Wpisz i kliknij enter

Lawrence – Until Then, Goodbye

Bardziej różnorodnie.

Hamburski producent, Peter M. Kersten, zapracował w ciągu mijającej dekady na rozgłos w klubowym światku, tworząc pod dwoma pseudonimami – Lawrence i Sten. Większość firmowanych nimi płyt opublikowała jego własna wytwórnia – Dial. Od dwóch lat artysta nawiązał jednak mocną więź z japońską oficyną Mule Electronic. Jej nakładem ukazał się album „Lowlights From The Past And Future”, a obecnie pojawia się jego następca – „Until Then, Goodbye”.

Zawartość krążka może być pewnym zaskoczeniem dla tych, którzy polubili Kerstena za epickie deep techno, typowe dla jego klasycznych płyt, „The Absence Of Blight” czy „The Night Will Last Forever”. Tym razem otrzymujemy godzinną porcję muzyki, rozbitą na trzynaście nagrań – krótkich, momentami impresjonistycznych, bliskich muzyce elektro-akustycznej, jedynie od czasu do czasu wykorzystujących rytmiczne podkłady.

Początek jest typowo ambientowy – najpierw z odgłosów ludzkich głosów wyłaniają się wolno płynące smugi onirycznych dźwięków („Friday`s Child”), które potem uzupełniają plumkające akordy klawiszy, podrasowane wibrafonowym motywem melodycznym („Sunrise”).

Dopiero „Jill” przynosi powiew klubowej atmosfery – to nienachalny tech-house o głębokim tle, na którym mijają się wibrujące i strzeliste partie syntezatorów. Swoistym wstępem do tego nagrania była kompozycja „Grey Light” – zredukowany breakbeat, zanurzony w pastelowych pasażach perlistych klawiszy.

Utworem „Father Umbrillo” niemiecki producent inicjuje flirt z akustycznymi brzmieniami. Zaczyna się od jazzowej partii „żywej” perkusji, którą potem uzupełniają sowizdrzalskie dźwięki folkowego akordeonu i subtelne wariacje wibrafonu. („Todenhausen Blues”, „The Dream”). Wszystko to wpisane jest jednak w elektroniczny kontekst, przypominając zaskakujące zderzenie wyrafinowanego downtempo w stylu Nightmare On Wax z nowofalowym impresjonizmem spod znaku Durutti Column.

Te soundtrackowe wizje rozprasza „In Your Eyes” – solidny tech-house o lekko zdubowanym brzmieniu, w którym rdzawe akordy nostalgicznych syntezatorów podszywa jednostajnie płynący szum w dalekim tle.

Po tym nagraniu, Kersten znów wraca do preparacji akustycznych dźwięków. Pojawiają się szeleszczące talerze („Sleep And Suffer”) i melancholijne akordy fortepianu („A New Day”), tym razem jednak mocniej podkreślone syntetycznymi brzmieniami – raz w stylu detroitowego techno o nocnym pulsie („Miles”), a kiedy indziej – wpisane w przestrzenną konstrukcję delikatnego house`u („Don`t Follow Me”).

Całość kończy utwór tytułowy – wsparty na mechanicznym rytmie, wypełniony bajkowymi pasażami klawiszy, ozdobiony dochodzącymi z daleka dźwiękami zimowych dzwonków.

„Unil Then, Goodbye” jest płytą o wiele bardziej różnorodną niż poprzednie produkcje Kerstena. Ukazuje jego umiejętność żonglowania odmiennymi dźwiękami, brzmieniami, aranżacjami, konwencjami. Mimo to, nie wywołuje takiego zachwytu, jak wcześniejsze albumy producenta. I trochę szkoda, że tym razem Lawrence zrezygnował z tego, co dotychczas było jego znakiem rozpoznawczym. Tym bardziej, że nowy album artysty dostaniemy pewnie dopiero za kilka lat. W końcu tytuł – „Until Then, Goodbye” – mówi sam za siebie.

Mule Electronic 2009

www.myspace.com/muleelectronic

www.myspace.com/lawrencesten







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
ukiyo
ukiyo
14 lat temu

Perla, na tego pana mozna zawsze liczyc…..

Polecamy