskiego rapu i spoken word show. Nic dziwnego, bo bity pod jej tekst robił, znany ze współpracy z NAAFI, Dj Pininga. (Kasia Jaroch)

Bamba Pana & Makaveli

Dzięki Nyege Nyege. Szybki i pełen witalności live show tanzańskich artystów sprawił, że w Kitchen wszystkich porwało do tańca. Nadpobudliwy duet zagrał klubowy gqom 180 bpm + z lufomorycznym singieli wokalem Makaveliego. Ciężko było oddychać od ilości dymu, ciepła tańczących ludzi i performerów, którzy cały czas przesuwali granicę wytrzymałości. Energetyczny pik tegorocznej edycji. (Kasia Jaroch)

Fot: Theresa Baumgartner

Alva Noto

Unsound od zawsze stawia na najnowsze trendy. Czasem prowadzi go to na manowce, ale dzięki temu jest swoistym laboratorium progresywnych brzmień. Całe szczęście organizatorzy nie zapominają o weteranach. O ile w zeszłym roku taką osobowością w programie festiwalu był Wolfgang Voigt (jako Gas), tak w ramach tej edycji – Carsten Nikolai czyli Alva Noto. Jego godzinny występ podczas czwartkowej imprezy „Clickbait” pokazał, że mamy do czynienia z twórcą wyjątkowym. Minimalistyczne electro w wykonaniu niemieckiego producenta zabrzmiało niczym zremiskowany na glitchhową modłę Kraftwerk – zachwycając ponadczasowym brzmieniem, laboratoryjną precyzją w tworzeniu dźwięków i idealnym zharmonizowaniem z efektownymi wizualizacjami. Może i korzenie tego rodzaju grania tkwią w latach 90., ale i tak do dziś robi ono w takiej wersji wielkie wrażenie. (Paweł Gzyl)

Fot: Michał Ramus

Jlin & Company Wayne McGregor

Ponad dwa lata trwały przygotowania do spektaklu zatytułowanego „Autobiography Helix”, który zobaczyliśmy w sobotni wieczór w ICE Kraków. I efekty okazały się fascynujące: perfekcyjne połączenie abstrakcyjnej elektroniki z nowoczesnym tańcem. O to pierwsze zadbała Jlin – najważniejsza postać wyrosła na footworkowym boomie ostatnich lat. Co ciekawe: w jej muzyce do spektaklu słychać było tylko dalekie echa chicagowskich brzmień. Generalnie dominowały soundtrackowe dźwięki, raz ciepłe i melodyjne, a kiedy indziej niepokojące i mroczne. Muzyka ta znalazła perfekcyjne odbicie w tańcu członków Company Wayne McGregor. W ten sposób „Autobiography Edits” wyznaczyło nowe drogi we współpracy artystów z kręgu muzyki i tańca. (Paweł Gzyl)

Fot: Michał Ramus

Caterina Barbieri

Od kilku lat prawdziwy renesans przeżywa muzyka syntezatorowa – grana zarówno na syntezatorach modularnych, jak i analogowych. Niekoronowanym mistrzem tego rodzaju brzmień jest Alessandro Cortini – ale od roku ma on poważną konkurentkę. Pochodząca z Włoch Caterina Barbieri nagrała już trzy albumy i zbiera za nie same pochwalne recenzje. Jej sobotni występ w ICE Kraków potwierdził, że nie ma w nich przesady. Włoska instrumentalistka zaserwowała festiwalowiczom wspaniałą podróż przez historię muzyki syntezatorowej – od kosmische musik, przez new age, po ambient. Rzadko się zdarza, by muzycy ze współczesnej sceny elektronicznej tworzyli klasycznie piękną muzykę – Barbieri się tego nie wstydzi i chwała jej za to. (Paweł Gzyl)

Fot: Dominika Filipowicz

Drew McDowall

Kiedy w 1998 roku światło dzienne ujrzała płyta „Time Machines” grupy Coil, dronowe dźwięki kojarzyły się raczej ze światem współczesnej muzyki klasycznej niż elektronicznej. Dopiero przełożenie pomysłów La Monte Younga na nowoczesne brzmienia, dokonane przez brytyjską formację, sprawiło że młodzi muzycy zainteresowali się takimi brzmieniami. W minioną sobotę kanoniczne dzieło Coila zaprezentował na Unsoundzie jedyny pozostały przy życiu jego współtwórca – Drew McDowall. Wykonanie to przypomniało jako psychodeliczne mogą być drony – taki charakter miało bowiem w pierwotnym zamiarze to dzieło. Mimo, że na scenie ICE Kraków nie było Johna Balance’a i Petera Christophersona, ich dawny kooperator w sugestywny sposób oddał brzmienie „Time Machines”. (Paweł Gzyl)

Fot: Dominika Filipowicz

Todd Burton & Kesh Ensemble

Nagrany przez Todda Burtona na analogowych syntezatorach soundtrack do słuchowiska Ursuli Le Guin ukazał się na płycie w 1985 roku. Eteryczny i wyciszony charakter zawartej na płycie opowieści kontrastował z modnymi wtedy post-punkowymi i post-industrialnymi odjazdami. Podobnie jest również teraz – kiedy „Music & Poetry Of The Kesh” powróciło w postaci reedycji płytowej i premierowego koncertu na Unsoundzie. Subtelne dźwięki syntezatorowe Burtona i folkowe zaśpiewy towarzyszących mu wokalistek stworzyły oazę intymnej i osobistej muzyki, stojąc w pełnym kontraście do wszelkiej maści hałaśliwych i ekscentrycznych eksperymentów podejmowanych na krakowskim festiwalu. Przez godzinę trwania koncertu jego słuchacze przenieśli się do innego świata o wyjątkowej urodzie. (Paweł Gzyl)

Fot: Dominika Filipowicz

SOPHIE, Pendant, Amnesia Scanner i Skee Mask w secie b2b z braćmi Zenker

Piątek w Hotelu Forum należał do SOPHIE, która była niekwestionowaną królową tak muzycznie jak i osobowościowo. Delikatne, bardzo sugestywne dźwięki i wokale wspierało subtelne światło laserów, które niemal dotykały wielkiego tłumu, jaki zebrał się podczas występu artystki w Sali Balowej. Pozostałe występy piątku, na które udało mi się dotrzeć, zbyt mocno trąciły dla mnie najntisami i poprzednią dekadą, czego zwieńczeniem był miks J. Timberlake’a podczas setu Kode9.

Spektakularna muzycznie okazała się za to sobota. Już wspomniane występy C. Barbieri i baletu z muzyką Jlin zapowiadały wyśmienity wieczór. Sala Balowa była miejscem, którego nie chciało się opuszczać.

Genialny set zaprezentował Brian Leeds czyli Huerco S., który wystąpił jako Pendant przedstawiając swój ostatni album „Make Me Know You Sweet”. Fenomenalne ambient-techno na skrzyżowaniu z minimalem i dronami odcinały rzeczywistość. Amerykanin pełne pulsacji i drżenia brzmienie formował emocjonalnie ale nienachalnie, idealnie przechodząc w kolejne muzyczne struktury, pełne spokoju, ale i odczuwalnej energii, naturalności i zaangażowania. A nawet nadziei. Bajkowe przeżycie.

Fot: Helena Majewska

Spektakularnym okazał się też występ duetu Amnesia Scanner i sztucznej inteligenci Oracle, zatytułowany „AS Oracle“, którzy łącząc gatunki przekrojowo od popu, przez hip-hop do dance’u i techno, stworzyli intensywne taneczne show. Tu również esencjonalne brzmienie zostało wyciągnięte technicznie do granic. Świetne nagłośnienie, obłędne wizualizacje i zaskakujący radosny taneczny klimat. W tym roku fiński duet wydał swój debiutancki album „Another Life” (recenzja Pawła Gzyla). Kciuki zaciśnięte, żeby udało im się utrzymać wyśrubowany i tak oryginalny styl w przyszłości.

Imprezę w sali Balowej zamykał energetyczny set Skee Maska w formule b2b z braćmi Zenker, DJ-ami i producentami prowadzącymi wytwórnię Ilian Tape, z którą Skee Mask związany jest od lat i w której wydał swój tegoroczny, świetny album „Compro” (recenzja Pawła Gzyla). Breakbeaty, drum’n’bass, szybki house i taneczne radosne techno płynnie miksowały się w trakcie występu. Nic tu nie gryzło, nic nie uwierało. Doskonała selekcja w zestawieniu ze świetnym nagłośnieniem Balowej okazały się gwarancją głębokiego odpływu.

Coś o klimacie imprezy… Niewykonalne. Line-up festiwalu mówi sam za siebie. A kwintesencją tego jest właśnie Hotel. Bo Unsound to Forum. A Forum to Unsound. Próby relacji tego nie oddadzą, jako złożone ze słów, a nie z momentów. Zgubisz tu telefon i wartościowe rzeczy. Spokojnie, odbierzesz następnego dnia po kilku godzinach snu. Zapalisz z SOPHIE, popatrzysz jej w oczy i uśmiechniecie się bez zbędnych słów. Zobaczysz kogoś pierwszy raz na oczy, a pogadacie jakbyście dobrze się znali. Przede wszystkim w tłumie zostaniesz sam na sam z muzyką, która w Forum brzmi intensywniej, gęściej i esencjonalniej niż gdziekolwiek indziej i która całkowicie odetnie cię od rzeczywistości. Najlepiej przeżyć Unsound i samemu wyrobić sobie zdanie na temat jego fenomenu. Do czego też w sumie nie trzeba namawiać. To jedyny festiwal w Polsce, na który bilety wyprzedają się w ciągu kwadransa. Po przeżyciu tego zjawiska naprawdę nie sposób się dziwić. Dzięki Unsound, dzięki Forum.  (Ania Pietrzak)

www.unsound.pl

www.soundcloud.com/unsound







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy