Gdyby istniała nagroda w kategorii najrówniej grającej drużyny, właśnie Radiohead zgarnialiby kolejne statuetki. Ok, mogę dopatrywać się jakiejś zniżki formy na „Hail To The Thief”, ale tu znów od razu napadnie na mnie tysiąc osób, wedle których to właśnie „szóstka” jest jedną z najbardziej udanych płyt radiogłowych. Tymczasem mamy siódemkę, po czterech latach oczekiwań, po solowych wybrykach Yorkea, wreszcie ją mamy. Niespodziewanie, i – póki co – wyłącznie przez internet.
Kto by pomyślał, że Radiohead publikować będą w net-labelu? Jak bowiem inaczej nazwać całą tą „wydawniczą rewolucję”, o której z ekscytacją rozpisują się wszyscy i wszędzie? Nie dajmy się zwariować. Fakt wyłącznie internetowej, również darmowej dystrybucji „In Rainbows” jest nie tyle prztyczkiem w muzyczny przemysł, co swoistym „złożeniem broni”. Skoro i tak będzie wyciekać? Olejmy egzotycznych słuchaczy muzyki nieskompresowanej. Wypuścmy krążek w stratnej formie mp3, na pewno nie będziemy stratni. Kto chce CD – niech czeka. Inna sprawa, że to przecież Radiohead. Mając taką markę można sobe pozwolić na ekstrawagancje. Spójrzcie na Princea, który tegoroczną „Planet Earth” wydał w formie darmowego gadżetu, dołączonego do jednego z weekendowych magazynów. Żadnych więc rewolucji nie widzę – raczej ciekawostkę, chwyt pozwalający wydać dodatkowy milion egzemplarzy. Ba, pozwólmy sobie na złośliwość – czy dystrybucyjnym zamieszaniem zespół nie starał się ukryć muzycznej niemocy? Spójrzcie tylko jak długi akapit za nami. I ani słowa o samych dźwiękach.
Płyta „In Rainbows” wyceniana jest przez fanów średnio na trzy funty. Niewiele. Tymczasem już dawno zespół nie brzmiał tak świeżo. Thom Yorke i spółka dali sobie spokój z elektronicznymi eksperymentami, skupili się na samych kompozycjach, na tej włóczącej się melancholijnie gitarze, również na pojawiających się w odpowiednim miejscu i czasie smykach czy pianinie. „In Rainbows” jedynie na początku brzmi automatycznie, garażowo. Potem, z każdą minutą zespół nabiera ciepła, balansuje na granicy niebezpiecznej słodyczy, która jednak ani przez chwilę nie powoduje mdłości – również dzięki dobrze przemyślanej konstrukcji całego albumu. A perełki? Jest ich kilka – choćby przejmująca „Weird Fishes/Arpeggi”, w której zespół wzrusza w najprostszy sposób, bez udziału elektronicznego laboratorium. Dalej – „Reckoner”, z jedną z najbardziej poruszających harmonii w dziejach Radiohead. „House Of Cards” – bezpretensjonalne i piękne. „15 Step” – doskonały, poszatkowany „nowymi brzmieniami” opener. „Nude” – bujający, filmowy, z niepokojącą partią smyków w tle. Czy tego kawałka nie produkował aby Eno?
Komunikat dla wyznawców „Kid A” – tęczowa płyta nie jest dobra, ona jest bardzo dobra. Radiogłowi grają dalej, wciąż w pierwszej lidze. Są również sprytni – sprzedali miliony empetrójek, aby za kilka miesięcy sprzedać tyle samo płyt CD, które w końcu wylądować mają w sklepach – m.in. z nową okładką. Komunikat dla twórców: chcesz zarobić dwa razy na jednym albumie? Wznieć „dystrybucyjną rewolucję”.
2007
Recenzja .. sszczerze powiedziawszy, słaba. Za mało konkretów, za dużo o formie wydania płyta. Nowatorski pomysł jednak nie ma wiele wspólnego z zawartością albumu, lepiej odstawic to na bok tudzież napisac 2 zdania. Płyta nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia. Oczywiście zaraz ktoś mnie objedzie ale zdecydowanie brakuje zapału w ich grze. Kompozycje odważne aczkolwiek marne.
Nie wiem czy to tylko moje uczucie ale dzwieki all i need bardzo przypominają mi utwór Boards of Canada roygbiv ?? ;]
http://www.mediarun.pl/news/id/24163
tu też wrzucam link z danymi dotyczącymi sprzedaży nowego radiohead.
wydaję się że wkrótce za nimi ruszą kolejni i trochę sposób sprzedaży się zmieni. Smierć mejersów!! Oby!!
krzysiek pisze ZAWSZE znakomite recenzje, daja poglad na tlo powstania i wydania. dzwiekowo wystarczajaco duzo odniesien i okreslen. wiem czy warto posluchac. w tym wypadku —> napewno! pozdro!
no fakt, czepiam sie koncertowo. ale nic w zamian nie dam, bo nie aspiruje do roli krytyka muzycznego. wystarcza mi odsluch. 🙂 nowamuzyke lubie i dlatego czasem cos skomentuje. pozdrawiam i mam nadzieje, ze nie urazilem (zbytnio).
Jeszcze jedno: wygląda na to, że In Rainbows zbiera dość różnorodne, czasem sprzeczne opinie. To ciekawe, zachęcam więc do dyskusji na naszym forum.
Teraz wienc (koniec cytatu) Twoja kolej, panie lolo, czekamy na rzeczową, niegryzipiórkową relację z odsłuchu
Sam stwierdziłeś, że się czepiasz, nie muszę więc tego powtarzać. Mimo to przyjmuję krytykę z ciekawością i pokorą 🙂 Pozdrawiam.
zjadlo mi cudzyslowy – wiec nieczytelne gdzie cytaty wkleilem. sory.
wienc tak:
1) to nie jest net-label, tylko dystrybucja plyty w necie
2) nie widzisz rewolucji? nie bede sie klocil, poczekaj z 10-15 lat. moze rzeczywiscie to tylko ciekawostka…
3) długi akapit za nami – bo recenzent zamiast pisac recenzje, swoimi slowami probuje opisac to co przecietny zjadacz mp3 slyszal juz 100 razy wszedzie.
4) po co pozwalac sobie na zlosliwosc , skoro potem akapit pochwalny? wodolejstwo imo.
5) piszesz, ze trzy funty to niewiele, by pare linijek dalej napisac o zarabianiu dwa razy … no to jak? zapomniales, co pisales? nie przeczytales?
6) z jedną z najbardziej poruszających harmonii w dziejach Radiohead. – eee, chyba troche za duzo brytyjskich gazet.
7) jezeli cos jest bardzo dobre, jest z definicji dobre. za duzo tv?
generalnie czepiam sie tylko dlatego ze nie cierpie pitolenia od rzeczy zamiast rzeczowej, krotkiej relacji z odsluchu.
pzdr.
aha – yorke to nie madonna ani kaczynski – nie sadze zeby chcial cos wzniecac, dokladasz mu siodme dno, a on pewnie i tak wymysly gryzipiorkow ma w nosie.
przejmująca Weird Fishes/Arpeggi , w której zespół wzrusza w najprostszy sposób . Paradoksalnie w tym utworze panowie bardzo pokombinowali z rytmem, co szczególnie słychać w wersji z orkiestrą sprzed kilku lat. Mój tym na najlpeszy utwór to faust arp.
House of Cards, prawdopodobnie moja piosenka roku. All I Need rownie smakowita.
recenzja jest nad wyraz spoko – brak tu egzaltacji cechujacej dziela wiekszosci tutejszych recenzentow. nie ma och i ach , spuszczania sie na plyte tylko dlatego, ze wydaje ja gwiazda – suche fakty, suche oceny. sposob wydania plyty jest bardzo istotny, jest czescia tej plyty, czescia jej manifestu i bardzo dobrze, ze zostal wydobyty z niego w recenzji wlasciwy kontekst. inna sprawa, ze radiohead za mazgajstwo nigdy nie lubilem – moze za wyjatkiem plytki amnesiac .
Ani słowa o All I Need czy Videotape , niezwykłe kawałki ( Videotape ma świetną perkusję), moim zdaniem najmocniejsze numery płyty
fatalna recenzja… połowa tekstu traktuje o samym sposobie wydawania albumu. jeśli się nie ma pomysłu na tekst może lepiej go sobie darować. ten niewiele wspólnego ma z recenzją.