Wpisz i kliknij enter

Dale Cooper Quartet and The Dictaphones – Parole De Navarre


Całkowite zaskoczenie. Nieomal anonimowy zespół, tworzony przez muzyków wywodzących się z podziemnych projektów Tank, Osaka, TF i Loupous, zespół nie posiadający własnej strony internetowej ani kontraktu z gigantem nagrał jedną z najbardziej niesamowitych płyt tego roku podczas nocnych improwizacji we francuskim mieście Brest.
Pierwsze skojarzenia są oczywiste, ostatecznie nazwa zobowiązuje. Muzyka kwartetu Coopera i Dyktafonów spełnia wszystkie warunki ścieżki dźwiękowej Davida Lyncha (również klasycznego kina noir): jest gęsta, dostojna, oniryczna, spowita całunem papierosowego dymu, a chwilami całkiem przerażająca. Szeleszczące bębny, psychodeliczne gitary, miarowy kontrabas, na przemian dyskretne i rozkrzyczane dęciaki, eteryczne wokalizy i upiorne wrzaski kobiety… Na poły akustyczny, na poły elektroniczny eksperymentalny „dark jazz” został dodatkowo zabarwiony ambientowymi pasażami i przytłaczającymi szumami. Całość sączy się niczym syrop, pogrążając w nieprzeniknionych głębiach. „Parole De Navarre” jest w pewnym sensie alternatywą dla soundtracków Badalamentiego, ale wychodzi poza ramy kinematografii. Prosto z kina przenosi do dusznego, szemranego baru, w którym widmowa kapela gra dla samotnej pary, smętnie snującej się po parkiecie. Kiedy lokal zostaje zamknięty w środku nocy, dalszy kierunek podróży stają się indywidualną kwestią. Nie będę nikomu narzucał drogi, ale gwarantuję, że można zawędrować naprawdę daleko.
Zachwyceni będą nie tylko miłośnicy Lyncha, Bohren & der Club of Gore czy wczesnego Cinematic Orchestra w mroczniejszym wydaniu, lecz wszyscy spragnieni przepięknych, niebanalnych dźwięków, które najlepiej smakują podczas zimowej nocy. Cieszę się, że powstają jeszcze takie płyty.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] „Pierwsze skojarzenia są oczywiste, ostatecznie nazwa zobowiązuje. Muzyka kwartetu Coopera i Dyktafonów spełnia wszystkie warunki ścieżki dźwiękowej Davida Lyncha (również klasycznego kina noir): jest gęsta, dostojna, oniryczna, spowita całunem papierosowego dymu, a chwilami całkiem przerażająca. Szeleszczące bębny, psychodeliczne gitary, miarowy kontrabas, na przemian dyskretne i rozkrzyczane dęciaki, eteryczne wokalizy i upiorne wrzaski kobiety…” – pisał o niej na naszych łamach Maciej Kaczmarski. […]

laudia
laudia
16 lat temu

Koniecznie. Doskonałe utwory na mgliste wieczory 8)

musze sprawdzic
musze sprawdzic
16 lat temu

musze sprawdzic 🙂

paide
paide
16 lat temu

naprawdę cieszę się, że ta płyta została opisana. pięknie dziękuję i pozdrawiam!

Polecamy