Hołd dla funkowej tradycji.
Wpływowe media komentujące wydarzenia na elektronicznej scenie uznały, że miniony rok należał do deep house`u. I rzeczywiście, wiele na to wskazywało – przede wszystkim świetne albumy DJ Sprinklesa, 3 Chairs czy Bodycode. W tym sezonie jak na razie nie mieliśmy wydawnictw na takim poziomie. Aż do teraz – bo sytuację zmienia wydanie przez berliński Perlon nowej płyty Ark – „Arkpocalypse Now”.
Pod tym krótkim szyldem kryje się francuski producent Guillaume Berroyer, który debiutował w późnych latach 80. grając funk w mało znanych zespołach z paryskiej sceny pubowej. Sytuacja odwróciła się, kiedy poświęcił się tanecznej elektronice – eksperymentując z housem i techno, stworzył własną ich wersję, która spodobała się szefom takich wytwórni, jak Brif, Karat, Circus Company czy wspomnianego Perlona.
Porównywany do Herberta czy artystów z Playhouse w rodzaju Isolee i LoSoul, Berroyer trafił idealnie w swój czas – kiedy minimal zaczął rządzić światowymi parkietami. Teraz powraca z nieco zmodyfikowaną muzyką, ale jak zawsze ekscentryczną i nieszablonową.
„Arkpocalypse Now” zaczyna się od głębokich brzmień – „House Of The Dead” i „Obamark” dudnią masywnymi pochodami bitu i basu uplecionymi w gęste podkłady rytmiczne, na których osiadają poszatkowane sample ludzkich głosów, dźwięki zatłoczonych ulic, wrzask rozentuzjazmowanej publiczności. Mało tego – w pierwszym z nagrań pojawia się soczysta partia psychodelicznych syntezatorów, a w drugim – wyrazisty wokal o soulowym charakterze.
Wszystko to jest podszyte „czarnym” groovem, który w dwu następnych utworach ewoluuje dla odmiany w electro-funkową wibrację. Podłamane bity w „Puince” i „Biscouit” stanowią taneczny kontekst, równie dobrze mieszczący emocjonalne wokalizy Lippie i Xaviera Vindardsa, jak również zawodzącą partię rockowej gitary w stylu Prince`a czy tłuste akordy klawiszy podsłuchane w nagraniach Parliamentu lub Funkadelica.
Hołd dla funkowej tradycji słychać też wyraźniej w deep house`owych nagraniach. Oto w „Rising” trafiamy na zgrabnie wykorzystane sample z soulowej wersji „Don`t Let Me Be Misunderstood” z repertuaru The Animals, a w „Old Chariot” – na cały chór ekstatycznych głosów rodem z mszy gospel.
Końcówka płyty ma jednak bardziej minimalistyczny charakter. Gwoździem programu jest tutaj jedenastominutowa kompozycja zatytułowana „Deep At All”. Owszem, to też deep-house, ale nie mający wiele wspólnego z detroitowym produkcjami Moodymana czy Theo Parrisha – oszczędny, hipnotyczny, podszyty dubowymi efektami, rozbrzmiewający tajemniczymi szeptami, pulsujący wysuniętym na pierwszy plan mruczącym basem i podszyty organicznym strumieniem pastelowych klawiszy.
„New York” wyłania się natomiast z gąszczu miejskich dźwięków – dopiero po chwili w głośniki uderza głęboki bit opleciony smolistym basem, niosąc poszarpane akordy o blaszanym brzmieniu i niepokojące dźwięki pikającego loopu. No a stąd już blisko do utworu o nazwie „Gaz” – fascynującej hybrydy gatunkowej, łączącej twardy bit berghainowego techno z organiczną aranżacją jazzującego house`u.
A na finał niespodzianka – zwiewna piosenka pop w stylu lat 60., zaśpiewana przez wspomnianą Lippie w stylu Jane Barkin do wtóru połamanego podkładu rytmicznego i psychodelicznej gitary („Mini Puence”).
Nowa muzyka Guillaume`a Berroyera, zachowując swój dawny funkowy groove i skłonność do minimalistycznej produkcji, została na „Arkpocalypse Now” uzupełniona o pogłębione brzmienie motorycznego deep house`u i wyraziście podkreślona energetyczną melodyką o „czarnych” korzeniach. Efekt jest imponujący – gęste i organiczne dźwięki pulsujące naturalnym rytmem ludzkiego ciała.
Perlon 2010