Wpisz i kliknij enter

va – Total 9


W tym roku mija już piętnaście lat od momentu jej powstania i nic nie wskazuje, żeby przeżywała ona jakikolwiek kryzys. A przecież w tym czasie poważne problemy wydawnicze czy dystrybucyjne dotknęły tak zasłużone dla nowoczesnej elektroniki firmy, jak chociażby Tresor czy Mille Plateaux. Sekret tego powodzenia wydaje się być oczywisty – to właśnie szefom Kompaktu udało się pogodzić w swej ofercie wydawniczej dwa rodzaje podejścia do muzyki – komercyjne i awangardowe. W efekcie płyty firmy z Kolonii znajdują odbiorców zarówno wśród wielbicieli klubowych szaleństw, jak i domowych koneserów wyrafinowanej elektroniki.
Dla tych ostatnich adresowane są wydawane co roku składanki, na które trafiają nagrania zarówno wydane wcześniej tylko na winylowych singlach, jak i nigdzie do tej pory niepublikowane. Najnowszy album z tej serii – „Total 9” – przynosi dwie godziny i czterdzieści minut muzyki podzielonej na dwadzieścia dwa utwory rozmieszczone na dwóch dyskach.
Pierwsza płyta odsłania to bardziej komercyjne oblicze Kompaktu. Prezentują je głównie stali współpracownicy wytwórni o wyrobionych nazwiskach. Zaczyna Justus Köhncke z porywającym „Thanks For The Add”, gdzie na disco-punkowy podkład basowo-perkusyjny nakładają się przyjemnie rozlewające się fale ciepłych syntezatorów. Do disco, ale w bardziej transowej wersji, sięga duet Superpitcher Vs. The Congosound. Jego „Say I`m Your Number One” zgrabnie łączy strzeliste partie klawiszy z wokoderową wokalizą na hipnotycznym pulsie. Jürgen Paape z udziałem Alison Degbe serwują natomiast modne space disco – „Come Into My Life” – czyli coś w stylu lat 80: eteryczny głos rzucony na kosmiczne tło przeszyte świdrującym loopem.
Zmaltretowany przez krytykę za swój ubiegłoroczny debiut Supermayer daje sobie spokój z estetyką pop i sięga również po disco w funkowej manierze. „Hey Hotties!” duetu zachęca do tańca „czarnym” groovem, niosącym rwane dźwięki gitary, nad którymi rozbrzmiewa melodyjny dziewczęcy chórek. Sam Superpitcher nie oddala się zbyt daleko od tego typu muzyki we własnym „Disko („You Don`t Care)”, który rozbrzmiewa pobrzękującym motywem klawiszowym, otoczonym zmysłowymi wokalizami. Tą dyskotekową orgię kończy Partial Arts, powracając do rozpoczynającego album dance-punka w utworze „Telescope” o kraftwerkowym motywie syntezatorowym, podrasowanym dudniącym mega-basem.

Najlepszym nagraniem z pierwszego krążka jest dowcipny „Minimal” Mathiasa Aguayo. Wbrew tytułowi, to tribalowy house z psychodeliczną partią gitary i ukrytym motywem wygrywanym na fletni pana, nad którymi góruje dandysowski wokal producenta, wsparty żeńskimi głosami. Wszystko to utrzymane w szalenie stylowej manierze, emanujące jednoznacznym erotyzmem. Prawdziwy minimal prezentuje w tym zestawie natomiast Thomas Fehlmann. Jego „With Wings” łączy klikający bit z dubowymi efektami, pławiąc się w wolno płynących strumieniach onirycznych klawiszy.
I jeszcze dwie ekscentryczne kompozycje. Najpierw „Modernism Begins At Home” – noworomantyczne pop zaśpiewany z autoironicznym dystansem przez Jörga Burgera oraz „Wand Aus Klang” duetu Burger/Voigt – gitarowa psychodelia oparta na potężnym pochodzie bitu i basu, wykonana z pinkfloydowym zacięciem.
Drugi dysk z zestawu zawiera zdecydowanie mocniejsze dźwięki. Choć zaczyna się od eterycznego deep house`u w detroitowej manierze („Droplets – Early Night Mix” Dubshape) i z popową melodyką („I Can`t Stop Loving You” Jonasa Beringa), to już „Don`t Look Back” Roberta Babicza atakuje twardymi bitami i warczącym loopem, wpisanymi w estetykę opatentowanego przez Alter Ego techno-rocka. Nightguy i The Rice Twins również poruszają się po obszarze techno, ale tego głębszego, w którym żrące loopy przeszywają melodyjne pasaże klawiszy w otoczeniu tworzonym przez skorodowane szumy i trzaski („Pretty Face” i „The Signifier”).
Trzy utwory reprezentują tu lubiany w kolońskiej wytwórni neotrance – odpowiadają za nie Gui Boratto z „Annunciacion” (momentami niebezpiecznie blisko mu do produkcji Roberta Milesa), Nicolas Stefan i „Time Is Over” oraz Kaito i „Everlasting Dub” (ciekawie łączącym podniosłe partie syntezatorów o chóralnym brzmieniu z kaskadami dubowych akordów). Na końcu płyty czeka nas znowu spotkanie z mocniejszym techno. Tym razem serwują je Rosjanie z SCSI-9 w „Another Day Acid” i Maxime Dangles w „Tulipie”. Wisienką na tym torcie jest ekscentryczny utwór „Geduld” Freilanda. To oldskulowy minimal posunięty niemal do granic absurdu: stukający bit i fortepianowe wariacje podszyte giętym basem.
Kolejne części kompaktowej serii składanek sprawiają wrażenie, jakby każda następna była lepsza od poprzedniej. Czy to możliwe?
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
jo_nasz
jo_nasz
15 lat temu

hahahaha Nicolas Stefan ? Time Is Over! Co to ma być?! Albo ten zart-niezart Freilanda na koncu skladanki w postaci utworu Geduld ? Zdarza mi sie wracac do niektorych pozycji z wczesniejszych Totalii . Na osemke patrzylem z przymruzeniem oka, choc ostatecznie okazala sie znosna (np. kozak Dj Koze – Mariposa), ale sluchajac juz siodemki zauwazylem, ze Kompakt, (w przypadku corocznego skladaka Total) albo stawia na zarciki okraszone (auto)ironią, albo zaslepiony kasa zmierza tym samym w strone szit-pop-minimal-neo-disco-punk-tranceu! Po premierze dziewiatki zalamalem sie. Bo nawet jesli zrealizowal sie ten pierwszy scenariusz, to co mi po skladance pelnej samych niesmiesznych zartow i dwoch extra dowcipow?

beau bullet
beau bullet
15 lat temu

Mozliwe 🙂

Polecamy

Ron Wright & Neil Webb

„Burning Pool” to soundtrack do filmu o Sheffield w wykonaniu dwóch weteranów tamtejszej sceny elektronicznej.