Wpisz i kliknij enter

Tenderlonious, Joanna John oraz Georgia Anne Muldrow

Prawie bez słów.

W ostatnim czasie sporą część mojej uwagi zajmowały słowa. Również w trakcie słuchania płyt. Chodzi głównie o hip-hop, ale nie tylko. Taka „Anima” Thoma Yorke`a wydaje się zasadniczo ciekawsza w sferze tekstów niż muzyki, a i to nie do końca. No, ale nie o frontmanie Radiohead tekst ten będzie. Dla odmiany skupię się głównie na muzyce samej w sobie. Słowa, jeśli już się pojawiają na opisanych niżej płytach, stanowią tło albo składnik muzyki. W żaden sposób nie absorbują nadmiernie uwagi słuchacza. I też jest dobrze.

Przyszłości w przeszłości postanowił poszukać Tenderlonious. Dla administracji brytyjskiej znany jako Ed Cawthorne. Jako depozytariusz tzw. „polskich wątków” nie mogę przemilczeć jego udziału z znakomitej płycie zespołu EABS „Slavic Spirits”. Natomiast na swojej solowej – „Hard Rain” – postanowił śmiało wrócić po koncepcję klasycznego jazzu, funku i r&b żeby zestawić ją z muzyką elektroniczną. Chodzi głównie o scenę muzyki techno z miasta Detroit, a konkretnie o Carla Craiga. Do tego dochodzi jeszcze inspiracja twórczością J Dilli i tyle jeśli chodzi o nazwiska. „Hard Rain” to album przyjemny i dobrze brzmiący. Tekstury są nieskazitelne i wypucowane. Nie brakuje też im szorstkości. Te połączenia stylów, w nadziei znalezienia muzyki przyszłości, nie zawsze są najtrafniejsze, jak choćby w niedokończonym „Love You” czy „Workin` Me Out”. Lepiej jest w „Aesop Thought”. Właściwie album został tak pomyślany i nagrany, żeby sprawdzał się w warunkach zarówno domowych jak i klubowych. „Another State of Consciousness” jest takim przypadkiem. Nienazbyt progresywny, żeby zakłócić mir domowy, a jednocześnie, przy zwiększonej głośności, nada się na parkiet. Tak samo będzie w przypadku „Casey Jr.”. Całość pozostawia po sobie niedosyt. Jest fajnie, płynnie i w miarę bezproblemowo, ale też brakuje jakiegoś znaczącego momentu lub zjawiskowej muzyki. Nie oszołamia, ale zostawia miłe wrażenia. Średnio i na poziomie.
Tenderlonious – Hard Rain | 22a 2019
Bandcamp
FB
FB 22a

Zmieniamy klimat, ale z dużo lepszym artystycznym skutkiem. Album został wydany w kwietniu bieżącego roku, więc można powiedzieć, że nadrabiam zaległości. Powód jest ważny, gdyż album Joanny John jest tak mocny, iż jego nieprzesłuchanie uszczupli pulę wrażeń nietuzinkowych. Dla zachęty dodam, że masteringiem zajął się Mikołaj Bugajak, a wydał to Bocian. Joanna John, artystka wizualna, jest również Polką mieszkającą na norweskiej wyspie Senja, co mogłoby tłumaczyć minimalistyczny charakter jej płyty. Pomimo braku mocniejszego beatu, uszyła ją z muzyki elektronicznej budowanej na brzmieniu muzyki elektronicznej. Są tu fragmenty plam dźwiękowych oraz trochę naturalnych wtrętów, a całość spaja niesamowity klimat. Alfabet inspiracji jest całkiem spory, a jego szczegółowe rozbicie znajdziecie na stronie FYH!. Od pierwszego utworu „I can’t remember how I got here” wpadamy w gęstą sieć intensywnych dźwięków. Napisać, że jest to materia idealna do ilustrowania filmu bądź serialu, to nic nie napisać. Polka potrafi również pójść w mrok i skorzystać z rytmicznych rozwiązań w „The deepest instinct is expressed in running”. Całkowicie pochłonął mnie nieziemski „Here warmth is transmitted” pełen atmosfery pustki, a jednocześnie wypełniony dziwnymi dźwiękami i spiętrzonym wokalem. No i jest jeszcze zlodowaciały „First morning out” z fragmentami pianina. Jest klimat, który oblepia słuchacza. Jest talent artystki, który obradza sporą liczbą zaskoczeń na albumie. A najlepsze z tego wszystkiego jest to, że mamy do czynienia z debiutem. Perła.
Joanna John – No End | Bocian records 2019
Bandcamp
FB

W zeszłym roku fetowałem jej powrót do wydawania płyt. Więc, dość niespodziewanie dla mnie, Georgia Anne Muldrow wydała kolejną płytę w tym roku. Większe zaskoczenie wywołało to, że nie skorzystała ze swoich wokalnych umiejętności i nagrała płytę z muzyką. A już wszystko przykrywa to, że „VWETO II” podchodzi mi bardziej niż „Flamagra” Flying Lotusa. Muldrow wywraca na lewą stronę muzykę soul, r&b, jazz i nagrywa ją na swoją modłę, wspierając się nieco elektroniką. Vweto, w języku suahili, oznacza „grawitację”. Lekkość melodii, niepozbawionych zawiłych treści, sprawia najczystszą frajdę. Po rozgrzewce szybko natrafić można na znakomity „Big Mama Africa Jam”. Jak w soczewce skupia się tu jej metoda twórcza, czyli sięganie po przeszłość i próba nałożenia na to futurystycznego filtru. Nie zdążyłem ochłonąć, a już „Brokenfolks” na mnie napadło wraz ze swoim echem i pozytywnym charakterem. Eksperymenty nigdy się nie kończą: „CV Jam Number 2” łączy rytmiczne pląsy z dęciakami, „Emo Blues” wchodzi na drogę syntetycznych brzmień wiodącą poprzez intuicję artystki, a „Das Funk” to już futurologiczna psychodelia. Po g-funk sięga w „Nate Dogg`s Eulogy”, a w „Something Fun” łączy estetykę grozy z lat 60. z syntezatorowymi zawijasami. Georgia Anne Muldrow realizuje hasło „przyszłość jest dzisiaj”. Wyciska z dźwięków wszystko co możliwe, żeby jej wizja zabrzmiała odpowiednio. Kosmiczny funk do zatracenia się.
Georgia Anne Muldrow – VWETO II | Mello Music Group
Bandcamp
FB
FB Mello







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy