Wpisz i kliknij enter

Biosphere – patashnik


„we had a dream last nigdht, we had the same dream”

słowo „patashnik” odnosi się w rosyjskiej mowie potocznej do podróżnika, który odszedł i być może nigdy już nie wróci. płyta „patashnik” może być zaś odbierana jako hołd dla kosmonautów – kosmicznych podróżników, których historiami geir jenssen zawsze był zafascynowany. same tytuły poszczególnych kawałków zaczerpnięte zostały z magazynów astronomicznych, które prenumeruje artysta.
niepokojący, miejscami mroczny klimat albumu jest jego największym atutem. każdy z kawałków jest osobną kosmiczną opowieścią, czasem niepokojącą kołysanką, innym razem zapisem kosmicznego strachu. intrygujące melodie wpisane w typowe dla biosphere, przytłumione brzmienia sprawiają, że słuchacz na godzinę wpada w prawdziwą hipnozę. całość jest wspaniałym rozwinięciem klimatów znanych z wcześniejszej płyty jenssena, „microgravity”, a ciekawy dobór sampli nadaje tej muzyce wielkiego ładunku wyjątkowości – i tak na przykład w kawałku „mir” mamy dźwięki pochodzące z nieistniejącej już rosyjskiej stacji kosmicznej, na której astronauta serkej krikalev utknął na rok czasu w chwili kiedy rozpadło się zsrr i nikt nie miał pieniędzy na ściągnięcie „podróżnika” na ziemię.”jestem cholernie zadowolony z tego kawałka” – mówił jenssen – „prawie żadnego rytmu, czegokolwiek. tylko pewien…nastrój kapsuły kosmicznej”. w kawałku „shield” (swoją drogą jednym z lepszych, najbardziej poruszających na płycie) mamy do czynienia z jeszcze inną historią – „w centrum naukowym eiscat mają olbrzymie anteny wysyłające sygnały w kosmos, dzięki czemu możliwe jest prowadzenie badań nad nim. te sygnały zakłócają fale radiowe i właśnie te zakłócenia zostały przeze mnie zsamplowane. dodałem do tego dźwięki motoru poruszającego owe anteny oraz swoje własne sample tak, aby całość nie brzmiała zbyt dziwnie”. prócz tych dźwięków na „patashniku” usłyszymy jeszcze fragmenty filmów village of damned, roxanne, scanners czy 2010: odyssey two.
według mnie „patashnik” był w muzycznym rozwoju jenssena sporym krokiem naprzód, świetnym rozwinięciem pomysłów pojawiających się na „microgravity”. jednocześnie jest ostatnią z płyt jenssena, na których pojawia się dość ważna dla całości struktura rytmiczna. wszystkie bity house i techno zawsze jednak były słabą stroną muzyki norwega, i również „patasznikowe” rytmy dziś wydają się nieco archaiczne. na swych kolejnych produkcjach muzyk z nich zrezygnował, i może to właśnie było kluczem do genialności kolejnego po „patashnik” krążka biosphere – „substraty”.
1994







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
goodnightvienna
goodnightvienna
13 lat temu

jedno słowo – CHUKHUNG !

jamya
jamya
16 lat temu

to plyta przy ktorej sie wylaczam,
slysze kosmos patrzalkami
dla fanow tego rodzaju muzyki nie dla wszystkich. dla wszystkich co chca poczuc jak pachnie kosmos

Krzol
Krzol
16 lat temu

Pisać o Substracie, to tak jak tańczyć o architekturze.

Earthling
Earthling
17 lat temu

* (…) i co ważniejsze, zwięzła (…)
oczywiście tak miało być.

Earthling
Earthling
17 lat temu

i ve forgotten to tell you something, the things i tell you, will not be wrong – te hipnotyzujące słowa otwierające jeszcze bardziej hipnotyzujący kawałek pochodzą z serialu twin peaks – to słowa olbrzyma, który pojawia się w wizji agenta coopera. klasyk!

a poza tym zgrabna recenzja i co zwięzła, bo biosphere trzeba po prostu usłyszeć na własne uszy, że tak powiem. ;] pozdrawiam.

Polecamy