Wpisz i kliknij enter

Bendik Giske – Surrender

Zagwozdka.

Dziś występuję w arcypolskiej roli Inżyniera Mamonia. Niezorientowanych (są tacy?) odsyłam do internetowej wyszukiwarki. Tym, którzy doskonale się orientują w tym odniesieniu, przypomnieć warto niezatapialny cytat: „Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”. Do tej pory powyższy cytat był wykorzystywany w walce ze „zdrewnieniem uszu” naszego narodu i przez lata służył jako młot na przeciwników nowinek muzycznych. Abstrahując od tego sporu, sam w nim uczestniczyłem i tego cytatu wielokrotnie używałem w dyskusjach, dziś, w epoce wszechobecnych algorytmów, nabiera złowieszczego charakteru. Wystarczy spróbować uciec od własnych wyborów w serwisach z muzyką cyfrową, które podsuwają nam to, co już usłyszeliśmy wcześniej.

Daremność takiego trudu towarzyszyła mi również podczas słuchania debiutu fonograficznego Benedika Giske, który na saksofonie gra od dwunastego roku życia. Urodził się w Oslo, współpracował z wokalistą Nilsem Bech`em, aż w końcu trafił do Berlina, gdzie przeżył coś w rodzaju doświadczenia transformacyjnego. Dziś sam siebie uważa jako artystycznego reprezentanta środowiska LGBT. Z pomocą producenta Amunda Ulvestada nagrali album „Surrender”, którego celem nadrzędnym jest pochwała improwizacji. Do popisów saksofonisty doklejone zostały elektroniczne dodatki, a całość, na poziomie inspiracji, można powiązać z nocami spędzonymi w berlińskich klubach.

Osiem utworów w zestawie. Każdy nagrany w taki sposób, że nad muzykiem umieszczono małe mikrofony, aby zbierały każdy dźwięk, łącznie z jego oddechem między nutami. Przyznam się szczerze, że słucha się tego znakomicie. Zarówno bardzo głośno, jak i cicho. Otwierający „Ass Drone” niczym ryk potężnego zwierza, wręcz zachęca do wejścia w ten świat. Dalej jest równie dobrze. „Up” będący euforycznym uniesieniem z wyraźnie zaznaczonym ambientowym podłożem. Fizyczny aspekt gry na saksofonie można namacalnie odczuć w „Through” (co za tempo).

W takim razie co mi nie pasuje? Otóż styl gry Norwega silnie współgra mi z podobnym (identycznym?) stylem gry Colina Stetsona. Szczególnie jest to słyszalne w najlepszym na płycie „Adjust”. Jako punkty styczne wskazałbym fizyczny aspekt gry oraz niekończące się repetycje oraz rwane frazy. W chwilach delikatnego rozkojarzenia miałem wrażenie, że słucham utworów tego drugiego właśnie. Inaczej się sprawa ma z „Hole”, który urzeka efemerycznością. I taka to zagwozdka właśnie. Siła „Stall” mnie przekonuje, jak również cały „Surrender”, ale nie wiem czy to efekt „Mamonia” czy znakomitego materiału. Chcę wierzyć w to drugie.

Smalltown Supersound | 2019
Bandcamp
FB
FB Smalltown Supersound







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy