Wpisz i kliknij enter

Various Artists – Total 10


W ciągu jedenastu lat działalności, kolońskiemu Kompaktowi udało się wyrobić tak oryginalna markę, że zainicjowana w 1999 roku seria składanek pod szyldem „Total”, przetrwała do dziś, ciesząc niesłabnącym (jak nie rosnącym) powodzeniem. Oczywiście, ważne tu były strategie marketingowe, ale na nic by się one zdały, gdyby nie muzyka, tworzona przez artystów związanych z firmą. A oni zaproponowali dosyć spójne brzmienie, odkrywające nowe oblicze techno i house`u. To właśnie dzięki nim okazało się, że oba gatunki mogą być melodyjne, nostalgiczne, wyrafinowane, dalekie od swej spoconej, rozognionej, a momentami nawet wulgarnej codzienności. Ten styl znalazł wielu fanów w Europie i Ameryce, bowiem jego odbiorcami stali się nietypowi słuchacze tanecznej elektroniki: nieco wycofani, mało społeczni, wolący zacisze własnego pokoju niż tłok zadymionego klubu, niejednokrotnie koneserzy raczej indie-rocka niż techno. A ponieważ z roku na rok takich nadwrażliwców przybywa, płyty Kompaktu sprzedają się coraz lepiej. Nie inaczej będzie z jubileuszową kompilacją wytwórni – „Total 10”.
Pierwszą płytę z zestawu otwiera sam DJ Koze z minimalowym house`m „40 Love”, który powoli wynurza się z odgłosów gry na tenisowym korcie, potem płynie leniwie onirycznymi strumieniami klawiszy, by niespodziewanie nabrać mocy i zakończyć się transowymi arpeggiami rodem klasyki techno z początku lat 90. W stronę łagodnego popu o tech-house`owej rytmice skręca duet Thomas/Mayer w „Total 9”. Choć nie brak tu mrocznych klawiszy w tle i nerwowej harfy (jakby podsłuchanej u Orbital), to całość wypada i tak nad wyraz łagodnie – dzięki kojąco pobrzękującym klawiszom, tworzącym główny wątek kompozycji.
„Don`t Worry – Everything`s Gonna Be All Right” szepcze młodym depresjonistom prosto do ucha Justus Köhncke w swym nagraniu o takim właśnie tytule. A Dirk Leyers otacza jego matowy głos tęsknymi samplami jazzowej i rockowej gitary, osadzonymi na motorycznie pulsującym podkładzie w stylu house. Jeszcze bardziej romantycznie wypada „The Wind And The Sea” w wykonaniu Shumi. Łagodnie pobrzękujący bas o dyskotekowej proweniencji niesie tu tęskną melodię, rozlewająca się szerokimi pasażami onirycznych syntezatorów, której mistyczny nastrój dodaje nieziemski chórek w tle. Idealny soundtrack do lektury Murakamiego.
Kiedy wydaje się, że już stoimy u bram nieba, rozlega się mocny bit „I`m In Love With A German Film Star” Sama Taylora-Wooda. Ten pamiętny przebój nowofalowej grupy The Passions z 1981 roku, podrasowany dodatkowo przez Guiego Borattiego, wypada w tej nowej wersji fenomenalnie: łączy bowiem eteryczne wokalizy i partie klawiszy oryginału z hipnotycznym pulsem minimalowego house`u. Kto by się spodziewał, że to w nowej elektronice, brzmienia sprzed prawie trzech dekad znajdą swą najbardziej twórczą inkarnację?
Do tego nostalgiczno-euforycznego klimatu (tak, to możliwe) idealnie nawiązuje nowa kompozycja Ady – „Lovestoned”. Połączenie perlistych klawiszy i kosmicznych efektów z męską narracją i kobiecą wokalizą, ewokuje to jedyne w swym rodzaju uczucie – ni to smutek, ni to radość, ni to desperację. Coś, co artyści z Kompaktu wyjątkowo łatwo potrafią w słuchaczu wywołać.
A potem nagranie, na które należy zwrócić szczególną uwagę – „Sum” w wykonaniu kolońskiego duetu Coma. Głęboki puls deep techno otwiera tu przed odbiorcą niezgłębione pokłady mroku, tworzonego przez morderczo pohukujący dron i niemal pogrzebowo nawołujący bas. Z czasem pojawiają się szybko zanikające przebłyski światła – dyskretnie cykający loop czy krótkie szarpnięcie dubowego pogłosu. Dziwne – ale w tym mroku nie czai się lęk. Przeciwnie: nie wiadomo skąd, dobiega jakaś ciepła i miękka melodia, tworząca wyjątkowo kojący nastrój. Małe arcydzieło!
Kiedy Gui Boratto serwuje swój przebojowy „No Turning Back”, któremu tym razem nie „zaszkodziła” nawet rekonstrukcja w wykonaniu duetu Wighnomy Brothers, po jakimkolwiek mroku nie ma już śladu. Tym bardziej, że Nicolas Stefan łapie nas za rękę i ciągnie na parkiet, gdzie właśnie rozbrzmiewa jego epickie disco – „Closer”. Ekstatyczny clapping i euforyczny motyw klawiszowy sprawiają, że tym razem nie ma czasu na nostalgię. I pewnie dlatego dopiero gdzieś w połowie utworu rozpoznajemy ten pohukujący klawisz: to prawie ten sam, który 19 lat temu uczynił z „Age Of Love” w remiksie Jam & Spoona wspaniały hymn europejskiej sceny trance.
I właściwie w tym momencie krążek mógłby się skończyć, pozostawiając nas w muzycznym błogostanie. Ale nie – Michael Mayer nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził na kolejną część składanki jakiegoś dysonansu. Tym razem jest nim warczący przesterowanym basem masywny techno-dub „Who Is Who” Jonasa Beringa. Kiedy jednak pierwsze wrażenie wrzucenia do zimnej kąpieli mija, okazuje się, że to całkiem zgrabna kompozycja – taki dudniący plemiennym bębnem powrót do źródeł muzyki tanecznej.

Drugi dysk rozpoczyna się zestawem utworów, które nie mają w sobie nic z melancholii pierwszego setu. Najpierw na beztroskie pląsy po plaży zaprasza Justus Köhncke. Jego „Give It To Me Easy” to rozleniwione downtempo, w którym przez zbasowany bit o pikającym brzmieniu, przelewają się letnie fale pastelowych klawiszy, niosąc powiew świeżej bryzy znad morza. Kiedy nagle rozbrzmiewają hiszpańskie kastaniety, staje się jasne, że ster zabawy przejmuje Matias Aguyao. I podobnie jak rok temu z „Minimalem”, tak i teraz proponuje on jedno z najbardziej przebojowych nagrań z zestawu – „Walter Neff”. Tym razem pomysłowy producent sięga po hip-hopowy bit rodem z klasycznych nagrań Tone Loca – „Funky Called Medina” czy „Wild Thing”. A do tego tylko zabawny, nieco teatralny wokal i odgłosy latynoskiej fiesty: okrzyki, śpiewy, rożne egzotyczne perkusjonalia. W stronę bardziej europejskich brzmień powraca Mayburg w „Each And Every Day”. To radosny tech-house z ładną melodią niesioną przez synth-popowy motyw klawiszowy i wyrazistą wokalizę Ady.
Ten beztroski nastrój zmienia się dopiero wraz z monumentalną wersją „Heart`s A Mess” Gotye w remiksie Superpitchera. Czego tu nie ma! Zaczyna się jak zdubowane ska osadzone na rwanym bicie, by potem nagle eksplodować melodramatycznymi smyczkami rodem z hollywoodzkich soundtracków i zaskoczyć tęsknym zaśpiewem zapożyczonym u Stinga. Mało tego – w finale elektroniczny bit zastępują gęste, żywe bębny (jak u Battles), a zawodzący głos autora utworu, przeszywa świdrująca partia psychodelicznej gitary. Wypisz – wymaluj kilkuminutowa symfonia na cześć młodzieńczej depresji.
Thomas Fehlmann nie jedzie aż tak ostro, remiksując „The More I Do” Guiego Boratto. Przede wszystkim wprowadza inny podkład rytmiczny – zdubowany, złamany na breakową modłę, ale transowy. Reszta właściwie pozostaje bez zmian: perliste fale onirycznych klawiszy i chwytliwy wokal Elizabeth Frazer wysamplowany z „Lorelei” Cocteau Twins.
Kolejnym zgrzytem w tej przebojowej kolekcji okazuje się utwór „Wand Aus Klang” duetu Burger/Voigt zdekonstruowany przez francuski duet Ivan Smagghe i Tim Paris. To jakby wymodelowana na krautową modłę nowa wersja kolońskiego minimalizmu – monotonna i hałaśliwa, brzydka i odpychająca, żyjąca własnym życiem, niczym jakiś mutant z bagien. Podobnie eksperymentalne brzmienia znajdujemy w „Berg Und Tall” Wassermana. Tym razem klasyczne, kolońskie techno staje się pretekstem dla cut-upowego szaleństwa, rodzącego się ze spotkania wysamplowanych dźwięków zawodzącej orkiestry symfonicznej z bożonarodzeniowymi dzwonkami.
Aby odetchnąć od tych schizofrenicznych zestawień, Jurgen Paape uderza w swym „Ofterschwang” w ludyczne tony: bawarski puzon i pasterskie dzwonki wsparte na marszowym rytmie sprawiają, że przenosimy się na wiejską zabawę w Alpach, gdzie dowcipny didżej podszywa tradycyjną przyśpiewkę ludową łupanym bitem techno. Tego jeszcze nie było – toż to szlagier, którego nie przepuści w tym roku żadna niemiecka dyskoteka!
Po tych wszystkich dziwactwach „Am Limit” Reinharda Voigta jest niczym haust świeżego powietrza – to proste jak drut ciężkie techno, jakby zrealizowane na potrzeby tanecznych sesji w berlińskim Berghain. Twardy bit, industrialna przestrzeń, żrące loopy i wibrujący motyw klawiszowy. Nic dodać, nic ująć. Jakby na płycie nie było napisane, że to Voigt, z powodzeniem można by ten utwór przypisać Benowi Klockowi. Po prostu – killer.
Klimat rozrzedza jeszcze bardziej „Ignored Folklore” Mugwump. To zrealizowany wedle opatentowanej przez Underworld recepty hipnotyczny techno-trance z wszystkimi dla tej formuły chwytami: od wolno rozwijającego się wstępu, przez euforyczne okrzyki i usunięcie bitu w kulminacyjnych momentach, po melodyjne partie klawiszy.
Żeby jednak nie było tak jednoznacznie, album kończy groteskowa pieśń meksykańskich Pachanga Boys – „Fiesta Forever” – przerobiona niczym hity Queenu i Roxy Music na niezapomnianym „Live`s A Gas” Mike`a Inka sprzed ponad dekady.
Żaden płytowy cykl, publikowany przez jedną wytwórnię z elektronicznej sceny, nie odniósł takiego sukcesu, jak kompaktowy „Total”. Ani „Artificial Intelligence” Warpu, ani „Rauschen” Force Inc, ani flagowe składanki Tresora. To się nazywa mieć nosa do muzyki.

www.kompakt.fm

www.myspace.com/kompakt
Kompakt 2009







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
szlam
szlam
14 lat temu

\\\ otal 6\\\ byl ostatnia naprawde interesujaca kompilacja kompaktu. zobaczymy, co na 10. mam nadzieje, ze sie nie zawiode.

Pan Rozpadlin
Pan Rozpadlin
14 lat temu

Total 6 również była niczego sobie. Mam nadzieję,że nie będzie problemów z materialną dostępnością tego krążka (tych krążków) w naszym kraju. A intro elaboratu, to faktycznie nietuzinkowa analiza socjologiczna zjawiska, z tym że mocna naciągana przyznajmy 😉

phamm
phamm
14 lat temu

@K0$+3k kto wie, czy przypadkiem nie masz racji 🙂

a autorowi powinno się literaki wybaczać, zwłaszcza w obliczu takiego elaboratu 😉

Paweł
Paweł
14 lat temu

Ech Malemma, ze tez musisz zwracac uwage na jakies tam literowki. Teraz zamiast pisac nowa recenzje, musze je mozolnie poprawiac. 🙂

mallemma
mallemma
14 lat temu

Raz Guiego Borratiego, innym razem Guiego Borratto, Fehlmann zgubił literkę, a Mayer sobie wymienił, ach te nocne, psotliwe duszki nowej muzyki 🙂 poza tym niesamowicie kompleksowa recenzja [długa swoją drogą – to mnie skłoniło do lektury], jeżeli krążek ma podobnie to zaczynam poszukiwania już teraz. leniwą deep-emo potańcówkę z mutantem z bagien czas zacząć.

K0$+3k
K0$+3k
14 lat temu

Najnowszy Total jest chyba jedną z najlepszych kompilacji w całej serii.Jak dla mnie:).

phamm
phamm
14 lat temu

przychylam się do oceny, ale jedna rzecz zdumiała mnie bardzo – wnikliwa analiza socjologiczna dotycząca słuchaczy Kompaktu ;]

Polecamy