Wpisz i kliknij enter

Całkowicie oddani muzyce – rozmowa z CatznDogs

„Stars Of The ZOO” to tytuł debiutanckiej płyty duetu Catz N`Dogz. Pod szyldem tym kryją się dwaj polscy producenci – Grzegorz Demiańczuk i Wojciech Tarańczuk – znani jako 3 Channels. Rozmawialiśmy z pierwszym z nich o działalności obu projektów. Czy, kiedy zaczynaliście działalność pod szyldem 3 Channels, spodziewaliście się, że będziecie odnosić międzynarodowe sukcesy?
Nie wierzyliśmy wtedy w siebie, robiliśmy wszystko dla zabawy. Byliśmy zaskoczeni, kiedy okazało się, że niemiecka wytwórnia Trenton chce wydać naszą pierwszą demówkę. To sprawiło jednak, że wreszcie uwierzyliśmy w siebie. W ciągu trzech miesięcy zrobiliśmy dziesięć nowych kawałków. Wyszły z tego trzy „epki” – na wspomnianym Trentonie oraz Crosstown Rebels i Trapezie. To dało nam prawdziwego kopa.
A jak się poznaliście?
Przez naszego przyjaciela w Szczecinie. Wojtek grał wtedy swoje pierwsze imprezy w klubach, a ja zbierałem płyty. Zaczęliśmy się więc wymieniać muzyką, a potem własnymi produkcjami, które robiliśmy w domu. Kiedy zostałem rezydentem w nowym klubie – „Mezzoforte” – zaprosiłem tam Wojtka. Zaczęliśmy więc najpierw razem didżejować, a potem wspólnie produkować własne utwory.
Łatwo było przejść od pracy w pojedynkę do pracy w duecie?
Początkowo był z nami jeszcze kolega Wojtka – stąd zresztą nazwa 3 Channels. Ale nie mogliśmy się jakoś porozumieć. On wolał tworzyć samemu. Wspólna praca wymaga większych poświęceń, czasem pójścia na kompromis. Dlatego rozstaliśmy się. Z Wojtkiem natomiast mieliśmy od początku wspólny flow, dogadywaliśmy się nie tylko w sprawach muzycznych, ale i prywatnych. I tak zostało do dzisiaj.
Jak wygląda Wasza praca nad muzyką?
Na początku każdy robi swoje osobno. Potem spotykamy się i rozwijamy swoje pomysły w pełny utwór, wspólnie robiąc aranż i miks.
Catz-n-Dogs - Wywiad
Jako 3 Channels daliście się poznać, jak twórcy energetycznego tech-house`u o lekko minimalowym sznycie. Wasz nowy projekt – Catz N`Dogz – to zupełnie inna muzyka.
Gdy zaczynaliśmy, dokładnie nie wiedzieliśmy, jakie brzmienie chcemy osiągnąć. Poprzez tworzenie muzyki, poznaliśmy jednak samych siebie. Z perspektywy czasu, widzimy, że nasze wczesne produkcje były mało dojrzałe. W ciągu kilku lat działalności, nauczyliśmy się wielu brzmieniowych tricków, wypracowaliśmy własny styl, kładąc duży nacisk na jakość produkcji. Dlatego postanowiliśmy uruchomić nowy projekt – Catz N`Dogz – kładąc w nim nacisk na groove. Wzięliśmy to, co najlepsze w house`ie, dołożyliśmy trochę elementów funku z lat 70. i uzupełniliśmy wszystko transowym feelingiem z techno.
Nie obawialiście się, że firmując nowe produkcje inną nazwą, wiele osób nie skojarzy Catz N`Dogz z 3 Channels?
Chcieliśmy zacząć jeszcze raz, wszystko na nowo, bo to dla nas swego rodzaju oczyszczenie, dające nam większą swobodę działaniaJako 3 Channels współpracowaliśmy przede wszystkim z trzema wytwórniami – wspomnianymi wcześniej Trentonem, Crosstown Rebels i Trapezem. Nasze nagrania pod szyldem Catz N`Dogz wydajemy dla amerykańskiej wytwórni Mothership. Chcieliśmy więc zacząć jeszcze raz, wszystko na nowo, bo to dla nas swego rodzaju oczyszczenie, dające nam większą swobodę działania. Nie oznacza to jednak, że kończymy działalność jako 3 Channels. Nadal, co jakiś czas, będziemy wydawać coś nowego pod tą nazwą. Postaramy się tak połączyć wszystkie działania, żeby wszyscy zainteresowani wiedzieli, że 3 Channels to Catz N`Dogz i na odwrót.

Czy zmierzenie się z nowymi dla Was gatunkami było stymulujące czy raczej stresujące?
Już wcześniej, podczas didżejskich setów, sięgaliśmy nie tylko po techno, ale i po inne, również starsze rzeczy. Dlatego fajnie robiło nam się nad nowe nagrania. W 3 Channels mieliśmy już wypracowany styl, co z czasem stało się trochę nudne. Jako Catz N`Dogz mogliśmy sobie pozwolić na wszystko, co z kolei okazało się niezwykle odświeżające.
Największym zaskoczeniem są zupełnie „nietaneczne” dźwięki w waszych premierowych nagraniach – filmowe smyczki czy jazzowe dęciaki.
Zawsze chcieliśmy wykorzystywać takie brzmienia w naszej muzyce, ale nie mogliśmy znaleźć osób chętnych do współpracy. Dlatego ucieszyło nas, że poznaliśmy francuskie trio DOP, którego członkowie nie tylko potrafią zagrać na żywych instrumentach, ale też czują house`owy klimat. Myślę, że będziemy z nimi dalej nagrywać – choćby na najbliższych „epkach”. Wojtek, który przeprowadził się ostatnio do Berlina, szuka kolejnych osób, które mogłyby z nami współpracować – nie tylko instrumentalistów, ale także wokalistów.
Waszym obecnym mecenasem jest Claude Von Stroke, szef wspomnianej wytwórni Mothership. Jak doszło do tej współpracy?
Claude sam skontaktował się z nami ponad rok temu, ponieważ chciał nas poprosić o zrobienie remiksu jego kawałka. Początkowo zapomnieliśmy o tym mailu, dopiero po jakimś czasie odnalazłem go w poczcie i odpowiedziałem nań twierdząco. W ten sposób powstał nasz remiks utworu „Who`s Afraid Of Detroit?”, który grali dosłownie wszyscy. To sprawiło, że Claude zaproponował nam wydanie własnej „epki”. Przy okazji drugiej z nich, rzucił pomysł wydania całego albumu. Ponieważ dobrze się dogadywaliśmy, bo jest spoko kolesiem, żadnym biznesmenem, tylko miłośnikiem muzyki, postanowiliśmy zrobić materiał na dużą płytę.
Catz-n-Dogs - Wywiad
To był dla Was skok na głęboką wodę – w końcu wcześniej wydawaliście tylko „epki”.
Szczerze przyznam, że myśleliśmy o albumie już wcześniej, ale baliśmy się podjąć to wyzwanie. Przełamaliśmy opory dopiero wraz z propozycją Claude`a. Ale faktycznie – tworzenie materiału wymagało od nas całkowitego oddania się muzyce, dużego nakładu pracy i poświęcenia większości czasu, którym dysponowaliśmy. Zrobiliśmy najpierw jedno demo, które wysłaliśmy do Mothership, a potem drugie, uzupełnione o kilka nowych kawałków. Choć sprawiło to przesunięcie premiery o kilka miesięcy, dobrze się stało, bo dodaliśmy trochę lepszych kawałków i zaprosiliśmy do udziału w nagraniach kilku gości. Pracowaliśmy nad tym wszystkim od jesieni minionego roku do lata tego roku.
Skąd pomysł na zaproszenie do udziału w produkcji niektórych utworów producentów z zewnątrz?
Po tak długiej pracy w studiu, chcieliśmy, aby ktoś spojrzał na nasze produkcje z zewnątrz. Zarówno Monty Luke`a, Mathiasa Kadena jak i DOP znaleźliśmy wcześniej – osobiście lub internetowo. Wysłaliśmy im fragmenty kilku kawałków, a oni dogrywali swoje partie oraz robili aranże i miksy.
Jak przełożycie to bogate brzmienie płyty na występy w klubach?
Na festiwalach jedziemy bardziej przestrzennie, a w klubach – bardziej house`owo z feelingiem technoPodczas obecnej trasy gramy jako „live act”. Nie bardzo nas to cieszy, bo wolelibyśmy serwować didżejskie sety, do których jesteśmy przyzwyczajeni. A tak – mamy do dyspozycji tylko godzinę, choć w najlepszym momencie imprezy, kiedy publiczność jest już „rozgrzana”. Co trzy – cztery tygodnie robimy nowe aranże naszych kawałków, bo szybko nam się nudzą. Często na żywo mieszamy utwory, dopasowując je do rodzaju imprezy, na której gramy – na festiwalach jedziemy bardziej przestrzennie, a w klubach – bardziej house`owo z feelingiem techno.
Jaką macie radę dla młodych producentów, którzy chcieliby odnosić takie sukcesy, jak wy?
– Dużo pracować nad swoim brzmieniem. Nawet, jeśli na początku nie wychodzi jak trzeba, nie wolno się zrażać. Wszystko jest kwestią praktyki, tego, ile czasu się nad tym siedzi. Na początku można się inspirować innymi artystami, ale z czasem i tak się wypracuje własny styl. I nie trzeba bać się wysyłać swych demówek do dobrych wytwórni. Tam są ludzie, którzy naprawdę zwracają uwagę na muzykę, a nie na nazwę czy to, skąd wykonawca pochodzi. Dobre utwory zawsze się obronią.
Sprawdź







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy