Wpisz i kliknij enter

Massive Attack – Danny the Dog [ost]


Premierowe dźwięki Massive Attack zawsze bądzą szczególne zainteresowanie. Nieważne w jakim składzie zespół pracuje [album „100th WIndow” to właściwie solowe dzieło 3D] oraz w jakich okolicznościach i formie owe nowe dźwięki się pojawiają – marka Massive Attack zawsze przyciąga z tą samą siłą. Nie inaczej jest w przypadku „Danny the Dog”. Robert del Naja [3D] i Grant Marshall [Daddy G] wreszcie zerwali z tradycją długich przerw między kolejnymi muzycznymi materiałami [na „100th Window” musieliśmy czekać całe pięć lat!], serwując nam nowy materiał już rok po premierze ostatniego studyjnego krążka.
„Danny the Dog” nie jest jednak „typowym” nagraniem Massive Attack; mamy bowiem do czynienia ze ścieżką dźwiękową do filmu o tym samym tytule, filmu, którego pomysłodawcą i producentem jest Luc Besson. Wydaje się, że reżyser ten postanowił kontynuować „strategię”, która przyniosła sukces jego poprzedniej produkcji – filmowi „Michell Vailant”, do którego ścieżkę dźwiękową napisał trip-hopowy zespół Archive. W ten sposób, właśnie dzięki „marce” zespołu sam film zyskał na popularności. Możliwe, że „Danny the Dog” bez udziału Massive Attack przeszedł by zupełnie bez echa [zapowiada się bowiem, iż będzie to lekko ambitny, ale jednak film walki], dzięki bristolskiej gwieździe o filmie zrobiło się jednak głośno na długo przed premierą [ta przewidziana jest na początek roku 2005]. Nie znamy więc jeszcze obrazów, natomiast możemy posłuchać ich muzycznego opisu. A ten sprawia solidne wrażenie: nie powala, ale trzyma wysoki poziom [do czego duet zdążył nas już przyzwyczaić]. Otrzymujemy 21 instrumentalnych fragmentów, które powstawały przez 11 tygodni. Muzyka wybitnie ilustracyjna, choć zdarzają się tu bardziej konkretne formy – choćby świetny, zapadający w pamięć „Polaroid Girl”, który mógłby się znaleźć na którejść z wcześniejszych płyt MA. Całość ma mocno dołujący, mroczny charakter, wynikający zapewne z formy samych kompozycji: najczęściej są to krótkie zlepki sampli, niskich basów, elektronicznych efektów, tworzących tylko chwilowo jakieś bardziej przejrzyste, melodyjne fragmenty. Pojawiające się od czasu do czasu partie smyczkowe nadają całości obowiązkowego, „filmowego” charakteru.
Mamy więc nowe dźwięki z obozu Massive Attack. Nie jest to jakieś wybitne granie, ot dość solidna porcja trip-hopowych dźwięków, które zapewne nieźle wpiszą się w obrazy filmowe. Słuchane w oderwaniu od nich wydają się czasem ciężkie i monotonne, fani niezwykłych pieśni MA będą musieli obejść się smakiem. Nic to jednak, wszak Robert Del Naja i Grant Marhall pracują obecnie nad nowym studyjnym materiałem, który pojawi się być może już w przyszłym roku. Oby.
2004







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
jooma
jooma
17 lat temu

nie zgodze sie z Akashi, ja rowniez sledzie poczyniania muzykow i mam w swoich zbiorach ich pierwsze dokonania wydawane jeszcze pod psudonimami [falcon, scorpik, keyg, raiden] w oryginalnych formatach xm, plyta re.work.ed wlasnie oprocz trzech ostatnich kawalkow jest wysmienita, ostra, twarda wlasnie taka jaka powinna byc, szczegolnie kawalek upsilon wysmienity, ale to muza dla elity, dla osob z wyksztalconym gustem muzycznym a niestety takiej publiki coraz mniej tak wiec jesli ktos pragnie cieszyc sie uznaniem musi niestety wydac czasem jakies denne nuty czego w przypadku re.work.ed muzycy aural planet na pewno nie uczynili 🙂

Akashi
Akashi
18 lat temu

Lubie Aural Planet, słucham ich od 1 płyty. To naprawdę fajna, różnorodna muzyka, a płytka Power Liquids to majstersztyk. Natomiast to, co usłyszałam na Re.Work.Ed mnie sparaliżowało :/ Koszmarne, drące i drażniące dźwięki, remixy mało przypominające pierwowzory, bez nawiązania do rytmu, ba! do dżwięków oryginałów nawet! Poza 3 ostatnimi utworami…reszta jest…porazką. Niestety :/

Polecamy