Wpisz i kliknij enter

Polmuz / William’s Things

Dwie polskie płyty z 2018, których nie wolno pominąć. I jeśli ich nie znacie to warto szybko nadrobić!

Polmuz – „Drzewiej” (Unzipped Fly Records, listopad 2018)

Moja przygoda z muzyką kwartetu Polmuz rozpoczęła się w trakcie ubiegłorocznej edycji festiwalu Polskiego Radia „Nowa Tradycja”. Polmuz zdobył tam pierwsze miejsce oraz nagrodę im. Czesława Niemena. Wówczas po wysłuchaniu premierowych kompozycji miałem ogromną chęć, żeby od razu zakupić ich album, ale jeszcze wtedy nie było takowego. No i trzeba było poczekać aż do listopada 2018 roku na dwupłytowe wydawnictwo „Drzewiej”.

Myślę, że członkowie Polmuza są wszystkim bardzo dobrze znani – może poza perkusistą Rafałem Igielą, pozostali muzycy to saksofonista Michał Felter (Jazz Band Młynarski-Masecki, Tsigunz Fanfara Avantura), kontrabasista Ksawery Wójciński i Rafał Zapała (grający na Polivoksie). Punktem wyjścia do tego, co znajdziemy na „Drzewiej” są nagrania z muzyką folkową z południowej Wielkopolski, jakie zarejestrowano na płytach szelakowych w latach 20. XX wieku i następnie wydane przez niemieckie wytwórnie fonograficzne, ale podpisane już polską czcionką.


W 2018 roku na polskiej scenie zadziało się dużo dobrego w obszarze dekonstruowania tradycji. Mocnymi tego dowodami są zarówno zuchwałe poczynania Polmuza (nazwa grupy pochodzi od słynnej polskiej firmy produkującej instrumenty perkusyjne), jak i formacji Odpoczno („Odpoczno” – posłuchaj, Audio Cave) czy przepiękne interpretacje polskich kolęd w języku arabskim, opracowanych przez Barbarę Kingę Majewską i Marcina Maseckiego, które trafiły na krążek „Taratil ‘id al-milad” (Bôłt Records). Do tego grona dołożyłbym też solowy album Jerzego Rogiewicza z kolędami na perkusję (!). Polecam sięgnąć po „Koledy/Carols” (Lado ABC).


„Drzewiej” podzielono na płytę „białą” i „czerwoną”. Na obu są te same nagrania, ale tylko z nazwy, bo różnią się wersjami. Używając skrótów; na „białej” jest więcej szaleństwa i dzikości, zaś „czerwona” bierze bardziej za „barki” potańcówkowego ducha nagrań terenowych i uawangardawia ludowszczyznę. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze sowiecka myśl technologiczna w postaci analogowego syntezatora Polivoks. Świetny, figlarny saksofon altowy / barytonowy Feltera, mrocznie i zarazem skocznie pląsający kontrabas Wójcińskiego, znakomicie trzymająca rytmiczną dyscyplinę perkusja Igiela i kosmiczny Polivoks w dłoniach Zapały – jest jak folkowa rakieta – dają razem imponujący efekt. W niesamowity sposób dokopano się do źródła, bez degradacji tradycji, pozwalając popłynąć jej nowymi kanałami wprost na otwarty ocean wyobraźni Polmuza. Brawo!

 

Michał Górczyński / Sean Palmer / Tomasz Wiracki – „William’s Things” (Multikulti Projeckt, 10.10.2018)

Według mnie rok 2018 na polskiej scenie muzyki improwizowanej w dużej mierze należał do Michała Górczyńskiego – klarnecisty, saksofonisty, kompozytora i pedagoga muzycznego. Wymieniłbym także Huberta Zemlera – 2018 też był jego rokiem.

W grudniu zeszłego roku ukazał się nakładem Bôłt Records znakomity longplay tria Polonka – „Poemat konfesyjny”. Zespół tworzą: Michał Górczyński, Jan Emil Młynarski i Piotr Zabrodzki. W dalszej kolejności należy wspomnieć o projekcie Details in the Air i płycie „Open Containers” (Kilogram Records, 2018) nagranej przez Kena Vandermarka, Mikołaja Trzaskę i Michała Górczyńskiego oraz o przedsięwzięciu Laar Farobiansah Gamelan, czyli połączonych sił Warszawskiej Grupy Gamelanowej, poezji indonezyjskiej Sahnila Arifa Farobiansaha, a także klarnetów Michała Górczyńskiego i Pawła Szamburskiego. Ich krążek „Bidadari” wydała oficyna For Tune.

Jednak najlepiej cementuje, spaja i podsumowuje poprzedni rok u Górczyńskiego album „William’s Things” (wpisujący się w projekt „muzyka do języków” realizowany przez Michała od 2013 r.) zainspirowany poezją Williama Blake’a. Brytyjski wokalista i kompozytor, Sean Palmer – od wielu lat związany z warszawskim środowiskiem muzycznym, Tomasz Wiracki – pianista i kompozytor oraz Górczyński (klarnet kontrabasowy / looper) przygotowali niesamowicie poruszające i zarazem pobudzające kompozycje. Kręgosłupem są tu kapitalne partie klarnetu Michała – głębokie, transowe, zdetalizowane, gęste, przestrzenne.


Ekspresja i możliwości wokalne Palmera krzyżują się na przecięciu takich wielkich głosów jak Tom Waits, Martin Hall czy Tim Bowness. Odkręćcie potencjometr głośności choćby przy „The Little Boy Lost” i „The Tyger”, by poczuć siłę naporu dźwięku. Oszczędne i często melancholijne faktury fortepianu Wirackiego znakomicie rozniecają nostalgię. Co tu dużo mówić, obcowanie z „William’s Things”, jest niezwykłym doświadczeniem.

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy